Przyznam się Państwu do naiwności. Otóż miałem nadzieję, to prawda – bardzo małą, że po werdykcie NSA przywracającym komunistyczne nazwy ulic w Warszawie, Rafał Trzaskowski będzie chciał udowodnić, że wyrasta ponad przeciętność i odstąpi od rekomunizacji miasta. Oczywiście, myliłem się. Trzaskowski ze złośliwą satysfakcją zapowiedział już, że dawne komunistyczne nazwy zostaną wkrótce przywrócone.
Decyzja Trzaskowskiego, aby unieważnić dekomunizację miasta, wykracza poza symboliczne znaczenie tego sporu. To uznanie, że 30 proc. mieszkańców Warszawy, którzy opowiedzieli się w wyborach za jego rywalem Patrykiem Jakim, zostaje wyrzuconych na margines, a ich głos się nie liczy. To również przedsmak tego, co może czekać wyborców prawicy, gdyby w kolejnych wyborach parlamentarnych wygrała antypisowska opozycja.
A przecież można było inaczej. Po werdykcie NSA można było uznać, że PiS został już pognębiony. A potem – jak przystało na zwycięzcę – wykazać się „wspaniałomyślnością” i przyjąć zdekomunizowane nazwy podczas głosowania w Radzie Warszawy. Ale to już najwyraźniej przerosło Trzaskowskiego. Okazał się zdolny jedynie do złośliwego kopnięcia rywala w kostkę. Naprawdę szkoda Warszawy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/425019-dekomunizacja-ulic-przerosla-rafala-trzaskowskiego