Gdy na różnego rodzaju manifestacjach pojawiają się powyższe okrzyki, politycy naszej oświeconej opozycji i ich medialne dywizje kpią, że banda głąbów nie wie co krzyczy, bo komuny przecież już dawno nie ma. Otóż jest i ma się świetnie. A nawet coraz lepiej. 29 lat po transformacji PRL w III RP.
Gdy w połowie lat 90. rządziło SLD, a ja grałem w garażowej kapeli rockowej, pisałem buntownicze teksty o starych komuchach kreujących się na budowniczych kapitalizmu. Byłem naiwny, jak każdy nastolatek, ale dopiero z dzisiejszej perspektywy, po kolejnych 20 latach, widzę jak bardzo.
SLD już co prawda prawie nie ma, ich celem politycznym zdają się być już tylko subwencje budżetowe, ale komuna trzyma się w naszym kraju mocno. Dziś jej politycznym ramieniem są totalniacy z jednoczącej się (czy może raczej: pożerającej się) opozycji, zwłaszcza z partii nazywającej się obywatelską. To oni najpierw zlekceważyli ustawę nakazującą wyrzucenie na śmietnik historii komunistycznych patronów warszawskich ulic, a gdy zrobił to za nich wojewoda mazowiecki, poskarżyli się na jego decyzje do sądu administracyjnego.
Ostatecznie sąd pokazał, gdzie ma miliony zniewolone przez nadwiślańską bolszewię i uchylił zarządzenia wojewody. Platformersi zacierają łapki. Triumfują. Wydaje im się, że wygrali z PiSem, że wygrali z Kaczyńskim. Gdyby urodzili się trochę wcześniej i trochę bardziej na Wschód, za umacnianie socjalistycznej praworządności i porządku publicznego zasłużyliby na Order Czerwonego Sztandaru Pracy.
W niedzielę w TVP Info rozmawiali na ten temat politycy. Słuchałem tej dyskusji krojąc warzywa na zupę, dłoń coraz mocniej ściskała rękojeść noża. Platformę reprezentował Marcin Święcicki (16 lat w PZPR, w jej schyłkowym okresie członek KC). Jego serce do ostatniego tchnienia będzie pompowało krew czerwoną jak sztandar Związku Radzieckiego. Nie był w stanie wykrztusić z siebie choćby pół zdania potępiającego komunistycznych aparatczyków, którzy lada dzień powrócą na warszawskie znaki, mapy, elewacje domów. Na próżno Krzysztof Ziemiec apelował – delikatnie, raczej z niesmakiem i politowaniem niż choćby cieniem agresji – o elementarną przyzwoitość. Święcicki pozostał niewzruszony. Ziarno zasiane w 1967 r., gdy wstępował do Związku Młodzieży Socjalistycznej wciąż wydaje owoce.
Święcicki, razem z sędziami wydającymi te haniebne decyzje i razem z nowo panującym w stolicy prezydentem Trzaskowskim – cieszącym się z orzeczeń WSA i NSA – plują dziś w twarz ofiarom stalinowskich prześladowań, ofiarom stanu wojennego i zwykłym ludziom na dekady przytłoczonym komunistycznym buciorem. Plują na grób Grzegorza Przemyka, Emila Barchańskiego, Andrzeja Pełki i jego starszych kolegów zabitych na „Wujku” przez szwadrony Kiszczaka. Plują na dziesiątki milionów innych Polaków, którzy od 1939, a na dobre od 1945 r. byli tresowani do wyrzekania się polskości.
Już nie chodzi nawet o pogardę wobec Lecha Kaczyńskiego, którego mit dla prominentów z PO jest największą bolączką, zwłaszcza w stolicy. Nikczemna walka z pamięcią o ofiarach katastrofy smoleńskiej to coś, co ważni działacze Platformy muszą mieć wpisane w swoje polityczne DNA, bo inaczej za wysoko w partyjnej hierarchii nie podskoczą. Nie zaskakuje więc, że Trzaskowski jest pod tym kątem wiernym kontynuatorem misji Gronkiewicz-Waltz. Pamięć o śp. prezydencie jest trwała, bo był wielkim człowiekiem i wielkim patriotą, a polityczne liliputy tej pamięci nie zaszkodzą.
Chodzi właśnie o ofiary stanu wojennego. Również o tych, którzy dziś wieczorem spotkają się w Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL przy Rakowieckiej (a będą to przede wszystkim represjonowani przez komunę, internowani lub aresztowani za działalność niepodległościową), którzy gdy o północy rozlegnie się „Syrena Wolności”, zadumają się, jak urządzono Polskę przez ostatnie trzy dekady, dokąd doszliśmy w budowaniu tej wolności.
I zapewne niejeden pomyśli w tej chwili, jak bardzo aktualne jest dziś hasło: „Precz z komuną!”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/425265-precz-z-komuna-to-haslo-bardzo-dzis-aktualne