Spodziewałem się erupcji intelektu, a dostałem imprezę u cioci na imieninach, w dodatku po „obaleniu” domowych zapasów, gdy towarzystwo już głównie mamrocze. Na spotkaniu Klubu Obywatelskiego w Brukseli (w budynku europarlamentu) spotkały się (nie wiadomo z kim, bo na nagraniu nie widać tych tysięcznych tłumów) „legendy”, a może „legendowani”: Adam Michnik, Jan Lityński oraz Ludwika i Henryk Wujcowie. Spotkanie „legend” („legendowanych”?) poprowadził eurodeputowany PO Michał Boni. Spotkanie można uznać za niesamowite choćby z tego powodu, że trzeba się było bardzo wysilić, żeby cokolwiek usłyszeć. A gdy mówił Adam Michnik, zrozumienie czegokolwiek graniczyło z cudem. Ale czego się nie robi dla czytelników i w ich imieniu, nawet gdy może to mieć poważne skutki dla zdrowia (mojego oczywiście).
CZYTAJ RÓWNIEŻ: „Brak szacunku do instytucji państwa polskiego”; „Kloszardzi w paryskim metrze?”. Internauci komentują wycieczkę Michnika do Brukseli
Zagajając Michał Boni, wyjątkowo odważny i rezolutny (wiadomo: w europarlamencie nie ma już Janusza Korwin-Mikkego, bo zrezygnował z mandatu), walnął z grubej rury albo grubą rurą, co na jedno wyszło. Boni odkrył oto w Polsce „zamach na demokrację i zamach na rynek”. Tym groźniejszy, że nakładający się na to, co strasznego dzieje, na Węgrzech, we Włoszech, w Rumunii, Bułgarii, Czechach i na Słowacji. A dzieje się tak źle, iż „badania pokazują, że siły populistyczne, nacjonalistyczne mogą być drugą siłą [w Parlamencie Europejskim]”. Boni zrobił grunt dla Adama Michnika, który ujawnił najprawdziwszą, najgłębszą i najtajniejszą prawdę. Oto postępuje „putinizacja Polski”, implementowany jest „putinowski model państwa”. A dzieje się tak dlatego, że „putinowskie elementy zawłaszczania państwa są bardzo bliskie liderowi z Nowogrodzkiej”. Wszyscy pamiętają przecież, że to nie Michnik i jego koledzy, lecz „lider z Nowogrodzkiej” uważali Putina za nadzieję europejskiej demokracji, z zapartym tchem obserwowali jego demokratyczne postępy i im kibicowali. A w ramach docenienia wysiłków Putina 9 maja 2010 r. apelowali o palenie zniczy czerwonoarmistom, którzy przynieśli Polsce wolność i demokrację. A jeśli ktoś rozpoznał wtedy ze zniczami Michnika, Wajdę, Holland czy Jandę, to musiał to być przebrany Jarosław Kaczyński, a nie oni.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Michnik, Boni i Kozlovska w Brukseli. Cel? Nic nowego, nadawanie na rząd: „Z jednej strony szerzą rusofobię, z drugiej naśladują Rosję”
Adam Michnik bohatersko obnażył „narrację, która ludziom robi wodę z mózgu”, gdyż „jest zbudowana na kłamstwie”, „kłamią non stop”. W dodatku „mamy do czynienia z ludźmi, którzy nie mają najmniejszych skrupułów w mówieniu najgorszych, najbardziej ohydnych kłamstw, oszczerstw, kalumnii”. To bardzo odważne opisanie własnego środowiska i gazety, co trzeba docenić. I zgodzić się, gdy Adam Michnik mówi o tym środowisku, że „oni są werbalnie antyrosyjscy, a mentalnie putinowscy”. W efekcie „cała polityka jest taka, jakby jej scenariusz był napisany w moskiewskim KGB”. Nie wiem, czy chodziło o politykę redakcyjną czy szerzej, czyli o politykę opozycji. „Ja, Putin, mogę zamykać do więzienia kogo chcę” – mówił Michnik i nie wiadomo tylko, czy marzył czy obiecywał. To o Putinie musiało być autorefleksją, skoro o Prawie i Sprawiedliwości było oddzielnie (między kolejnymi „mamrotami”). I z tego, co oddzielne, dało się zrozumieć, iż „to, co teraz obserwujemy, to zespolenie tego, co najgorsze w tradycji sanacyjnej, najgorsze w tradycji endeckiej, a co skupiło się w PiS”. Czyli połączyła się antyrosyjska sanacja z prorosyjską endecją albo jakoś tak. I ten straszny melanż może się rozprzestrzeniać, gdyż „w opozycji jest gen swawolnej nieodpowiedzialności”. I nie dlatego, że Grzegorz Schetyna nie ma charyzmy, bo to nieważne, skoro „jest wybrany i nikt, w tym ja [Michnik], tego nie zmieni”. Do chłostania opozycji włączył się Jan Lityński. Stwierdził on, że „po 2005 r. PiS nadawał ton debacie publicznej”, a opozycja była tylko reaktywna. Albo dała się pisowcom omotać i ogłupić, skoro poparła ustawę o IPN, czyli „prawo dla inkwizytorów” oraz ustawę o CBA. Nikt w Sejmie nie był też „w stanie zaprotestować przeciwko oddawaniu hołdu NSZ”, nie był „w stanie głosować przeciwko nowelizacji ustawy o IPN, tylko opozycja wstrzymała się od głosu”.
