Rządząca Polską na różne sposoby od „okrągłego stołu” władza ukryta wie, że jeśli teraz przetrwa, nawet przez kilka dekad nic już jej nie zagrozi.
Kto rządzi Polską ponad 29 lat po deklarowanym upadku komunizmu? Odpowiedź, że ci, którzy wygrywają wybory ani nie jest oczywista, ani nie załatwia sprawy. Faktyczną władzę mają przede wszystkim ci, których nikt nie wybiera. Najłatwiej można się o tym przekonać podczas kryzysów: albo indukowanych przez tych faktycznie rządzących, albo przez nich obsługiwanych. Najnowsze przepadki to sprawa funkcjonowania w publicznej domenie Marszu Niepodległości bądź szerzej „walki z faszyzmem” w Polsce czy też „afera” związana z nagraniami autorstwa bankiera i biznesmena Leszka Czarneckiego. W obu sprawach najważniejsza jest kreacja, której potem chce się nadać cechy rzeczywistości.
O ile w nauce mamy najpierw hipotezy, które potem próbuje się falsyfikować, także dopuszczając się oszustw, choć to ma zwykle krótkie nogi, o tyle w polityce, a właściwie w walce politycznej coraz skuteczniejsze jest zaczynanie od oszustw funkcjonujących w roli odkryć i natychmiastowe domaganie się wyciągania konsekwencji z tych pseudoodkryć. Tak jakby zostały one po wielokroć sfalsyfikowane. A skoro owe pseudoodkrycia muszą funkcjonować w roli faktów, żeby miały wystarczający zasięg i siłę oddziaływania, dokonuje się regularnego prania mózgów. W głównej roli z mediami A także z tzw. środowiskami opiniotwórczymi: eksperci, naukowcy, ludzie kultury, celebryci, trendsettterzy. Ponadto z politykami w roli autorów pseudoodkryć, którzy niczego nie muszą falsyfikować, skoro ich tezy funkcjonują właściwie tak jak prawa przyrody. A wreszcie z prawnikami, w tym czynnymi sędziami, którzy urzędowo i prywatnie nadają oszustwom funkcjonującym jako odkrycia status mocnych hipotez, a nawet hipotez stających się obowiązującymi teoriami (tak jak teorie rozumie się w nauce).
Z jednej strony mamy pranie mózgów, z drugiej – stan fałszywej świadomości, który jest efektem prania mózgów. To na poziomie funkcjonalnym. A wszystko po to, żeby dysponować faktyczną władzą, także wtedy, gdy się przegrało wybory. Rzecz nie dotyczy zresztą tylko Polski i nie obejmuje tylko poszczególnych państw. Dowodzi tego krucjata przeciwko Polsce (po stwierdzeniu, że suweren wybrał „nieprawidłowo”, choć demokratycznie) ze strony Komisji Europejskiej, Parlamentu Europejskiego, a ostatnio Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. U podstaw jest oszustwo polityków (donosy i skargi na Polskę wychodzące od opisu fikcyjnej rzeczywistości) zamienione w akt oskarżenia, którego TSUE nie bada empirycznie, lecz traktuje jak już potwierdzony, dla którego szuka się tylko odpowiedniego uzasadnienia. Najlepiej wynikającego z europejskich traktatów, choćby tego uzasadnienia absolutnie nie dało się z nich wywieść. To nie ma zresztą znaczenia, skoro jeszcze przed badaniem hipoteza (w sensie, w jakim hipotezy funkcjonują w nauce) jest uznawana za mocną teorię (jak to jest w nauce).
Sprawa polska w TSUE, podobnie jak na przykład orzeczenia czy postanowienia polskiego Sądu Najwyższego (ale także sądów niższych instancji bądź administracyjnych) pokazują, że najważniejszy kontroler władzy stał się władzą najwyższą. Nie musi ona uzasadniać swojego statusu, podobnie jak nie musi dbać o związek wykładni z rzeczywistością. Trzeba przyjąć ów status za oczywisty, a wykładnię za jedyną możliwą i obowiązującą. Dopiero w takiej rzeczywistości uzurpacje tych, którzy przegrali wybory, lecz nie chcą tego uznać, mają ogromne szanse wpływać na rzeczywistość, a nawet ją zastąpić. Dopiero wtedy władza ukryta, czyli ta wynikająca z faktycznego statusu i adekwatnych do niego wpływów oraz możliwości, choć niemająca demokratycznego mandatu, może się nie tylko bezkarnie rozpychać, ale i funkcjonować tak, jakby była legitymizowana i prawomocna. A im bardziej ta demokratyczna władza zagraża tej ukrytej, tym bardziej ta druga próbuje przedstawić pierwszą jako nielegalną, bo łamiącą reguły ustanowione przez tę ukrytą. Mamy więc kompletne pomieszanie porządków: na poziomach empirycznym, moralnym i aksjologicznym.
Mówiąc wprost: w wypadku Polski władza ukryta, czyli wielokrotnie modyfikowany układ okrągłego stołu, otwarcie wystąpiła przeciwko władzy demokratycznie legitymizowanej, gdy ta zagroziła podstawom jej funkcjonowania, także, a może przede wszystkim tym materialnym. I używa swoich najskuteczniejszych narzędzi (możliwych do zastosowania przede wszystkim dzięki mediom i środowiskom opiniotwórczym): kłamstwa, szantażu, interesownej kooptacji oraz panświnizmu. Przy czym dwa ostatnie narzędzia są coraz ważniejsze. Władza ukryta kooptuje słabsze ogniwa tej mającej demokratyczny mandat, oferując im nie tylko wymierne korzyści po przejęciu rządów, ale i status pozbawionych piętna członków salonu. Władza ukryta stara się też „ześwinić” słabsze jednostki, żeby pokazać, iż obecnie rządzący z demokratycznym mandatem niczym się nie różnią od poprzedników, przede wszystkim w sensie moralnym. Po ewentualnym przejęciu rządów najużyteczniejsi „ześwinieni” byliby „odświniani”, co już się zresztą działo w przeszłości, gdy do rządzenia dochodziły różne elementy władzy ukrytej, a funkcjonującej właściwie prze cały okres istnienia III RP.
Wracając do pytania postawionego na początku tego tekstu można powiedzieć, że w wielu sferach Polską wciąż rządzi władza ukryta, ustanowiona na początku tzw. transformacji, podlegająca wewnętrznej ewolucji, a potem kooptująca różne elementy i postacie z obozu demokratycznie legitymizowanego. Kooptująca na zasadzie oferowania korzyści bądź „zeświniania”, a potem „odświniania”. To, że obecnie mamy do czynienia z etapem intensywnego „zeświniania” wynika z zagrożenia podstawowych interesów władzy ukrytej. Dlatego do „zeświniania” używa ona wszystkich swoich aktywów, w tym wielu tzw. użytecznych idiotów. Władza ukryta wie bowiem, że jeśli teraz przetrwa, nawet przez kilka dekad nic już jej poważnie nie zagrozi. Dlatego poza szantażem, prowokacjami i denuncjacjami mamy taki festiwal panświnizmu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/421622-skala-zeswiniania-polskiego-zycia-publicznego