Można nie zgadzać się z wyrokami sądowymi. Można więc również nie zgadzać się z wyrokiem, który wydała sędzia Weronika Klawonn. Dla mnie ta jego część, w której uwolniła ona Lecha Wałęsę od konieczności przeproszenia Jarosława Kaczyńskiego za nazwanie go chorym psychicznie, a także za absurdalne sugestie, jakoby stał on za rzekomym fabrykowaniem ubeckich kwitów na niegdysiejszą legendę „Solidarności”, jest kontrowersyjna. Mimo że sąd skonstatował zarazem naganność – również w tych wypadkach – zachowania Wałęsy, a swój wyrok oparł na zasadzie prymatu wolności słowa, krytyki politycznej oraz założeniu, że polityk musi mieć grubą skórę, to werdykt w tym zakresie pozostaje dla mnie dyskusyjny. Dyskusyjny zwłaszcza w zakresie kwestii rzekomego fabrykowania kwitów – można przecież zasadnie argumentować, że to, podobnie jak zasadniczy zarzut, dotyczący Smoleńska, jest przecież kwestią faktów (których Wałęsa nie dowiódł ani nawet nie uprawdopodobnił), a nie ocen. Dyskusyjny zwłaszcza w zakresie kwestii rzekomego fabrykowania kwitów – można przecież zasadnie argumentować, że to, podobnie jak zasadniczy zarzut, dotyczący Smoleńska, jest przecież kwestią faktów (których Wałęsa nie dowiódł ani nawet nie uprawdopodobnił), a nie ocen.
Dyskusyjny, ale właśnie tylko dyskusyjny, a nie oburzający. Politycy mówią o sobie (niestety) rzeczy straszne. Próba sądowego zamknięcia im ust byłaby niebezpiecznym precedensem.
Zaś przede wszystkim – w swej zasadniczej treści wyrok jest dla Wałęsy druzgocący. I nie tylko dla niego osobiście. Legenda, według której Jarosław Kaczyński miał rzekomo polecić czy poradzić bratu, aby bez względu na warunki nakazał lądowanie w Smoleńsku (skądinąd kilkakrotnie dezawuowana nie przez kogo innego, tylko b.szefa badającej katastrofę komisji Macieja Laska, z którego wyliczeń wynika że słynna rozmowa braci odbyła się w momencie, w którym ś.p.prezydent nie mógł jeszcze w ogóle mieć wiedzy o tym, że cokolwiek zagraża lądowaniu o czasie) jest mitem, konstytutywnym dla najbardziej radykalnego „antyPiSu”. Uderzenie w ten mit jest dla wyznawców religii antysmoleńskiej potężnym ciosem. A fakt, że uczyniła to sędzia, której nie sposób uznać za zwolenniczkę partii rządzącej – jest ciosem podwójnym. W tym sensie jest to znaczący fakt polityczny.
I nie jest prawdą, jakoby wyrok nie mógł być inny. Dlaczego np. nie uznać, że Wałęsa może i się mylił, ale nie przekroczył granic krytyki, a tak w ogóle to i w tej sprawie trzeba uznać, że nakazanie mu przeprosin byłoby ciosem dla wolności słowa? Można? Przecież można, przecież to uznaniowe, a w ogóle to sąd ma swobodę oceny dowodów, itd. Polskie sale sądowe widziały już nie takie absurdy.
Pani sędzia Klawonn ma oczywiste poglądy polityczne, które są antypisowskie. Manifestowała je niedawno słynną koszulką, a i w czasie rozprawy oraz uzasadnienia wyroku można było te poglądy bardzo łatwo wyczuć. Nie jest typem przezroczystego sędziego, i to mi się nie bardzo podoba. Ale wydając wyrok, w jego zasadniczej części potrafiła, przynajmniej subiektywnie, wznieść się poza te poglądy i własny pogląd na strony. Mimo że musiała mieć świadomość opisanego powyżej politycznego znaczenia wydawanego przez siebie wyroku, wpływającego na rzeczywistość w sposób i stronę, które jej samej nie mogły się podobać.
To ważne i w jakimś zakresie podnoszące na duchu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/424471-wyrok-ktory-podnosi-na-duchu