Mimo strasznej straszności PiS, z ludźmi PiS „rozmawiać trzeba, choć nie wiadomo, czy można”. A trzeba dlatego, ze „pisizm jest uleczalny”. Michnik obwieścił w Brukseli, że uleczyli się Ludwik Dorn, Kazimierz Michał Ujazdowski, Paweł Zalewski i Bartłomiej Sienkiewicz. Z tym Sienkiewiczem to o tyle przesadził, że on nigdy z PiS nie miał nic wspólnego, więc nie potrzebował uleczenia. Chyba że był kryptopisowcem, głęboko zakonspirowanym. Albo chodziło o kogoś innego, tylko w artykulacji Michnika wyszedł Sienkiewicz. Za to wątpliwości nie było z Pawłem Kowalem, który jest teraz „kompletnie przytomny człowiek”. Tak przytomny jak Ludwik Dorn, kiedyś „trzeci bliźniak, a teraz, jak zwierzęta w wigilię, mówi ludzkim głosem”. Nadziei nie ma tylko na uleczenie Radia Maryja, które dla Michnika „ma tyle wspólnego z ewangelią i jej duchem, że może kiedyś któryś z nich miał w ręku nowy testament”. Co innego Michnik i jego drużyna, która zapewne bez ewangelii się nie rusza. A ewangeliczny ton w jego gazecie aż bucha, tak jest powszechny.
W kontekście putinowskiej interpretacji Michnika dziwnie zabrzmiał głos Ludwiki Wujec. Zauważyła ona wprawdzie, że „nie ma cenzury prewencyjnej, ale jest cenzura finansowa”, ale „władza państwowa nie zawłaszczyła samorządów”. Tak jak zawłaszczyła kino, o czym panią Wujcową przekonali Agnieszka Holland, Joanna Kos-Krauze i Olgierd Łukaszewicz, twierdzący, że „na film artystyczny pieniędzy się nie zbierze”. Jak wiadomo, ci państwo oraz ich koledzy nie mogą za władzy PiS robić filmów, a jeśli ich nazwiska się pojawiają przy różnych produkcjach, a pojawiają się, musi to być jakaś mistyfikacja. Kino padło pod pisowską cenzurą, a filmy Pawła Pawlikowskiego, Wojciecha Smarzowskiego czy Małgorzaty Szumowskiej to na pewno fatamorgana. Ale, o dziwo, i pewnie ku wielkiemu zdumieniu Adama Michnika, Ludwika Wujec stwierdziła, iż pisowskim siepaczom „nie udało się zawłaszczyć niezależnego sądownictwa”. Wyszło więc na to, że straszny reżim przyczepił się tylko do kina, choć efektów tego zniewolenia też jakoś nie widać.
Jan Lityński zauważył, że wprawdzie straszni pisowcy „przygotowali ordynację, która umożliwia fałszowanie wyborów, ale nie byli w stanie tego zrealizować”. Normalnie putinowcy: przygotowali, a nie zdołali. I nie zdołali też zdławić organizacji pozarządowych, bo jak powiedział Henryk Wujec, „organizacje nauczyły się, jak przetrwać”. Sztukę przetrwania opanowali też, zdaniem Wujca, sędziowie, mimo że musiał powstać „Komitet Obrony Sprawiedliwości – w odpowiedzi na represjonowanie i nękanie niezależnych sędziów”. Tak są strasznie represjonowani i nękani, że mogą robić co chcą.
Na koniec Adam Michnik trysnął optymizmem: „Od Polski zacznie się koniec dobrej zmiany, tak jak zaczął się koniec komunizmu”. Gdzie Michnik ten koniec komunizmu zobaczył, to zapewne tajemnica jego i jego brata, ale zobaczył. A do dobrej zmiany zalicza on przede wszystkim prezydenturę Donalda Trumpa, więc pewnie wybiera się na występy do USA (może z kolegami obecnymi w Brukseli), żeby zacząć demontaż trumpizmu. Zapewne grupa, która sfotografowała się po spotkaniu Klubu Obywatelskiego w Brukseli, to brygada wolności i wyzwolenia. Na Twitterze wziąłem ją za kloszardów z paryskiego metra, a przecież Michnik, Wujec, Lityński, Boni czy dokooptowana na potrzeby fotki Ludmiła Kozłowska jeśli nawet byliby kloszardami, to kloszardami wolności, demokracji i wyzwolenia od zniewolenia. Nawet gdy ich wspaniała brukselska impreza może się wydawać pogwarkami zmęczonych uczestników imienin u cioci Kloci, są nieustraszonymi bojownikami wolności, a Adam Michnik wręcz słońcem wolności. I tylko w nich nadzieja. Także nadzieja wyzwolenia USA od tamtejszej odmiany dobrej zmiany.
-
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/421963-michnik-wujcowie-litynski-i-boni-w-brukseli