Mam nadzieję, że takiego listu nie było. Ten list – jeżeliby istniał – świadczyłby tylko o tym, że trwa proces wdrażania się i nauki funkcji ambasadora przez nową osobę, która sprawuje ten urząd. Taki list – gdyby istniał – byłby ogromnym błędem, nietaktem i byłby przeciwskuteczny. Mam nadzieję, że takiego listu po prostu nie ma. Taki list szkodzi dobrym relacjom
— ocenił na antenie Radia Maryja Jan Dziedziczak, poseł PiS, były wiceminister spraw zagranicznych.
W poniedziałek tygodnik „Do Rzeczy”, poinformował, że ambasador USA w Polsce przesłała na ręce premiera Morawieckiego list komentujący śledztwo ws. środowisk neonazistowskich w Polsce oraz materiału telewizji TVN na ten temat.
Jak informuje tygodnik, ambasador Mosbacher miała napisać w liście, że Stany Zjednoczone nie będą tolerować – wypowiadanych publicznie przez polskich polityków – krytycznych słów pod adresem dziennikarzy stacji TVN, którzy zrealizowali materiał o funkcjonowaniu domniemanego nazistowskiego środowiska w Polsce.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Niepokojące wieści… Ambasador USA pisze „kontrowersyjny” list do premiera? Spotkanie z Mosbacher odwołuje Gowin?
Część mediów opublikowała zdjęcia przedstawiające cały list. Jest on pełen wpadek, a także błędów w nazwiskach.
CZYTAJ TAKŻE: Poważna wpadka ambasador Mosbacher. Literówki w nazwiskach, Morawiecki jako minister, Brudziński bez imienia
Z kolei we wtorek prezydencki rzecznik Błażej Spychalski poinformował, że kopia listu ambasador USA Georgette Mosbacher do premiera Mateusza Morawieckiego, przeznaczona do wiadomości prezydenta Andrzeja Dudy, wpłynęła do Kancelarii Prezydenta.
CZYTAJ TAKŻE: Kancelaria Prezydenta potwierdza. Andrzej Duda dostał kopię listu od ambasador Georgette Mosbacher
Były wiceszef MSZ, komentując tę sprawą na antenie Radia Maryja, wypowiadał się z ostrożnością co do faktu istnienia tego listu.
Trzeba podkreślić, że wszystkie te informacje jakie do nas dochodzą, są to informacje nieoficjalne, nie pod nazwiskiem, niepotwierdzone. Możemy tylko na bazie tego rozmawiać
— tłumaczył.
Podkreślę, że wypowiadam się w swoim imieniu jako szeregowy poseł. Mam nadzieję, że takiego listu nie było. Ten list – jeżeliby istniał – świadczyłby tylko o tym, że trwa proces wdrażania się i nauki funkcji ambasadora przez nową osobę, która sprawuje ten urząd. Taki list – gdyby istniał – byłby ogromnym błędem, nietaktem i byłby przeciwskuteczny. Mam nadzieję, że takiego listu po prostu nie ma. Taki list szkodzi dobrym relacjom
— podkreślił Dziedziczak.
Jeśli to okazałoby się prawdą, to mielibyśmy do czynienia z całkowitym brakiem konsekwencji, całkowitą polityką podwójnych standardów
— ocenił.
Jak zaznaczył, dziennikarze TVN-u cieszą się pełną swobodą w wykonywaniu swojej pracy, w możliwości wstępu do Sejmu, czy zadawania pytań wszystkim politykom.
Natomiast, jeśli ta stacja zanotowuje najłagodniej mówiąc – wpadkę, a prawda jest taka, że dokonuje absolutnie niedopuszczalnej manipulacji – są zeznania, są w tej sprawie procedowane wyjaśnienia – to rzeczywiście są to podwójne standardy i tego nie da się wytłumaczyć
— stwierdził poseł PiS.
CZYTAJ WIĘCEJ:
kpc/Radio Maryja/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/423103-dziedziczak-jezeli-ten-list-by-istnial-to-bylby-bledem