„Skąd przyszliśmy? Kim jesteśmy? Dokąd idziemy?”. Tytuł obrazu Paula Gauguina mógłby stanowić podsumowanie burzy wokół postawy ambasador USA Georgette Mosbacher wobec rządzących. Dodajmy - rządzących Polską. Bo w całej sprawie nie chodzi tylko o koszmarne babole w liście do premiera…
Pal licho nieszczęsną korespondencję, choć i ona mówi sporo o stosunku przyjaciół zza wielkiej wody do ubogich krewnych mieszkających nad Wisłą.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Poważna wpadka ambasador Mosbacher. Literówki w nazwiskach, Morawiecki jako minister, Brudziński bez imienia
Warto zwrócić uwagę na słowa, jakie padły podczas spotkania Mosbacher z członkami Zespołu Parlamentarnego Polska-Stany Zjednoczone.
Myślę, że gdybyśmy współpracowali bardziej ściśle, bardziej na bieżąco, to w przypadku takich ustaw, np. taką ustawą była ustawa związana z IPN-em… To gdybyśmy byli skonsultowani odpowiednio wcześniej, moglibyśmy wyrazić nasze stanowisko odpowiednio wcześnie
— powiedziała ambasador USA.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: TYLKO U NAS. Wiemy, co dokładnie Mosbacher powiedziała o wolności mediów. „Kongres nie będzie tolerował takich rzeczy”. STENOGRAM
„Gdybyśmy byli skonsultowani odpowiednio wcześniej”… Czyżby nadwiślański lud winien konsultować swoje prawo z przedstawicielami obcego – jakby nie było – państwa? „W przypadkach takich ustaw”… Tylko kto ma decydować, która regulacja jest „taką ustawą”? List do premiera Morawieckiego dobrze wpisuje się w tę retorykę. Mosbacher przybiera pozę przemiłej nauczycielki, która ni z tego, ni z owego potrafi wytarmosić niesfornego ucznia z ucho.
Ale oczywiście jesteśmy w ważnym strategicznym sojuszu z USA, są umowy, wizyty, jest wreszcie amerykańska armia, itp., itd. Tylko nie łudźmy się, że w tej relacji z ubogiego krewnego awansowaliśmy na partnera. Wystarczy przypomnieć burzę wokół nowelizacji ustawy o IPN zupełnie niewspółmierną do realnych lub urojonych zagrożeń we wzajemnych stosunkach. Teraz mamy kolejny akord tej niemiłej dla polskiego ucha symfonii. Wkładanie zatyczek nie oznacza, że jej nie ma.
Potencjału państwa nie buduje się poklepywaniem po plecach. Ładne uśmiechy i ciepłe słówka nie zastąpią silnych instytucji. Ale po co to piszę… Przecież jest super. Zawsze było. Zawsze się tym chwaliliśmy. I pewnie dalej będziemy chwalić.
To tak a propos Gauguina.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/423306-list-mosbacher-to-tak-dla-przypomnienia-kim-jestesmy