Piłkarskim kibicom nie trzeba przesadnie długo tłumaczyć, czym jest catenaccio. Tym jednak, którym na bakier z futbolem wyjaśnijmy w kilku słowach: to system taktyczny zakładający położenie szczególnego nacisku na grze defensywnej, skupiający się raczej na murowaniu własnej bramki i bronieniu korzystnego rezultatu - celem uniknięcia popełnienia błędów przy próbie otwarcia się.
Z perspektywy zaległego urlopu i nieco szerszej perspektywy widać, że rządzący obóz Zjednoczonej Prawicy coraz bardziej wyraźnie zaczyna stosować coś w rodzaju politycznego catenaccio. Dowodami w tej sprawie są zarówno ostatnie ślady polityki rządu premiera Mateusza Morawieckiego, przemówienie prezesa Jarosława Kaczyńskiego w Jachrance, jak również konferencje #PracadlaPolski, na której PiS próbowało podsumować trzy lata okresu „dobrej zmiany”.
Catenaccio Prawa i Sprawiedliwości ktoś mógłby określić mianem „pisowskiej ciepłej wody w kranie” - to próba wyciszania konfliktów (zwłaszcza zejścia ze sporu ws. Sądu Najwyższego), skonsolidowanie szeregów (w tym utemperowanie politycznych harcowników), wreszcie - próba obrony wyniku, czyli niezłych sondaży, dobrych rezultatów ekonomicznych i konieczność odparcia próby utożsamienia PiS z zużytą partią władzy, w zasadzie podobną do Platformy Obywatelskiej. To ostatnie nieźle zresztą wyczuł Jarosław Kaczyński, który w swoim ostatnim przemówieniu zaznaczył, że jedną z najbardziej niebezpiecznych dla PiS narracji (prezes określił to mianem socjotechniki) jest zestawienie PiS i PO w jednym szeregu.
Taki styl gry współgra - przynajmniej w teorii - z oczekiwaniami Polaków, którzy (jak przynajmniej wynika z badań) mają dość klimatu rewolucyjnych zmian i chcą cieszyć się owocami wzrostu gospodarczego. Jeśli już o czymś rozmawiać, to bardziej o przełożeniu rozwoju kraju i wskaźników na zasobność portfeli (stąd waga ciężka takich problemów jak ewentualne podwyżki cen za energię), a nie o wielkich projektach, wizjach i politycznie głębokich zmianach. Taka, a nie inna strategia miałaby także być wyciągnięciem wniosków z roku 2007.
Teoria nie zawsze jednak musi przełożyć się na praktykę. Prawo i Sprawiedliwość (i cały obóz Zjednoczonej Prawicy) jest bowiem takim ugrupowaniem, które jest w uderzeniu wtedy, gdy o coś walczy, gdy o coś mu chodzi. I nie w tym rzecz, by otwierać dziś każdy możliwy front (a jest ich potencjalnie przynajmniej kilka) tylko po to, by podbijać stawkę tej gry. Raczej chodzi o sformułowanie takiego przekazu, który z jednej strony nie byłby zakwestionowaniem politycznego DNA tej partii, a z drugiej pozwolił jednak obniżyć temperaturę sporu. Czy to nie jest jednak zadanie karkołomne, nieco łączące polityczny ogień z wodą? Pytania na razie pozostają otwarte. Słychać co prawda w kuluarach sejmowych (zwłaszcza tych spod znaku PiS), że przygotowywane są kolejne założenia programowe i propozycje pozwalające w jeszcze bardziej skuteczny sposób niwelować różnice społeczne. Jeśli to zadziała (choć czasu wiele nie ma, rok wyborczy lada moment ruszy), a premier Mateusz Morawiecki w bardziej zdecydowany sposób weźmie na siebie odpowiedzialność za losy tego zadania, PiS może wyjść z tej strategicznej próby obronną ręką.
Zakładając jednak, że do głębokiego taktycznego resetu i przegrupowania sił nie dojdzie, trzeba pamiętać, że do pewnego czasu, przy odpowiednich wykonawcach, catenaccio może być skuteczne. Warunek jest jeden - trzeba umieć przeprowadzić zabójcze kontrataki i mieć do nich wykonawców. No i liczyć się z tym, że większość publiczności często psioczy na taką rozgrywkę. Koniec końców jednak najważniejsza jest skuteczność, a nie noty za styl. Przynajmniej w futbolu, polityka ma jednak czasem inne reguły gry.
ZOBACZ KONIECZNIE WYWIADY WPOLSCE.PL Z MINISTREM PIOTREM NAIMSKIM I MARSZAŁKIEM STANISŁAWEM TYSZKĄ
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/424943-polityczne-catenaccio-pis-czy-ta-strategia-moze-zadzialac