„Starcie Andrzeja Dudy z Donaldem Tuskiem zapowiada się emocjonująco” - emocjonuje się portal Wirtualnej Polski. Że „będzie gorąco“, bo obaj cieszą się prawie takim samym poparciem obywateli. „Donald Tusk będzie prezydentem?! Współpracowniczka ujawnia jego ostateczne plany“ - przesądza inne portal, ze znakiem zapytania pro forma w krzykliwym tytule…
Były czasy w szanujących się redakcjach, że gdy ktoś stawiał pytajnik w tytule tekst lądował w koszu. Oznaczał bowiem, że piszący nie mieli pojęcia, o czym pisali. Ale czasy się zmieniły, priorytetem stało się bicie piany. „Rzeczpospolita“ zleciła, a inne redakcje powtórzyły ze znakami zapytania lub bez, że podobno w pierwszej turze wyborów urzędujący prezydent Duda zdobyłby 37 proc., a Tusk, tymczasem szef Rady Europejskiej, 36 proc. głosów. Stąd wnioski, jak ten:
„Zacięta walka o władzę, afery, niesnaski, a w końcu kontrowersje związane z ustawą aborcyjną, Sądem Najwyższym czy innymi aferami przypieczętowały spór. Również sprawa Amber Gold nie wpłynęła pozytywnie na działania partii rządzącej, a pokazała tylko nagonkę na Donalda Tuska“
— namaszcza tego ostatniego portal pikio.pl. Biedny, wspaniały Tusk, wreszcie lud się poznał na tych aferzystach z PiS, któremu „sondaże spadają“, co prawda „na razie ma większość, ale może się to diametralnie zmienić“. I na poparcie przytacza jakże miarodajne źródło:
„Tusk wróci po zakończeniu kadencji w PE do Polski i powalczy
— „ujawniła“ portalowi… była premier, „jedna z jego dawnych współpracownic Ewa Kopacz“, więc PiS „ma się już obawiać“…
Druga strona też nie zasypia gruszek w popiele, „wraca koszmar“, „Boże chroń Polskę przed Tuskiem“, wybrzmiewa jak panika na „Titanicu“ z mediów wczoraj niepokornych, dziś spokorniałych. Czy rzeczywiście Polki i Polacy są tak ciemni, że dadzą się wciągnąć w ten chocholi taniec?
To, że opozycja usiłuje wykreować byłego premiera - którego rządy charakteryzują gigantyczne skandale i afery (autostradowa, Amber Gold, gazowa, hazardowa, paliwowa, podatkowa, reprywatyzacyjna, stadionowa, stoczniowa, taśmowa, VAT-owska, wyciągowa, zbrojeniowa, zegarkowa i co tam jeszcze…), a także totalna wyprzedaż interesów narodowych, jak zawarcie wieloletniego kontraktu z Rosją na zakup gazu po najwyższych cenach, co było nawet przedmiotem interwencji UE, czy sprzedaż za bezcen prawa do emisji CO2 itd…. - tegoż szefa rządu, który pod koniec urzędowania bił się publicznie w piersi, że nigdzie się nie wybiera, że ma w Polsce wiele do zrobienia, a cichcem dogadywał dzisiejszą fuchę w Brukseli, po czym porzucił własny gabinet, partię, własnych wyborców, wszystkich obywateli, kraj (czy kłamię…?!), i wyjechał…, powtórzę: że ta właśnie odsunięta od władzy ekipa usiłuje wykreować Tuska na wyczekiwanego, opatrznościowego męża stanu - jej sprawa, mówi to wszystko o całej tej menażerii…
Z braku laku dobry kit, być może „zwolennicy Tuska“ liczą na zbiorową amnezję Polek i Polaków, że jak wcześniej, bazując na rozniecanych przez nią antagonizmach i podziałach społecznych uda jej się zdobyć choć Pałac Namiestnikowski. Trzeba mieć zaćmę umysłową, żeby nie widzieć wszystkich tych starań aby - jak to ujął George Orwell – „łgarstwa brzmiały prawdziwie, głupie mordy wyglądały szacownie, a wiatr miał pozór solidnej materii”.
Można rzec, lepszego kandydata opozycji na prezydenta rządzący PiS nie mógłby sobie wymarzyć. Jednakże wdawanie się na poważnie w polemikę odnośnie do kandydatury Tuska na najwyższy urząd w państwie, jako tego, który miałby wywołać trzęsienie ziemi na naszej scenie politycznej stanowi dla niego wręcz nobilitację i poniekąd podnosi jego „akcje“. O to chodzi?
Oceniając sprawę na zimno, sondażowa zadyma i spekulacje na temat „jeźdźca na białym koniu“, niepokalanego rycerza kanclerz Angeli Merkel i szefa Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa, że przybędzie z Brukseli i rozgromi Dudę a później PiS są niczym innym jak tylko dmuchaniem w balon. Szanse Tuska na prezydenturę w Polsce są dziś takie, jak szefa Platformy z nazwy Obywatelskiej Grzegorza Schetyny na objęcie urzędu premiera, czy jak moje, że ja zostanę papieżem… Nie strzelać z armat do muchy, nie robić drugiego kroku przed pierwszym, po prostu robić swoje. Wbrew pozorom, wyborcy nie są aż tacy głupi, ani głupsi, jak wydaje się nie tylko pluszakowi Donalda Tuska, dyżurnemu redaktorowi naczelnemu Newsweeka i nie tylko…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/422622-dmuchanie-w-balon