Ostatnie tygodnie mogą wskazywać na zmianę strategii opozycji. Wiele wskazuje na to, że antypis wyciągnął wnioski ze swoich błędów i próbuje kierować swój przekaz do jak największej grupy wyborców. Afera wokół KNF może być przykładem takiej nowej strategii.
Do tej pory królowała taktyka „ulicy” i „zagranicy”. O ile „zagranica” wydaje się nadal obiecująca i – jak pisałem w jednym z ostatnich numerów tygodnika „Sieci” – jest ciągle głównym źródłem zasilania dla antypisu, o tyle „ulica” traci na znaczeniu (smutny koniec KOD może stanowić najlepszy dowód). Marsze w obronie konstytucji i sądów trafiały do przekonania niewielkiej grupce wyborców, większość opinii publicznej – widząc histeryczne wrzaski, tupania i blokady – skłonna była uważać ich uczestników za awanturników, być może nawet niespełna rozumu. Zwłaszcza, że nikt – poza zaangażowanymi w uliczne demonstracje – nie odczuwał żadnych represji, żadnego ograniczania wolności, wręcz przeciwnie, powszechne było odczucie, że poziom życia – nie tylko w ekonomicznym sensie – znacząco się poprawił.
Antypis długo nie mógł znaleźć skutecznej metody dotarcia do szerszych grup, takich, które nie odczuwały np. egzystencjalnego bólu z powodu zmian w Krajowej Radzie Sądownictwa. Aby w oczach tych szerszych grup podważyć wiarygodność PiS, potrzebna była bowiem nie wrzawa wokół konstytucji, lecz coś te grupy same uznają za złamanie reguł. Stąd poszukiwanie afer i skandali, stąd wątek taśm, które tak skutecznie uderzyły niegdyś w PO. Afera wokół KNF, niezależnie od tego o co w niej tak naprawdę chodzi, idealnie nadaje się do tego celu. Bo oto dowiadujemy się, że ktoś komuś chciał podobno dać łapówkę, ktoś chciał przejąć bank i jak połączymy to – tak jak na okładce sobotniej „Gazety Wyborczej” – z Jarosławem Kaczyńskim, to mamy już gotowy przepis na „wielką aferę u szczytów władzy”. Żadnych dowodów na razie nie ma, ale nikogo to nie obchodzi, nikt nie wczytuje się w szczegóły, wystarczy sam zarzut. Ludzie go kupią, bo skandale z wielką kasą w tle, zawsze budzą zainteresowanie.
Oczywiście PiS nie jest tu bezbronny. Dobrze, że natychmiast rozpoczęto śledztwo w tej sprawie, zwłaszcza że afera na pierwszy rzut oka wygląda na uruchomioną w iście gangsterskim stylu kontrofensywę w obronie majątku i dawnych przywilejów. Słabym punktem okazał się tu były prezes KNF, znalezienie tego słabego ogniwa przez drugą stronę świadczy jednak o jej dobrym rozeznaniu w obecnych kadrach, bo przecież nie każdego byłoby tak łatwo wkręcić.
Jednak samo śledztwo – choć ważne – nie wystarcza. Słusznie zwrócił uwagę Marcin Fijołek, że prawicy brakuje dziś porywającej opowieści o Polsce. Że ma trudności z odpowiedzią na pytanie, dlaczego chce wygrać przyszłoroczne wybory. Gdyby potrafiła, tak jak w 2015 roku, znów urzec Polaków wizją lepszej przyszłości, to mało kto byłby dziś skłonny uwierzyć w rewelacje o biednym panu Czarneckim prześladowanym przez żądny kasy reżim. Albo w rozpowszechniane bzdury o rzekomym Polexicie. Najwyższa pora, aby wyjść z letargu, bo – jak widać – taryfy ulgowej nie będzie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/421665-pis-musi-wyrwac-sie-z-letargu-bo-taryfy-ulgowej-nie-bedzie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.