Mieliśmy już kilka lat temu w Polsce szczyt klimatyczny, przygotowany w pocie czoła przez ministra Jana Szyszko i rząd PiS. Po zmianie władzy, przełomowa szansa dla Polski została całkowicie zaprzepaszczona przez rząd Donalda Tuska. Czy obecny rząd Prawa i Sprawiedliwości uniknie błędy swoich poprzedników? Nieobecność prof. Szyszko w roli głównego negocjatora, niepokoi. Tym większe są oczekiwania wyborców, którzy od miesięcy obawiają się, że Polska ulegnie presji, zgodzi się na koncepcję dekarbonizacji i odejdzie od linii wypracowanej przez ministra Jana Szyszko, który skutecznie wzmacniał suwerenność energetyczną naszego kraju. Czy rząd Morawieckiego podtrzyma klimatyczny sukces rządu Beaty Szydło?
Rusza COP24 – największe wydarzenie energetyczne świata. Swoją rangą szczyt klimatyczny przerasta nawet ten paryski, na którym – przy wielkim zaangażowaniu ministra Jana Szyszko i premier Beaty Szydło – udało się wypracować korzystne dla Polski Porozumienie Paryskie. Sformułowano w nim pojęcie neutralności klimatycznej, które po raz pierwszy nie ograniczało się do uderzającej w polską energetykę dekarbonizacji. Neutralność klimatyczna ma zostać osiągnięta do roku 2050, ale oznacza to wdrożenie prostej zasady: kraje mogą emitować tyle dwutlenku węgla, ile będą pochłaniały. W takim ujęciu problemu, Polska jest doskonale przygotowana. Mamy już, osiągnięte przez lata, ogromne sukcesy redukcyjne, a jednocześnie wypracowaliśmy koncepcję pochłaniania dwutlenku węgla emitowanego do atmosfery, w czym ogromną rolę odgrywają Lasy Państwowe.
W 2015 roku Ministerstwo Środowiska wraz dyrekcją Lasów Państwowych stworzyło własny unikalny plan dobrego wykorzystania lasów do wyłapywania CO2 z atmosfery w ramach Europejskiego Systemu Pochłaniania. LP mogłyby na tym zarobić nawet 200 mln zł rocznie, jednocześnie regenerując lasy, powiększać ich powierzchnię, regenerując gleby i zachowując bioróżnorodność. Koncepcja pochłaniania CO2, dzięki usilnym staraniom ministra Jana Szyszko i premier Beaty Szydło, wpisana została do porozumienia paryskiego, przyjętego w grudniu 2015. W kwietniu 2016, zostało uroczyście podpisane w siedzibie ONZ w Nowym Jorku.
To oznacza, że wróciliśmy do korzeni i realizujemy politykę klimatyczną zgodnie z Konwencją Klimatyczną, która wyraźnie mówi, że jej celem jest zmniejszenie koncentracji CO2 w atmosferze - jak najszybciej, jak najtaniej, jak najbardziej efektywnie, równocześnie wykorzystując do tego dwa kierunki działań: po pierwsze – mniej emitować, czyli na bazie innowacyjności poszukiwać odpowiednich rozwiązań technologicznych; po drugie – wychwytywać ten dwutlenek węgla z atmosfery po to, by regenerować gleby, lasy, a w związku z tym chronić bioróżnorodność, systemy przyrodnicze, które wpływają na to, że mamy lepszą wodę i lepsze powietrze
— tłumaczył wówczas minister Jan Szyszko w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
Polska postawiła na swoim, wskazując że cały świat musi włączyć się w politykę klimatyczną, a poprawa jakości powietrza nie może ograniczać się do likwidowania kopalń. Po raz pierwszy od wielu lat, udało się polskiemu rządowi przekonać światowych polityków do wyjścia poza ciasne horyzonty zideologizowanej już dekarbonizacji. Wydawało się, że wkraczamy w etap energetycznej suwerenności i mamy mocne karty, które pokonają bałamutne teorie silniejszych państw świata. Nawet powierzchowna analiza wskazywała przecież mechanizm, według którego działają. Gdy straciły możliwość uzależniania słabszych krajów od ich własnych zasobów energetycznych, uruchomiły mechanizm uzależniania ich od własnych technologii. Francja i Niemcy nie mają sobie równych. Jedni wciskają nam stare, zdezelowane wiatraki, przekonując do energii wiatrowej, drudzy dominują w kwestii atomu. Rząd premier Beaty Szydło przełamał tę tendencję w Porozumieniu Paryskim.
Potężna, światowa gra interesów została zatrzymana. Ustalono, że do 2050 roku wdrożona osiągniemy neutralność klimatyczną, ale zdefiniowano je w sposób, który nie uderza w interesy Polski. Co więcej, zapisując w porozumieniu kwestię pochłaniania, zerwano z ideologią dekarbonizacji. Nie spodobało się to międzynarodowym graczom. Robiono wszystko, by odwrócić ten nowy trend. Atak na Polskę, zwłaszcza na ministra Szyszko był potężny. Działano na tyle skutecznie, że wyeliminowano go z gry. Czy dalsze kroki będą równie bezwzględne? Już dziś wiadomo, że Komisja Europejska próbuje zmienić zapisy porozumienia paryskiego, choć nie ma żadnej mocy, by ingerować w postanowienia zapadłe na forum ONZ. Tuż przed COP24 zaczęto majstrować przy pojęciu neutralności klimatycznej, twierdząc że oznacza ono, powstrzymanie emisji CO2 do roku 2050.
Rozwiązanie wypracowane przez Polskę jest kluczowe i możliwe do zrealizowania. Sprawę pochłaniania Polska jest gotowa wdrożyć choćby teraz. Jesteśmy w stanie w każdej chwili rozpocząć pochłanianie na poziomie 42 mln ton rocznie przy cenie 2,5 euro za jedną tonę. Dlaczego mamy płacić 25 euro za redukcję emisji CO2, skoro możemy to samo zrobić pochłonięciem emisji za 2,5 euro? Czy przedstawimy tę koncepcję skutecznie na szczycie COP24? Czy Polska zdoła przekonać światowych polityków do własnej koncepcji, zapewniając tym samym bezpieczeństwo energetyczne i suwerenność gospodarczą? To potężne wyzwanie dla rządu Mateusza Morawieckiego. To także test niezależności i wierności danemu wyborcom słowu.
CZYTAJ TAKŻE: „Ostatni „energetyczny as” Polski wypadł wicepremierowi Pawlakowi z rękawa. Niestety niezauważenie.”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/423842-cop24-to-powazny-test-dla-rzadu-morawieckiego