Zacytuję słowa szefa KE, którego zapytano, dlaczego karze się Portugalię za nieprzestrzeganie pewnych standardów finansowych, ale Francję, która łamie je częściej i bardziej, już nie. Jean-Claude Juncker odpowiedział: „A bo to jest Francja”. Niestety, jeżeli Europa będzie Europą dla „równych i równiejszych” - jak w powieści George’a Orwella „Folwark zwierzęcy” - to będzie się coraz bardziej pogrążać w chaosie
— mówił w rozmowie z portalem wPolityce.pl Ryszard Czarnecki, europoseł Prawa i Sprawiedliwości.
wPolityce.pl: Kilkadziesiąt tysięcy ludzi na ulicach, brutalność policji, sceny niemal jak z pola bitwy – to obraz protestu „żółtych kamizelek” w Paryżu. A rzekomo to w Polsce maszerują faszyści, są awantury i burdy. Można więc zapytać ironicznie: demokracja we Francji kwitnie?
Ryszard Czarnecki: Warto przede wszystkim starać się patrzeć na genezę, a nie na same protesty, rzeczywiście brutalnie tłumione przez policję. Uwaga, te podwyżki cen paliwa nie wzięły się z tego, że budżet francuski jest na krawędzi i prezydent Emmanuel Macron szuka pieniędzy. To efekt polityki względem CO2, czyli forsowania pewnej polityki klimatycznej i ekologicznej. Także jest to pewien sygnał, że nie wszystko złoto, co się świeci i tak bardzo chwalona europejska polityka klimatyczna - dla Polski skądinąd bardzo ryzykowna - ma jak widać fatalne następstwa ekonomiczne i społeczne. Zwracam uwagę, że Francja jest krajem, który bardzo lubi pouczać innych, stawiać się w roli prokuratora i sędziego, jeśli chodzi o kwestie gospodarcze, a tymczasem ma gigantyczny – i wciąż rosnący - deficyt długu publicznego. Gdyby nie skupowanie przez Europejski Bank Centralny długów krajów Europy Południowej, w tym Francji, ta sytuacja byłaby dużo grosza.
Natomiast, co do samych manifestacji, to myślę, że czynniki ekonomiczne były tylko pretekstem. To był gniew francuskiego społeczeństwa wobec prezydenta Macrona, który ma najniższe poparcie po półtora roku prezydentury w historii V Republiki. Tym bardziej nie powinien pouczać innych. Przypomnę, że parę dni temu prezydent Macron wzywał, żeby państwa narodowe odchodziły do lamusa i mówił, że przyszłością Unii jest tylko coraz większa rola instytucji europejskich. Właśnie Francuzi pokazują, co myślą o takim prezydencie, który zajmuje się sprawami zewnętrznymi, a nie swojego kraju.
A brutalność francuskiej policji? Ciekawe, czy będą jakieś interpelacje w Parlamencie Europejskim i czy zajmie się tym Komisja Europejska. Gdyby to wydarzyło się w Polsce, z pewnością by tak było. Pokazuje to tylko, że dzisiaj UE jest dla Unią dla silnych, jest Unią podwójnych standardów, że to, co uchodzi we Francji, nie uszłoby w innych krajach. Zacytuję słowa szefa KE, którego zapytano, dlaczego karze się Portugalię za nieprzestrzeganie pewnych standardów finansowych, ale Francję, która łamie je częściej i bardziej, już nie. Jean-Claude Juncker odpowiedział: „A bo to jest Francja”. Niestety, jeżeli Europa będzie Europą dla „równych i równiejszych” - jak w powieści George’a Orwella „Folwark zwierzęcy” - to będzie się coraz bardziej pogrążać w chaosie.
Wspomniał Pan o kwestii zrzeczenia się suwerenności na rzecz UE. Takie słowa wypowiedziała głośno i kanclerz Niemiec Angela Merkel. Czyli to jedyna recepta unijnych liderów na wszelkie problemy?
Od hasła więcej Europy w Europie nie będzie lepiej, tak jak od mieszania łyżeczką, bez dosypywania cukru, herbata nie będzie słodsza. To są slogany, ale to również przykład hipokryzji. Kanclerz Niemiec inicjowała przecież to, żeby Bundestag uzyskał funkcje kontrolne dla regulacji unijnych, by mógł w większym stopniu odrzucać te decyzje Brukseli, o ile będą niekorzystne dla państwa niemieckiego. Niemcy mówią bliższym i dalszym sąsiadom, by wyrzekali się suwerenności, ale w praktyce politycznej robią coś zupełnie innego, wręcz zwiększają mechanizmy blokujące to wyrzekanie się suwerenności. Patrzmy więc nie na słowa, ale czyny kanclerz Merkel, która zadbała o to, aby jej państwo jak najwięcej zachowało dla siebie.
Chciałbym zapytać również o Brexit, ale z perspektywy Polski. Czy sytuacja Polaków na Wyspach, po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE na mocy przyjętego właśnie porozumienia, jest bezpieczna?
Dla Polski Brexit jest tematem ważnym w dwóch konkretnych wymiarach narodowych. Po pierwsze, pieniądze. Czyli dopilnowanie, aby budżet unijny nie był mniejszy przez fakt, że Wielka Brytania wychodzi na 2,5 roku przed zakończeniem perspektywy siedmioletniej. Chodzi o to, aby Londyn płacił do końca. To bardzo ważne dla naszego kraju, jako poważnego beneficjenta środków unijnych. Ale musimy też pilnować własnych interesów z Wielką Brytanią, jako ważnym partnerem i krajem członkowskim NATO. Po drugie, to sprawa Polaków w Wielkiej Brytanii. Pan premier Mateusz Morawiecki jest urzędowym optymistą. Rozumiem, że musi być. Natomiast, trzeba mówić szczerze i prosto w oczy o tym,że sytuacja Polaków, którzy przyjadą do Wielkiej Brytanii, będzie dużo trudniejsza pod względem formalno-prawnym, gospodarczym, ale i pewnej atmosfery. Co do sytuacji naszych rodaków, którzy już tam są, to kwestie formalno-prawne mogą być załatwione pozytywnie. Ale obawiam się, czy ta atmosfera społeczna – o której wspomniałem - po tym ciężkim „rozwodzie”, po tym jak UE upokarzała Londyn – nie tyle z chęci odwetu, co przestrogi dla innych krajów, które rozważałyby podobny krok - nie pójdzie w kierunku niechęci wobec cudzoziemców, także Europejczyków, a w tym Polaków. Takie zachowania mogą być tolerowane, może dojść do udawania przez władze lokalne i centralne, że tego problemu nie ma.
Not. ak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/422734-ryszard-czarnecki-macron-nie-powinien-pouczac-innych
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.