Prezydent Francji Emanuel Macron jeszcze do niedawna dumny następca Napoleona Bonaparte, decydujący, która część Europy ma być jakiej prędkości, dziś wije się w konwulsjach przyparty do muru przez buzujące emocjami i przemocą manifestacje. Orędzie wygłoszone do narodu tylko podgrzało przedświąteczną atmosferę i centrala związkową CGT zagroziła strajkiem. Najgorsze jest jednak to, że patrząc na Emanuela Macrona widzimy wymuskanego fircyka, a nie męża stanu mogącego sprostać wyzwaniu epoki.
Nic nie da klajstrowanie obietnicami wstrzymania podwyżek, czy zwiększania płacy minimalnej. Europa staje przed poważnym zachwianiem się systemu dającego dobrobyt „zachodowi” przez ostanie kilkadziesiąt lat. Sytuacja jest klasyczna, znana historii. Kasta bogaczy wyzyskuje bez najmniejszych skrupułów ludzi pracy. Niepohamowana chęć zysku wąskiej grupy światowych oligarchów, kosztem „proletów”, aplikującej jednocześnie Europie na siłę multi-kulti i wszelkie dziwactwa obyczajowe, zaczyna prowadzić do buntu. Akcja „żółtych kamizelek” trafia na niezwykle podatny grunt. I choć ruch nie ma przywódców, to jednak bezsprzecznie ktoś go animuje. Już sam pomysł formalny wykorzystania gadżetu typu kamizelki ochronne, musiał skądś przyjść i być odpowiednio rozpropagowany. Prezydent Macron oskarżył o wywołanie rozruchów media społecznościowe i telewizję. Pewnie racja, ale nie ma co być naiwnym, te środki przekazu są fachowo spenetrowane przez największych globalnych graczy.
W takim newralgicznym momencie Unia Europejska udaje, że niczego nie widzi i odrzuca wniosek o przeprowadzenie debaty na temat Francji. A to co widzieliśmy w Paryżu powoli rozprzestrzenia się na inne kraje i jaki wymiar osiągnie trudno przewidzieć.
Najbardziej niepokoi to, że zarówno Wielka Brytania, jak i Niemcy, najważniejsze kraje Europy, są w dużym stopniu zdestabilizowane.
Wielka Brytania nie może się zdecydować co z tym Brexitem, przekładane jest głosowanie z nim związane, a Theresa May stojąca na czele mniejszościowego gabinetu została wyśmiana we własnym parlamencie.
Przywództwo Angeli Merkel jest fazie schyłkowej. Po ostatnich wyborach były trudności z utworzeniem rządu. Sama Angela Merkel zapowiedziała rezygnację z kanclerskiego fotela, i przestała stać na czele CDU.
Prawdziwy dramat zaczyna się jednak, gdy skierujemy snop reflektorów w kierunku Brukseli. Tam to dopiero mamy plastikową menażerię.
Dręczącym jak wiertło stomatologa przykładem jakiego kalibru są wielcy Unii Europejskiej jest Donald Tusk. Może w Albanii czy w Peru pieją z zachwytu, że ktoś taki jest szefem Rady Europejskiej. My wiemy doskonale kto się kryje pod tą wysportowaną sylwetką i z lekka zagubionym spojrzeniom. A w zasadzie tak do końca nie wiemy, bo różne wersje chodzą, dlaczego jest tak mile widziany przez rzeczoną już kanclerz Merkel. W każdy razie jest to ktoś na posyłki, gotowy wywiązać się z postawianych mu zadań, ale w żadnym wypadku ktoś godny zaufania.
Jeszcze gorzej prezentują się jego koledzy z europejskiej wierchuszki. Sprawiający wrażenie ciągle „podciętego”, przewodniczący Komisji Europejskiej Jean Claude Junkers, obmierźle pajacowaci szefowie antypolskiej krucjaty Frans Timmermans i Guy Verhofstadt, plasują się intelektualnie niżej niż „trzódka” Jacka Żakowskiego, a to nie jest proste.
Unia Europejska dziś, to zupełnie inny twór niż ten, do którego aspirowaliśmy, i do którego przystąpiliśmy.
Żyjąc w komunie mieliśmy permanentny kompleks wyżej rozwiniętego „zachodu”.
Teraz powoli odkrywamy, że to my i Węgrzy jesteśmy solą Europy i to my stoimy na straży wartości.
Niestety presja ze strony Unii jest dla nas opresyjna i z pewnością rząd stoi przed dylematem czy jej ulegać, czy nie. Sytuacja jest o tyle kuriozalna, że Unia pilnuje byśmy nie mogli się rozwijać i byśmy pozostali jedynie łatwą do sterowania kolonią.
Jedno jest pewne! W tych rozchwianych i niosących zapach rewolucji czasach doceniajmy to, że jesteśmy mądrą zbiorowością. Nie dajmy sobie wmówić podmiotowości i starannie analizujmy zjawiska, które coraz bardziej wstrząsają kontynentem.
I pamiętajmy, że możni tego świata załatwiają tutaj swoje interesy i zanim włożymy „żółte kamizelki”, dobrze się zastanówmy czy nam w nich do twarzy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/425100-widmo-krazy-po-europie-widmo-zoltych-kamizelek