Ruch „Żółtych kamizelek” już zdążył osłabić obóz władzy i wytknąć słabości francuskiej demokracji. Konsekwencje wyborcze poniesie obóz Macrona
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Jacek Saryusz-Wolski, poseł do Parlamentu Europejskiego.
wPolityce.pl: Czy spodziewa się Pan szybkiego zakończenia protestu „Żółtych kamizelek” i powinniśmy się nastawiać na to, że będzie to trwało dłużej?
Jacek Saryusz-Wolski: Do końca nikt nie wie jak długo te protesty potrwają, ale są dane ku temu, by sądzić, że będzie to trwało dłużej. Odwołanie podwyżki cen paliwa nie rozwiązało tej sprawy.
W takim razie, o co chodzi protestującym?
Jest to protest klasy średniej, będący wynikiem jej zubożenia, nadmiernym opodatkowaniem. Pojawiły się pierwsze próby analizy socjologicznej pokazujące, że są to przedstawiciele klasy średniej wypchnięci przez najbogatszych z centr wielkich miast, a przez imigrantów z przedmieść. Zostali wzięci w dwa ognie konsekwencji globalizacji. Przestudiowałem życiorysy ósemki oddelegowanej do rozmów z przedstawicielami władzy. Jest to właśnie klasyczna klasa średnia. Są to kierowca, przedsiębiorca, nauczycielka, urzędnik itd. Nie jest to żadna ekstrema, choć w tłum wmieszały się jak zwykle w takich sytuacjach grupy chuligańskie. Widziałem też ciekawą mapę, która pokazuje zaniedbane infrastrukturalnie regiony Francji. Miejsca wystąpień „Żółtych kamizelek” nakładają się na tę mapę. Jest to ruch ludzi wykluczonych, pokrzywdzonych ekonomicznie. Wyraźnie to przebija w wielu wypowiedziach, które pojawiają się w mediach francuskich. W mniejszym wydaniu podobne wystąpienia mają miejsce w Brukseli i Amsterdamie. Francuzi zagłosowali na Macrona i czują się oszukani. Obniżył podatki bogatym, nakładając obciążenia na biedniejszych. Pękł balon polityczny stworzony przez Macrona.
W Polsce pojawiają się nawet głosy o tym, że prezydent Francji to kolos na glinianych nogach i zaraz zostanie obalony. Jest taka realna perspektywa?
Macron nadal dysponuje instytucjami V Republiki, która jest, mówiąc łagodni, bardzo centralistyczno-prezydencka i bardzo mało partycypacyjno-demokratyczna. Parlament niewiele znaczy, wygrywający bierze wszystko. Demokratyczny głos musi znaleźć swoje ujście na ulicy. Jest to objaw pewnej choroby demokracji francuskiej. Poza wariantem rewolucyjnym nie ma możliwości odwołania prezydenta, jest tylko możliwość korekty przez niego kursu. Są tacy, którzy twierdzą, że z „Żółtych kamizelek” może narodzić się nowy ruch. I to nie jest tak, że nie ma do tego powodu. Niektórzy oczywiście próbują doszukiwać się okrzyków po rosyjsku. Jest to jednak ruch autentyczny, a inną sprawą jest to, że w takiej sytuacji zawsze przyklejają się wandale, chuligani i czynniki zewnętrzne.
Ile jest prawdy w opowieści o tym, że na na działaniach ruchu „Żółtych kamizelek” zyska Marine Le Pen?
Pojawienie się tego zjawiska pokazało, że ani skrajna lewica, czyli Melenchon, ani skrajna prawica, czyli pani Le Pen nie zyskują. Tu nie ma beneficjentów. Czy tak do końca będzie, zobaczymy w majowych wyborach europejskich. Na pewno uderza to w partię Macrona. Spotkałem się też z ciekawym stwierdzeniem, że w zasadzie początek ruchu „En Marche” był podobny do „Żółtych kamizelek” - było to wyzwanie rzucone istniejącym partiom politycznym. Okazało się jednak, że ruch Macrona był wydmuszką. Można oczywiście dopuścić wariant, że ruch „Żółtych kamizelek” umrze śmiercią naturalną. Ale więcej wskazuje na to, że nie jest to przejściowy fenomen i może się z niego narodzić coś więcej. Na pewno będzie miał konsekwencje polityczne. Już zdążył osłabić obóz władzy i wytknąć słabości francuskiej demokracji. Konsekwencje wyborcze poniesie obóz Macrona.
Jak w Europie odbiera się brutalność francuskiej policji?
Jest oczywiście dezaprobata. Gdyby coś takiego działo się w krajach, które są dziś na celowniku elit zachodnioeuropejskich, czyli w Polsce czy na Węgrzech, to ogłoszono by koniec świata i zapowiedziano by, że trzeba wjechać tam czołgami. Zachowanie francuskiej policji nie mieści się w standardach europejskich. Ale pamiętajmy, że w Katalonii też było ostro i brutalnie, a Bruksela nabrała wody w usta.
Jak wygląda sytuacja w Brukseli?
Przedwczoraj wylatywałem z Brukseli. Kilka godzin później nie mógłbym już wyjść z domu. Postawiono policyjne ogrodzenia, służby nie wypuszczały lub legitymowały. Mowa tu oczywiście o tzw. dzielnicy europejskiej. Widziałem zasieki z drutu kolczastego i stanowiska dla policji. Ale skala była w porównaniu z Paryżem relatywnie mała. Ale sam fakt, że przelało się to poza granice Francji, ma swoje znaczenie.
Rozmawiał Tomasz Karpowicz.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/424788-saryusz-wolski-o-brutalnosci-francuskiej-policji
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.