Utrzymanie kultu peerelowskich fetyszy okazało się wielkim zwycięstwem Platformy.
Przywiązanie do tradycji to rzecz piękna i wzniosła. Jak widać Platforma z tradycją komunistyczną wręcz się zespawała. Gejzerem radości, że w stolicy powrócą nazwy z ukochanego PRL-u, postanowili zawstydzić nawet naturalnych strażników czerwonej pamięci, przyjaciół z SLD.
Gdy Naczelny Sąd Administracyjny uchylił zarządzenia wojewody mazowieckiego, zmieniające nazwy ulic w Warszawie w związku z ustawą dekomunizacyjną i powróciła normalność, członkowie Platformy wpadli w euforyczny trans.
Sekcja intelektualna PO pod wodzą posła Marcina Kierwińskiego dawała upust nieposkromionej satysfakcji na Twitterze.
Przecież jaki to policzek dla Warszawy, że jest ulica Jacka Kaczmarskiego, Przemysława Gintrowskiego, Zbigniewa Romaszewskiego czy Zbigniewa Herberta. Dobrze, że cały czas mamy sądownictwo na poziomie z lat pięćdziesiątych i czujność rewolucyjna obywateli w togach nie uległa najmniejszej erozji.
Z tym, że ten powrót do starych nazw może wpływać pozytywnie na bezpieczeństwo ruchu. Poruszanie się Aleją Lecha Kaczyńskiego dla wielu proplatformerskich czy kodowskich kierowców było takim doznaniem jakby diabeł został pokropiony święconą wodą. Taki na co dzień miły i tolerancyjny człowiek, jak sobie raptem uświadomił, że jedzie trasą Lecha Kaczyńskiego, doznawał niekontrolowanego skoku nienawiści w organizmie. Zgrzytanie zębami, obłęd w oczach utrudniający widzenie, a jednocześnie bezwiedne dociskanie gazu, skutkujące jechanie komuś na bagażniku i wymachiwanie wiadomym palcem bez większego uzasadnienia, to tylko najlżejsze objawy. Co innego, gdy przemierza Aleję Armii Ludowej, wtedy jest wyluzowany, odprężony i wesoły.
O to, by Warszawa zachowała dumny socrealistyczny charakter dbała ekipa Hanny Gronkiewicz–Waltz bez zarzutu. I na szczęście obecny prezydent obiecał utrzymać jedynie słuszną linię tępiącą wszelkie przejawy patriotycznych demonstracji.
Stanowiska w Ratuszu nie straci podporucznik MO Ewa Gawor perfekcyjnie organizująca prowokacje podczas obchodów rocznicy 1 sierpnia, i niezwykle doświadczona w rozbijaniu Marszu Niepodległości, 11 listopada. Takie zasługi nie mogą pozostać niedocenione.
Drgawki w Platformie wywołuje jeszcze pomnik Lecha Kaczyńskiego na pl. Piłsudskiego. Nie dość, że prezydent Lech Kaczyński spoczywa razem z Marszałkiem w krypcie pod Wieżą Srebrnych Dzwonów na Wawelu, to jeszcze stoi obok niego na tym samym placu, jakby to miało coś zasugerować.
Mówienie o braku programu partii Grzegorza Schetyny nie ma realnych podstaw. Dewastowanie każdego przejawu polskości i tożsamości narodowej, sygnowane zwrotem „polskość to nienormalność”, połączonego z rozgrabianiem kraju, to jest konkret, który PO ma na sztandarach. I tego się trzyma, i tego się będzie trzymać.
Nic, więc dziwnego, że powrót do nazewnictwa ulic zaaplikowanego nam przez sowietów tak raduje członków, obecnie efemerydy POKO.
Urządzili by pewnie pokaz fajerwerków, ale wiadomo, że budżet Warszawy można spożytkować znacznie roztropniej , by Platforma rosła w siłę, a ludziom się żyło mniej dostatnio.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/424710-feta-w-po-po-przywroceniu-komunistycznych-nazw-ulic