Przez rok w sądach dwóch instancji ścigano mechanika, który w wyniku prowokacji zainkasował dziesięć złotych. Teraz urząd skarbowy rezygnuje z walki sądowej. Ale nie powinno kończyć to sprawy — należałoby się przyjrzeć, czy urzędniczki skarbówki nie naruszyły prawa.
Ta historia wywołała powszechne oburzenie i wpisuje się w schemat, zgodnie z którym nieubłaganie karze się staruszkę za kradzież batonika, pozostawiając w spokoju groźnych przestępców. Budzi też niesmak z innego powodu — złamano wszelkie zasady przyzwoitości, organizując prowokację, która pokazała, że pomaganie osobom w potrzebie może się źle skończyć.
Dwie urzędniczki Urzędu Skarbowego w Bartoszycach podjechały samochodem do warsztatu samochodowego. Prowokacja była sprytnie pomyślana — warsztat już zakończył pracę, właściciel zrobił raport kasowy. Mechanik uległ jednak błaganiom kobiet, które tłumaczyły, że ruszają w daleką drogę, a mają popsute światło w samochodzie. Wymienił żarówkę, biorąc ją zresztą ze swych prywatnych zapasów i poprawił kabel. Za usługę zainkasował dziesięć złotych, co najmniej połowę z tego stanowił koszt żarówki. Trudno wątpić, że nie kierowała nim chęć zysku, ale raczej życzliwość i chęć pomocy. Trudno też wątpić, że organizując prowokację urzędniczki były doskonale świadome, że zastawiają pułapkę apelując właśnie do tego typu uczuć.
Właśnie to wzburzyło czytelników, którzy dowiedzieli się o sprawie z mediów i intuicyjnie czują, jak bardzo podobne postępowanie niszczy zaufanie społeczne, tworząc wręcz nieznośną atmosferę podejrzliwości.
Dalszy ciąg sprawy jest równie szokujący — ponieważ mechanik odmówił przyjęcia mandatu w wysokości 500 złotych, urząd skarbowy nie tylko wystąpił na drogę sądową, ale z niezwykłym uporem ścigał mechanika, nie mogąc pogodzić się z wyrokiem sądu, który dwukrotnie odstąpił od wykonania kary.
Sprawę nagłośniły najpierw lokalne media, a potem ogólnopolskie. Pod naciskiem krytyki Urząd Skarbowy w Bartoszycach wycofuje się wreszcie z apelacji sądowej, która miała nastąpić za kilka dni.
To jednak nie koniec tej historii, a przynajmniej nie w ten sposób powinna być ona zamknięta. Naczelnik Urzędu Skarbowego w Bartoszycach, Małgorzata Sipko nie chce rozmawiać z dziennikarzami, rozmowy odmówiła mi też rzecznik urzędu Renata Kostowska, przesyłając tylko komunikat, że urząd rezygnuje z apelacji.
Nawiasem mówiąc, fakt , że urząd skarbowy w niewielkiej miejscowości ma rzecznika prasowego, wydaje się dość zaskakujący. Ale przecież Urząd Skarbowy w Bartoszycach niespecjalnie liczy się z pieniędzmi podatnika, o czym świadczy długi proces w sprawie 10 złotych.
Warto się więc zastanowić, czy nie jest to przykład niegospodarności i zbyt łatwego wydawania publicznych pieniędzy.
Strzelając z armaty do wróbla, lokalny urząd skarbowy w sposób niezamierzony pokazuje też, że zapewne nie ma większych sukcesów w walce z przestępczością gospodarczą. Tak zresztą wynika z komentarzy czytelników na portalu Gońca Bartoszyckiego — wymieniają afery, które umykają uwadze urzędu, a których ujawnienie nie wymaga wcale prowokacji. I wreszcie, warto się zastanowić, co by się stało, gdyby urzędniczki skarbówki potraktować równie rygorystycznie, jak one potraktowały mechanika. Zapewne można byłoby uznać, że też zasługują na mandat, bo jadąc samochodem z uszkodzonymi celowo światłami naruszyły przepisy o ruchu drogowym.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/421502-afera-zarowkowa-czyli-jak-urzad-niszczy-zycie-spoleczne
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.