Kiedy europoseł Mirosław Piotrowski ogłosił, że zakłada nową partię, wielu z tych, którzy od lat walczą o. Tadeuszem Rydzykiem i partią Jarosława Kaczyńskiego, miało powody do radości. Dla wielu skojarzenie, że redemptorysta walczy z PiS było oczywiste i nie wzbraniali się przed tym, aby po raz kolejny pisać o walce duchownego z Jarosławem Kaczyńskim. W narrację o „wojnie” poszedł m.in. tygodnik Tomasza Lisa - „Newsweek”. Co w nim czytamy? Nic nowego. To co zawsze. Okazuje się, że największym problemem są pieniądze, które trafiają tam, gdzie według salonu III RP nie powinny.

Są sobie niezbędni - prezes Kaczyński dzięki temu związkowi umacnia władze, a ojciec Rydzyk korzysta z państwowych milionów. A czasem udają, że toczą wojnę

—czytamy w tekście Aleksandry Pawlickiej.

Między Kaczyńskim a Rydzykiem nigdy nie było miłości, ale zawsze łączyły ich żądza władzy i chęć wykorzystania Kościoła do jej zdobycia. (…) Dlatego gdy cel mają wspólny, stoją przy ołtarzu ramię w ramię. A gdy jeden drugiego próbuje ograć, zaczyna się faza szorstkiej przyjaźni, a mówiąc precyzyjniej - teatralnej zimnej wojny

—cytuje anonimowego polityka prawicy „Newsweek”.

Autorka tekstu przyjmuje z oczywistością, że nowa partia Piotrowskiego jest pomysłem o. Rydzyka? O co według Pawlickiej chodzi duchownemu?

To nie tylko kilka mandatów, ale także stypendia dla młodych działaczy, posady w brukselskich i strasburskich biurach, wpływy w różnego rodzaju europejskich instytucjach

—wylicza.

Boli również 70 mln zł na muzeum Pamięć i Tożsamość im. św. Jana Pawła II i pieniądze przekazane na geotermię.

O tym jak bardzo mainstreamowe media „zabolała” dobra zmiana, świadczy chociażby przypomnienie przez autorkę tekstu, wpływów TVN-u z reklam spółek skarbu państwa.

Wpływy z reklam państwowych spółek z TVN spadły za rządów PiS z 22,3 proc. do 1,6 proc. - wynika z opublikowanego niedawno raportu NIK

—przypomina Pawlicka.

O co więc tak naprawdę chodzi? Czy Aleksandrze Pawlickiej rzeczywiście przeszkadzają dzieła o. Rydzyka, które wydały wiele wspaniałych owoców, czy może pieniądze, które nie trafią do tygodnika Tomasza Lisa?

kk/”Newsweek”