Spółki energetyczne płacą za burzliwą sytuację na rynku. Zapłaci też państwo. Wszystko po to, byśmy nie odczuli podwyżek we własnych kieszeniach.
Tuż przed świętami premier Mateusz Morawiecki i minister energii Krzysztof Tchórzewski uspokoili Polaków, by ci nie martwili się przy świątecznych stołach, ile przyjdzie im dołożyć do rachunków za prąd od nowego roku. I faktycznie, od 1 stycznia nic się nie zmieni. Problem, choć wyciszony, może jednak wrócić ze zdwojoną siłą.
Pomysł premiera to obniżka akcyzy z 20 zł do 5 zł, która ma pozwolić zaoszczędzić 2 mld zł. Kolejny sposób to zmniejszenie opłaty przejściowej o 95 proc., a to ma przynieść oszczędności w wysokości 1-15 mld zł. Premier zapowiedział także cięcia w wydatkach energetycznych spółek skarbu państwa. Mniej pieniędzy ma być m.in. na cele marketingowe. Nawet o kilkaset milionów zł.
Jak dodał Krzysztof Tchórzewski, minister energii, powstanie także Krajowy System Zielonych Inwestycji z budżet do 5 mld zł. To już pieniądze z tytułu niewykorzystanych uprawnień do emisji dwutlenku węgla, które mają być przeznaczone właśnie na zmniejszenie emisyjności polskiej energetyki i rozwój zielonych technologii.
Wnioski o podwyżki cen energii wysyłane od dostawców, jak dotąd, utknęły w Urzędzie Regulacji Energetyki, który się na nie nie godzi. Polacy istotnie mogą mieć zatem spokojne święta. Podwyżek, od 1 stycznia, na pewno nie będzie. Tylko co dalej?
Jak tłumaczą eksperci, konieczność podniesienia cen przez dostawców energii wynika z kilku kwestii. To po pierwsze koszt paliwa, po drugie wysokie ceny węgla, a przede wszystkim zaostrzenia polityki energetyczno-klimatycznej. Tego typu reformy systemu handlu certyfikatami CO2, bardzo mocno dotykają sektor energetyczny. Efekt jest taki, że spółki wytwórcze złożyły do Urzędu Regulacji Energetyki nowe wnioski taryfowe na podstawie kalkulacji kosztów. W koszty jest wliczona akcyza, VAT, i projekcje cen CO2.
Jak zapowiada premier, niższa ma być m.in. akcyza i koszty emisji CO2, więc konieczna będzie korekta wniosków składanych przez dostawców do URE. Cały proces zostaje odłożony w czasie. Jeżeli do podwyżek cen i tak dojdzie, to dojdzie do nich później, a rząd w tym czasie może ustalić, na jakich zasadach konkretnie i czy w ogóle, będą działały zapowiadane wcześniej rekompensaty dla odbiorców energii. Zarówno tych indywidualnych, jak i dla firm.
Wcześniejsze informacje wskazywały na to, że podwyżka cen prądu może wynieść nawet 30 proc. Rząd zapowiadał wówczas, że w 100 procentach zrekompensuje wzrosty cen energii elektrycznej wszystkim gospodarstwom domowym, niezależnie od ich dochodu. Jak mówił minister Tchórzewski, rachunek miał nie ulegać zmianie, a rozliczenia mieliby dokonywać dostawcy. Rekompensaty to miały być dopłaty ujęte w budżecie. Miał powstać fundusz, z którego byłoby to rozliczane. Minister uznał podwyżki cen prądu za niesłuszne, podyktowane wzrostem kosztów emisji CO2.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/426859-rzad-uspokoil-przed-swietami-zapowiada-brak-podwyzek-pradu