Hanna Zdanowska skazana za składanie fałszywych oświadczeń wygrała wybory prezydenckie w Łodzi z olbrzymią przewagą nad konkurentem z PiS. Paweł Adamowicz, który od kilku lat ma kłopoty z prokuraturą z powodu fałszywych oświadczeń majątkowych, stoczył zwycięską batalię o prezydenturę Gdańska z podobną przewagą na rywalem z PiS. Rafałowi Trzaskowskiemu w niewielkim stopniu na jego zwycięstwie w Warszawie zaciążył bliski związek polityczny w niedalekiej przeszłości ze skompromitowaną w Warszawie Hanną Gronkiewicz –Waltz.
Polakom nie przeszkadzają kryminalne zarzuty prokuratury stawiane kandydatom Platformy Obywatelskiej i politykom, którym można przypisać związki z bulwersującymi, negatywnymi sprawami, mającymi posmak afer. Wyborcy, nie zważając na ich kompromitujący dorobek, głosują na nich hurtem jak na zawołanie.
Dlaczego nagle mieliby zmienić swoje zwyczaje i skrzywdzić Stanisława Gawłowskiego? Niezwykle cenionego we własnych szeregach polityka Platformy, zajmującego ogromnie ważne stanowisko „operacyjne” w partii – sekretarza generalnego. Pamiętajmy, że przez lata sprawował tę rolę obecny lider PO Grzegorz Schetyna. To podczas pełnienia tej funkcji zyskał pseudonim „Grzegorz – zniszczę cię – Schetyna”. Co należy odczytywać jako dowód uznania dla człowieka o niezwykłej łagodności traktowania innych, którzy stali na drodze jego planów, lub skazani mu przez Donalda Tuska jako „niezdrowe jabłka” przeznaczone do pozbycia się ich z partii, w najlepszym przypadku do udzielenia im ostatniego ostrzeżenia. Tę rolę Schetyna bez większego wysiłku wypełniał wzorowo. Niektórzy mówili, że do tego się urodził, więc talent w tym kierunku nie był dla nikogo czymś zaskakującym.
Stanisław Gawłowski, mimo swego rozanielonego uśmiechu pozornie mało rozgarniętego niemowlęcia, musi mieć zalety wewnętrzne, nieujawniane do końca światu, podobnie jak czyny, skoro wdrapał się tak wysoko w hierarchii partyjnej. A i obecnie, kiedy wstrętni prokuratorzy pozbawiają go poselskiego immunitetu i radości życia, choćby podróży do Chorwacji do willi swego pasierba, czy innych najzwyklejszych dla każdego szarego człowieka przyjemności, cała partia, przynajmniej jeśli idzie o kierownictwo, stoi za nim.
Chcę powiedzieć tylko tyle, że sumując te kilka wstępnych uwag, byłoby nieodpowiedzialnością z jego strony, gdyby nie wystartował w najbliższych wyborach do parlamentu. Z tym, że już wiadomo, iż nie zamierza kandydować do parlamentu europejskiego ze względu na koleżeńską lojalność. Jak wiadomo, od lat pozostaje w zażyłych, przyjacielskich związkach z pewnym biznesmenem, specjalizującym się w melioracji ogołoconych z naturalnego dopływu wody wielkich terenów na Pomorzu Zachodnim. Jest to praca wprawdzie dochodowa, ale ogromnie stresująca (niewypały z II wojny światowej, wieczne kontrole skarbowe), więc pozostawienie bliskiej sobie osoby na pastwę różnych zagrożeń i wlewanie do jego skołowanej głowy odrobiny optymizmu przez telefon z Brukseli lub nawet przez Skype`a, nie mieści się w standardach przyjaźni Stanisława Gawłowskiego. Zatem w grę wchodzi tylko posada posła w polskim Sejmie.
Pochwalam w pełni deklaracje Stanisława Gawłowskiego:
Chcę walczyć. Chcę sprawdzić się także w walce wyborczej. Mnie takie sytuacje nakręcają. Chcę się bić z ludźmi, którzy zachowują się dziś gorzej, niż bolszewicy.
Mowa politykach PiS – za Donaldem Tuskiem, który rzucił tym epitetem w przeddzień Święta Stulecia Niepodległości 10 listopada 2018 roku.
Sceptycy czy pseudo moraliści mogą się krzywić, słysząc buńczuczne zapowiedzi Gawłowskiego. I posuwać się do supozycji, że tacy ludzie jak on nie powinni być przedstawicielami narodu. Nie mają racji. Człowiek wielkiego ducha, człowiek walki jest potrzebny nawet w Sejmie.
Jestem przekonany, że ten odważny polityk jeszcze nie raz zabłyśnie w naszym parlamencie. Na razie prokuratura nie sporządziła przeciwko niemu jeszcze aktu oskarżenia. A jeśli się pospieszy i Stanisław Gawłowski stanie przed sądem to i tak, sędziowie nie pozwolą go skrzywdzić. Jego szanse wyjścia z sądu z podniesionym czołem zwiększyła znacznie ostatnia nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym. Przywrócono na szczęście sędziów doświadczonych, o poważnym dorobku w orzecznictwie i niekwestionowanym autorytecie.
Nie będą absorbował swoich czytelników orzeczeniami przed potopowymi, w rodzaju procesów Jaruzelskiego, Kiszczaka, generałów SB Ciastonia i Płatka, plutonu specjalnego z kopalni „Wujek”. Przypomnę tylko późniejsze procesy, w których sędziowie tej formacji, czy może lepiej tego formatu, uniewinnili Beatę Sawicką czy „Kata” Trójmiasta Stanisława Kociołka.
Czy można się dziwić posłowi przyszłej kadencji, Stanisławowi Gawłowskiemu, że też zakłada uniewinnienie? Jeśli nie w pierwszej instancji, to przez Sąd Najwyższy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/426873-waleczny-polityk-po-staje-do-boju-wyborczego-z-bolszewikami