Portale, rozgłośnie radiowe czy telewizyjne starają się wypowiedź pana ambasadora Przyłębskiego zredukować wyłącznie do pretensji pod adresem Niemiec. Ludzie, którzy kłamią konsekwentnie, nie chcą oglądać prawdy, nie chcą widzieć skomplikowania materii historycznej
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Andrzej Nowak.
wPolityce.pl: W czasie polsko- niemieckiej konferencji w Berlinie pt. „Stulecie niemieckiej polityki wobec Polski” ambasador Przyłębski mówił m.in. o pomyśle powstania w Polsce i Niemczech muzeum pokazującego tysiącletnie stosunki między naszymi krajami. Co myśli Pan o tej inicjatywie?
Prof. Andrzej Nowak: Sądzę, że pomysł muzeum zaproponowany przez pana ambasadora Przyłębskiego, prezentującego skomplikowany dorobek dziejowy stosunków polsko- niemieckich, jest znakomity. I sądzę, że powinien znaleźć poparcie zarówno po stronie polskiej, jak i niemieckiej. Historia stosunków polsko- niemieckich jest bowiem po obu stronach bardzo nierozpoznana. Te stosunki, rzecz jasna, są w cieniu tragicznych doświadczeń, głównie XX wieku, kiedy państwo niemieckie zadało niewyobrażalne cierpienia Polakom.
Ambasador nie wahał się o tym mówić. Stwierdził wprost, że ostatnie 100 lat w relacjach z Niemcami było katastrofą, „epoką, w której niemiecka arogancja ujawniła się w całej swej podłości”.
Tak, ale jednocześnie jest historia wielu wieków wcześniejszego sąsiedztwa, rywalizacji, zagrożenia suwerenności polskiej przez przewagę niemiecką, wpływów kulturowych, kontaktów gospodarczych. Jest to fascynująca i złożona historia, poczynając choćby od dwóch symbolicznych postaci: Ottona III i Henryka II. Jeden symbolizuje szansę jak najlepszych, harmonijnych stosunków polsko- niemieckich, w szerszej, uniwersalnej perspektywie łacińskiej wspólnoty chrześcijańskiej. Drugi symbolizuje dążenie do narzucenia przewagi politycznej Niemiec polskiemu sąsiadowi. Możemy właściwie przez dziesięć wieków prześledzić tę fascynującą historię i zobaczyć mnóstwo zapomnianych spraw.
Na przykład jakich?
Kolonizację niemiecką z XII-XIV wieku, która obok przewagi niemieckiej i zagrożenia dla polskiego języka przynosi mnóstwo dobra, z którego korzystamy do dzisiaj. Pokazanie tego w całej złożoności byłoby czymś bardzo pożądanym. Natomiast propagandowe uproszczenie pokaże tylko i wyłącznie wieczny niemiecki Drang nach Osten, albo odwrotnie jedynie dobrodziejstwa płynące spod miecza dźwiganego przez rycerzy w białych płaszczach z krzyżem. Spotkałem się bowiem z takimi patologicznymi opiniami na łamach wpływowych gazet, które nas „oświecają” w ostatnim czasie. Otóż nie przynieśli nam ani samego dobra, ani tylko zła. Wiadomo, że nie możemy ich nie widzieć przez pryzmat zmagań o polską suwerenność i prób podporządkowania Polski, zabrania jej tlenu przez odebranie dostępu do Bałtyku. Ale jednocześnie nie możemy nie widzieć wspaniałych miast, które na Pomorzu powstały w czasach istnienia państwa krzyżackiego i które stanowią część naszej dzisiejszej kultury materialnej. Kto pamięta również dzisiaj o ponad 100 tys. osadników niemieckich, którzy dobrowolnie, a nie w ramach jakiejś akcji antypolskiej, osiedlili się w Królestwie Polskim w XIX wieku i w ogromnej większości się spolonizowali,stając się Polakami.
Jaki stąd wniosek?
Trzeba zadać sobie pytanie, co ich skłoniło do tego, że przestali być „agentami” niemieckiej przewagi kulturowej, a stali się Polakami i to w czasach, kiedy nie było państwa polskiego. To są fascynujące zagadnienia, nie mniej od polityki Kulturkampfu. Trzeba pokazać tę złożoność, niesamowicie barwną tkaninę stosunków polsko- niemieckich. Bez żadnych uproszczeń i bez owijania w bawełnę, także oczywistych zbrodni, przeważających niestety w XX wieku po stronie niemieckiej, w sposób trudny do ukrycia. Myślę, że byłaby to niesłychanie ważna placówka edukacyjna.
O czym świadczy fakt, że ani „Deutsche Welle”, ani Onet w swych relacjach z konferencji nie poświęciły tematowi muzeum w ogóle miejsca, a rozpisywały się jedynie o krytycznych uwagach ambasadora Przyłębskiego pod kątem Niemiec?
Bo ten temat przeszkadza ludziom, którzy myślą kategoriami czysto propagandowymi, czysto utylitarnymi służąc złej sprawie, czyli sprawie kłamstwa. I takie portale, rozgłośnie radiowe czy telewizyjne starają się wypowiedź pana ambasadora Przyłębskiego zredukować wyłącznie do pretensji pod adresem Niemiec. Ludzie, którzy kłamią konsekwentnie, nie chcą oglądać prawdy, nie chcą widzieć skomplikowania materii historycznej. Ale właśnie dlatego potrzebne są takie placówki, jak muzeum, o którym mówił ambasador Przyłębski.
Istniałaby wtedy szansa, że pewne uprzedzenia zostaną przełamane?
Tak. Np. muzeum Polin - moim zdaniem - bardzo dobrze służy zrozumieniu całej złożoności stosunków polsko- żydowskich. Nie redukuje ich tylko do ostatniego tragicznego rozdziału, czyli do Holocaustu, ale pokazuje to, czym żyli Żydzi i Polacy przez tysiąc lat na polskiej ziemi. A nie był to Holocaust. Myślę, że takie muzeum - uczciwie i dobrze zrobione - mogłoby bardzo dobrze służyć wzajemnemu poznaniu i w gruncie rzeczy zbliżeniu, które jest potrzebne. Zbliżeniu nie na zasadzie uczeń- nauczyciel, ale dwóch niepodległych, silnych kulturowo wspólnot, które wzajemnie się szanują. I to myślę jest bardzo ważne zadanie, potrzebne tak Niemcom, jak i Polakom.
Rozmawiał Piotr Czartoryski- Sziler
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/421539-wywiad-nowak-trzeba-pokazac-zlozonosc-relacji-z-niemcami
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.