Na czwartkowym spotkaniu w Brukseli eurokraci odrzucili brytyjską propozycję re-negocjacji umowy brexitowej. I tak premier Theresa May wróciła do Londynu z pustymi rękami. Co było do przewidzenia. Wprawdzie pani premier twierdzi, że „możliwe są dalsze ustalenia i negocjacje”, ale jest to raczej myślenie życzeniowe.
Trzeba mieć bardzo krótką pamięć, optymizm wolterowskiego Panglosa lub za grosz pragmatyzmu, żeby – po deklaracjach Junckera, Timmermansa i Tuska - łudzić się nadzieją na dalszą pracę nad umową, przywiezioną z Brukseli do Londynu. Bowiem – wbrew temu, co twierdzą zwolennicy kontraktu – różnice między oczekiwaniami brytyjskich wyborców, a treścią 585-stronicowego dealu są fundamentalne! I wcale nie sprowadzają się do backstopu, czyli tymczasowego pozostawienia Irlandii Północnej na pastwę unijnych regulacji – w istocie bezterminowego. A co z mechanizmem redukującym liczbę imigrantów, przybywających na Wyspy w liczbie ok. 350 tys. rocznie? I – jako skutek – zapaści brytyjskich służb publicznych, systemu zdrowia, edukacji, pomocy społecznej, bezpieczeństwa? Co z jurysdykcją europejskich Trybunałów, Sprawiedliwości i Praw Człowieka, które z zasady obalają wyroki sądów narodowych i niszczą to, co wyspiarze nazywają „British way of life”, ustawodawstwo, tradycje, zwyczaje? Co z pożegnaniem się ze wspólnym rynkiem oraz unią celną? Problem owego backstopu jest w istocie wtórny, techniczny – jak rozwiązać sprawę wymaszerowania z unii celnej w taki sposób, aby granicę między Irlandią Północną a Republiką Irlandii ustanowić, ale płynnego przepływu towarów nie zahamować? Jak dotąd nikt nie wymyślił granicy, która byłaby zarazem i „twarda” i „miękka”, „realna” i „wirtualna”.
Premier May liczyła na współpracę Komisji Europejskiej – trochę ponad głowami połowy elektoratu oraz parlamentem – i zaproponowała rodzaj kontraktu: wy dajecie mi „assurancies”, obietnicę, że pewne punkty umowy zostaną re-negocjowane, a ja nie ide dalej z żądaniami. Niestety się przeliczyła – jak wszyscy, którzy oczekują na rozwagę i dobrą wolę, solidarność i współpracę Brukseli z państwami członkowskimi, nie dzielącymi ich lewicowo – liberalnych fiksacji. Dla nich unijni mandaryni mają tylko jedną jedyną propozycję, „take it or leave it”, „akceptujesz naszą wersje, albo do widzenia”, i Polacy powinni tę prawdę dobrze zapamiętać.
A teraz, co Theresa May zastała po powrocie do domu? Zdezorientowane i podzielone społeczeństwo, dryfujący w nieznane rząd oraz zrewoltowany parlament. I warto pamiętać, że przed nią Dzień Sądu Ostatecznego, głosowanie przez Izbę Gmin propozycji rozwodowej, które ma się odbyć w styczniu. Wprawdzie w ubiegłą środę premier wyszła cało z próby pozbycia się jej z Downing Street przez własną partię – owe 48 listów, które złożone do 1922 Committee, uruchomiły procedurę votum nieufności – jednak nie znaczy to jednak, że wyszła bez szwanku. Wprawdzie za pozostaniem Theresy May na fotelu premiera opowiedziało się 200 posłów, a przeciw 117, trzeba wiedzieć, że z tych 200 przynajmniej 50 – 60, to ministrowie i podsekretarze stanu obecnego rządu – co czyni te cyfrę trochę mniej imponującą. Do końca stycznia ma się odbyć glosowanie Izby Gmin nad tekstem porozumienia, i wtedy premier zderzy się już nie z własnym gabinetem ministrów i prezesami spółek skarbu państwa, lecz z całą opozycją plus owymi 117. zrewoltowanymi torysami i 10. posłami północno-irlandzkiej DUP, którzy już głosowali za jej dymisją. No a 17 grudnia Jean Claude Juncker zapowiedział podanie do wiadomości unijnego projektu postępowania na wypadek rozwodu bez porozumienia.
A co to znaczy „cała brytyjska opozycja”? To socjalistyczne Labour Party, Liberalni Demokraci, także lewicowa Narodowa Partia Szkocji, deputowani reprezentujący Północną Irlandię – do rokoszu dołączyła nawet Walia. A lider opozycji Jeremy Corbyn nie ukrywa, że – choć głosował za pozostaniem w Unii – teraz chodzi o to, żeby rozhuśtać łódż, utrudnić pracę rządowi, doprowadzić do społecznego wrzenia – i w konsekwencji do przedterminowych wyborów parlamentarnych. Nie znaczy to oczywiście, że Partia Pracy sformułowała już swój program i stała się „wybieralna”, a sam Jeremy Corbyn przestał być postrzegany przez większość wyborców jako post-marksista i polityczny hipis. Chodzi o to, aby Partia Konserwatywna straciła do końca swój autorytet, a co za tym idzie mandat społeczny do rządzenia, a zmęczone społeczeństwo „dojrzało do zmian”. Nie bez przyczyny Corbyn wciąż powtarza „chaos w kraju, podzielona partia torysów, niepewność dla businessu”. A szef Liberalnych Demokratów Vince Cable mu basuje: ”Rząd stracił autorytet, gorzej, stracił sterowność”. Z kolei konserwatysta, zwolennik Brexitu Marcus Fysh mówi jasno i dobitnie: ”Kto po niej? Każdy Brexiteer będzie lepszy, bo wierzy w możliwość rozstania z Unią i lepszej przyszłości na własną rękę”.
Jak będą wyglądały od dziś rządy premier Theresy May, kiedy torysi stracili wsparcie nieformalnego koalicjanta DUP, a więc większość w Izbie Gmin? Nie jest to już ugrupowanie większościowe i można sobie wyobrazić mękę przeciągania przez parlament każdej nowej ustawy! Tak wygląda cała prawda o sytuacji premier May, dzisiejszej kondycji Partii Konserwatywnej, a zarazem rzut oka na bliższą i nieco dalszą przyszłość Wielkiej Brytanii. Na nic zdały się przemilczenia, manipulacje, konformistyczne zachowania części torysów, wspierających tekst umowy, która nie załatwia ani jednego z podstawowych problemów Brytyjczyków, głosujących za rozwodem z Unią. A w segmencie „Brexit a sprawa polska” jest trochę tak, jak w „Bajkach z krainy Lajlonii” Leszka Kołakowskiego. A więc „co dla króla na górze, to dla ludu na dole”, i odwrotnie. A dokładnie – co dobre dla wyborcy, głosującego za wyjściem Wielkiej Brytanii z UE, to niezbyt dobre dla Polaka, mieszkającego na Wyspach. I ostateczny wybór koncepcji no-deal Brexit, może przynieść naszym rodakom sporo niespodzianek. Jednak mniej niż gdyby u władzy byli torysi - thatcheryści, a nie nowocześni współczujący konserwatyści.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/425756-cala-prawda-o-ostatnim-szczycie-w-brukseli
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.