Informacja o wysłaniu listu przez ambasador Georgette Mosbacher do premiera Mateusza Morawieckiego obiegła Polskę lotem błyskawicy. Okazuje się, że uwagę przykuwa nie tylko jego przesłanie…
Zdjęcie listu opublikował na Twitterze dziennikarz Marcin Makowski. Zauważa, że jego forma jest daleka od ideału.
Zwrócenie się do premiera Morawieckiego jako „ministra”, literówka w nazwisku, odręczny dopisek do listu, wprost wyartykułowane żądanie, że nie można krytykować stacji TVN, przesłanie pisma do „Ministra Brudzińskiego” (bez imienia) z „Ministry of Interior” (?). Co to ma być?
— napisał na Twitterze Marcin Makowski.
Korespondent Polskiej Agencji Prasowej w Londynie Jakub Krupa, w tej wpadce ambasady Stanów Zjednoczonych nie widzi złej woli.
Brytyjczycy też często robią literówki, szczególnie przy - ski i właśnie - iecki, nie szukałbym w tym złej woli tam, gdzie jej nie ma. Pewnie, że powinni to sprawdzić i wyłapać, nie będę tego bronił, ale nie brałbym tego jako jakiś dyshonor. A Interior to częste tłumaczenie MSW.
— podkreśla Jakub Krupa.
Ambasador Mosbacher broni dziennikarz Patryk Słowik.
Odręczny dopisek akurat nie jest niczym złym. Pokazuje, że to ambasador osobiście zainteresował się wysyłanym listem i osobiście przekazuje informacje
— stwierdza Patryk Słowik.
Marcin Makowski zwraca uwagę, że w korespondencji tego szczebla wypadałoby znać nazwisko osoby do której się pisze.
Przy poważnych sytuacjach zna się nazwisko premiera rządu, do którego się pisze i ministra, którego daje się w CC.
— uważa dziennikarz.
CZYTAJ TEŻ: Déjà vu: kanclerz Niemiec i ambasador USA tak jak ich poprzednicy w czasach stanu wojennego
Twitter, rs.
-
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/423013-wpadka-mosbacher-literowki-morawiecki-jako-minister