Nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym, a co za tym idzie powrót do pracy sędziów odesłanych niedawno w stan spoczynku, a także pozostawienie na stanowisku I prezes SN Małgorzaty Gersdorf, to jak pisał Jacek Karnowski „bardzo gorzka pigułka”. I jest ona gorzka nie tylko dla sympatyków Zjednoczonej Prawicy, ale także dla jej przedstawicieli. Niemniej, ruch rządu jest dla mnie całkowicie zrozumiały, ale to nie znaczy, że nie można było tego zrobić lepiej. To czy będzie on skuteczny, to już całkowicie inna kwestia.
Rozmawiając dzisiaj w Sejmie z posłami PiS, nie ukrywali oni swojego zaskoczenia, a także lekkiej dezorientacji faktem, że będą procedować zmiany w Sądzie Najwyższym. Chociaż można było się ich spodziewać, nikt nie przypuszczał, że dojdzie do nich w takiej atmosferze. Posłowie nie ukrywali swojego zaniepokojenia reakcją elektoratu, mówił o tym chociażby Jan Mosiński.
Musimy patrzeć na to co robimy, poprzez wiązanie pewnych idei i decyzji z naszym elektoratem. Czy polityka ustępstw, którą realizujemy obecnie, choć w analizie politologicznej jest zrozumiała, będzie zrozumiała również przez nasz elektorat? Wymaga to zapewne jakiegoś konkretnego wystąpienia premiera Morawieckiego w mediach, który wytłumaczy powody wprowadzanych zmian. Nasz elektorat niekoniecznie musi to przyjąć i wtedy będziemy mieli problemy wizerunkowe
—mówił Mosiński.
Być może kierownictwo PiS stwierdziło, że załatwi sprawę podobnie jak konflikt z Izraelem o ustawę o IPN. Nagłe podpisanie wspólnej deklaracji przez premierów Morawieckiego i Netanjahu wywołało chwilą burzę, która jednak zaraz ucichła. Prawdopodobnie będzie tak i tym razem, co nie znaczy, że spór o reformę sądownictwa się zakończy.
Czemu rząd zdecydował się na tak radykalny ruch? Powodów jest kilka. W kuluarach posłowie mówią m.in. o uwarunkowaniach międzynarodowych, zbliżających się wyborach i wygaszaniu konfliktów, których nie ukrywajmy, ale rząd toczy sporo. Jak bardzo absurdalna by nie była teza o Polexicie, to daje ona wiatr w żagle opozycji i w interesie rządu było jak najszybsze jego zakończenie. Pisał o tym w tygodniku „Sieci” Konrad Kołodziejski.
Konflikt rządu z Unią wydaje się głównym źródłem energii dla opozycji. Dlatego prawica, chcąc odciąć antypis od zasilania, powinna podjąć próbę wygaszenia tego konfliktu. Jest to szczególnie ważne w kontekście przyszłorocznych wyborów do Parlamentu Europejskiego. Czasu jest jednak bardzo mało i to jest podstawowa trudność, która stoi dziś przed obozem rządzącym
—pisał Kołodziejski.
Orędownicy twardego kursu będą mówić o płaszczeniu się przed Unią Europejską, ale w perspektywie były chociażby kary finansowe jak w przypadku Puszczy Białowieskiej.
I co byśmy zrobili? Zapłacili? To byłby koniec
—przyznaje jeden z posłów PiS, który prosi o anonimowość.
Pozostaje jednak kwestia tego, czy nowelizacja załatwia całą sprawę. Jeden z posłów zauważa, że o wycofaniu wniosku o środki tymczasowe z TSUE i samej skargi decyduje Komisja Europejska.
Wątpię, że Timmermans to zrobi. Zrobiliśmy już bardzo wiele, ale mu ciągle coś nie pasuje. Zmieniliśmy podejście po zmianie premiera, były obiadki, dialog i nic. Po co to wszystko?
—pyta z żalem jeden z posłów, związany z polską dyplomacją.
Problem ten zauważa również korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon, która doskonale orientuje się w unijnych sprawach.
Nawet całkowite dostosowanie się do postanowienia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej ws. Sądu Najwyższego i nowelizacja ustawy o SN nie będą oznaczać automatycznego wycofania skargi Komisji Europejskiej z unijnego Trybunału. (…) Oznacza to, że - chociaż rząd PiS-u wycofuje się z kontrowersyjnych przepisów o Sądzie Najwyższym - w ich sprawie i tak może zapaść wyrok unijnego Trybunału. Oczywiście byłby to wyrok stwierdzający zgodność lub brak zgodności z unijnym prawem przepisów, które w momencie wydania orzeczenia już by nie istniały. A co za tym idzie: nawet jeśli wyrok TSUE byłby dla Polski niekorzystny, nie wiązałby się z karami finansowymi
Jeżeli tak by się potoczyły sprawy, pokazałoby to, co od dawna już wiemy, że Komisja Europejska ma po prostu polityczną twarz i żadne porozumienie z Warszawą ją nie obchodzi.
Co jednak można było zrobić lepiej? Z pewnością nie potrzebne były zapewnienia, że rząd nie cofnie się ani o krok w reformie. Dzisiaj posłowie, którzy bronili zmian w sądownictwie, muszą świecić oczami, a z pewnością nie jest to miłe w świetle kamer chociażby TVN-u. Ten sam ruch można było również zrobić wcześniej, można było się spodziewać stanowiska TSUE, choć z drugiej strony Trybunał dobitnie pokazał jaki jest dziś układ sił w Unii Europejskiej, a jest on delikatnie mówiąc mało przychylny władzom w Warszawie. Poprawy wymaga z pewnością również komunikacja rządu z własnym elektoratem, ale także z tymi wyborcami, którzy nie zawsze są za rządem. Wytłumaczenie czemu tak, a nie inaczej, nie pozostawiłoby tych osób samym sobie w sporze z sympatykami opozycji, którzy dzisiaj tryumfują.
Premier powinien być teraz w każdej telewizji i wyjaśniać te zmiany, aby narzucić własną narrację
—mówi jeden z posłów PiS.
Nie zapominajmy jednak, że rząd wiele w tej batalii wygrał i wiele zmian już się dokonało. Batalia była bardzo ciężka i wymagająca, a sił musi starczyć jeszcze na wiele miesięcy, bo przed nami seria wyborów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/422212-nowelizacja-ustawy-o-sn-to-racjonalny-ruch-rzadu