Formalnie głosowanie nad konstruktywnym wotum nieufności złożonym przez Platformę Obywatelską było o nic. Opozycja nie miała szans na większość. Nie daje jej nadziei na szybką zmianę rządu układ sił w Sejmie, nie widać także na horyzoncie jakiegoś pęknięcia w obozie rządzącym. Spory oczywiście są, ale mimo trzech lat sprawowania władzy nie wychodzą poza poziom, który możemy uznać za naturalny w każdej ludzkiej i politycznej zbiorowości. Do tego dochodzi jeszcze środowy manewr premiera - złożenie wniosku o wotum zaufania i uzyskanie potwierdzenia, że większość parlamentarna jest stabilna i mocna.
A jednak to, w jaki sposób Grzegorz Schetyna poprowadzi tę bitwę, miało pewne znaczenie. W końcu to pierwsze tak bezpośrednie starcie od czasu wyborów samorządowych. Opozycji udało się wtedy (w każdym razie w przychylnych jej mediach) wykreować wrażenie iż coś zyskała, że poszła do przodu. Był to efekt dobrego wyniku obozu III RP w wielkich miastach plus niedoszacowania rezultatu Zjednoczonej Prawicy w sondażach exit poll. Ostatecznie jednak obóz Jarosława Kaczyńskiego przejął kontrolę aż nad ośmioma sejmikami, co krajobraz znacząco zmieniło. Wrażenie sukcesu opozycji u części Polaków jednak pozostało.
Środowe i piątkowe debaty były pierwszym bezpośrednim starciem obu obozów od czasu wyborów samorządowych. Jak wypadł premier Morawiecki i obóz rządzący w środę - opisałem tutaj: Najważniejszy wniosek po gorącej politycznie środzie: obóz rządzący MUSI WALCZYĆ, musi mu się chcieć. Wtedy wygrywa
A jak wypadła opozycja, na scenie, którą sama ustawiła?
Lider Platformy sporo ryzykował: sam postawił się w roli potencjalnego premiera, kazał Polakom spojrzeć na siebie jako na ewentualnego następcę premiera Morawieckiego i premier Szydło. Groził wcześniej, że premier „nie polubi piątków”. W domyśle - bo takie sprawi mu polityczne lanie.
Niewiele z tego zostało. Styl przemówienia był niedobry, rwany, z kartki, przyczynkarski, chwilami histeryczny, bez żadnego wyrazistego przekazu, który zostałoby w pamięci. Tezy mało wiarygodne, jak ta o nowym programie podatkowym. Nic dziwnego, że w kontekście zeznań Jacka Rostowskiego i Elżbiety Chojny-Duch przed sejmową komisją śledczą ds. afery VAT wzbudziło to śmiech, nie tylko w ławach rządowych.
CZYTAJ WIĘCEJ O SPRAWIE: „Eksperci PO przygotowują przebudowę systemu podatkowego”. Salwy śmiechu podczas sejmowego wystąpienia Schetyny. WIDEO
Wrażenie nierealności dopełniło maniakalne wracanie do absurdalnie zakłamanego tematu rzekomego „Polexitu” (nic takiego nie istnieje, nikt nigdy o tym nie myślał, PiS to formacja proeuropejska) czy jakieś wzięte z kosmosu tezy o tym, że obecny rząd stracił jakieś pieniądze z Unii, które on, Schetyna odzyska. Gdzie i kto stracił? Kiedy? Jak? Przecież nawet negocjacje w sprawie nowej perspektywy budżetowej idą bardzo dobrze. Nieuniknione wskutek odejścia Wielkiej Brytanii i ogólnego bogacenia się Polski straty w transferach z Unii zostaną, jak wszystko wskazuje, ograniczane do minimum.
Litościwie pominę antykomunistyczne tyrady Schetyny, któremu Pis kojarzy się dziś z PZPR. Niech pogada może z panem Trzaskowskim, on się na komunistycznym dziedzictwie zna lepiej.
Źle dla przewodniczącego Schetyny wypadło też bezpośrednie starcie z premierem Morawieckim, który wypadł dużo bardziej przekonująco, był i lepiej przygotowany i dynamiczniej punktował niż był punktowany.
TU WIĘCEJ O TYM: To był nokaut! Premier Morawiecki do opozycji: „Dzisiaj pokazaliście, że Wasza wiarygodność wyborcza jest warta mniej niż zero!”
Po co zrobił to więc Schetyna? Zapewne chciał pokazać tym, których chce skonsumować politycznie (resztówka po Nowoczesnej, SLD, Biedroń), że jest charyzmatycznym liderem za którym warto pójść. Ale nie wyszło.
Jeśli już robi się taką operację, to trzeba wiedzieć, po co i trzeba coś pokazać. I gdy w czasach opozycji PiS wchodziło w takie manewry, to jednak z przemyślanym przekazem. Schetyna nie wiedział po co tam stoi, był tym zmęczony, i nie miał nic do przekazania. Cena, jaką za to zapłaci, może być duża, do podważenia jego pozycji lidera całego „antyPiS-u” włącznie. Niejedna głowa tam się zastanawia: czy z nim możemy wygrać?
A pamiętajmy, że kompromitacja Rafała Trzaskowskiego w stolicy postępuje w tempie zadziwiającym, to też będzie miało swoje efekty.
PS. Polecam nasz przegląd tygodnia:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/425720-po-co-schetyna-to-w-ogole-zrobil-cena-moze-byc-duza