Kto jak kto, ale polskie władze powinni wiedzieć, kto siedzi na Kremlu i do czego te władze są zdolne

— mówił w programie „Strefa Starcia” na antenie TVP Info Jacek Karnowski, redaktor naczelny tygodnika „Sieci”.

„Dziś Gruzja, jutro Ukraina, a później może Polska” - słowa prezydenta Lecha Kaczyńskiego, wypowiedziane w 2008 roku w stolicy Gruzji, nie tracą na aktualności. Boleśnie dowodzi temu kolejny przejaw agresji Rosji wobec Ukrainy.

Lech Kaczyński widział dużo dalej niż inni. Działał pod niezwykle silną presją i jego zdolność do utrzymania tego kursu – dzisiaj wiemy, że słusznego – w obliczu takiej nawały, to dowód jego heroizmu

— komentował Jacek Karnowski.

Reset w stosunkach z Rosją w wykonaniu Donalda Tuska i jego ekipy wynikał po części z ogólnej europejskiej atmosfery, ale był też złamaniem polskiego BHP

— zaznaczył.

Kto jak kto, ale polskie władze powinni wiedzieć, kto siedzi na Kremlu i do czego te władze są zdolne. Ale zignorowały to, co świadczy o nich fatalnie; igrali z ogniem

— stwierdził redaktor naczelny tygodnika „Sieci”.

Jego zdaniem obecny imperializm rosyjski przypomina czasu sprzed wybuchu II wojny światowej

Sytuacja jest dokładnie ta sama! Agresja za agresją, połykanie i wasalizacja kolejnych sąsiadów

— powiedział.

Jak podkreślał europoseł PiS Zbigniew Kuźmiuk, gdyby nie interwencja prezydenta Lecha Kaczyńskiego w 2008 roku, Gruzja w obliczu inwazji Rosji mogłaby nawet przestać istnieć.

Każdy inny kraj może sobie pozwolić na uniki, ale nie Polska. Nie chodzi o romantyzm, ale o to, że będziemy pierwszym celem imperializmu rosyjskiego, bo leżymy na korytarzu do Niemiec. To nie jest nasze widzimisię

— mówił dalej Jacek Karnowski.

To gra o podmiotowość

— stwierdził.

kpc/TVP Info