Przygotowujemy sytuację i wciągamy w pułapkę niedoświadczonego człowieka. I Marek Chrzanowski (rocznik 1981) wchodzi w tę pułapkę. Wcześniej pewnie odbyło się kilka innych rozmów, bo Czarnecki szedł na tę prowokację jakby był pewien sukcesu, założył sobie aż trzy nośniki
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Witold Gadowski, dziennikarz śledczy.
wPolityce.pl: Jak patrzy Pan na sprawę KNF? Należy mówić o aferze, czy prowokacji Czarneckiego?
Witold Gadowski: To jest klasyczny przykład robienia zamieszania. Nie dało się obalić rządu przez ulicę, ani póki co przez zagranicę, to może uda się to poprzez wykreowanie afery. Bo na czym rzecz polega? Przychodzi Czarnecki na spotkanie, przygotowany do prowokacji i stosuje ją, a młody szef Komisji Nadzoru Finansowego jest nieostrożny i wygaduje głupoty. To wszystko, co na razie wiemy. I to nagranie jest przetrzymywane, prawdopodobnie preparowane i przygotowywane do odpalenia w momencie, w którym zelżą poprzednie prowokacje i akcje destabilizacyjne. Nie porównywałbym tego nawet do casusu Rywina i Michnika, bo tam chodziło o zupełnie inne historie, właściwie to były porachunki wewnątrz gangu. A tutaj cały czas chodzi o to samo, o obalenie rządu różnymi metodami.
Nie dziwi więc Pana fakt, że materiał ukazał się nie gdzie indziej, tylko w „Gazecie Wyborczej”?
Nie. Wykorzystany został do tego cyngiel medialny Wojciech Czuchnowski, którego znam bardzo dobrze, ale z którym już się nie znam. Można o nim powiedzieć wszystko, ale nie to, że jest dziennikarzem. Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich wytoczyło mu zresztą proces o zniesławienie. Używany jest tutaj w charakterze człowieka od brudnej roboty i jego wiarygodność jest praktycznie zerowa. Czuchnowski zaczynał od „Czasu Krakowskiego”, kiedy był super konserwatywny i wtedy się znaliśmy, pisaliśmy nawet razem reportaże śledcze i byliśmy sądzeni z powodu wykrycia piramidy finansowej zbudowanej przez byłych współpracowników SB. Potem był dziennikarzem krakowskiej „Gazety Wyborczej”, gdzie wykreował np. aferę z tajemniczym busem, w którym jeżdżą mężczyźni i gwałcą kobiety. Jego artykuły wzbudziły taki niepokój, że aż policja musiała to dementować. Oczywiście rzecz nie polegała na prawdzie. Podobnie było z „gangsterem” o pseudonimie Beretta. Czuchnowski wykreował go na postać niebezpiecznego bandytę, pisał historie o pistolecie Beretta, a to był zwykły opryszek o takim pseudonimie, bo nosił beret. To pokazuje warsztat Czuchnowskiego. Mówię o tym, bo warto zwrócić też uwagę, kto tę sprawę upublicznia. A sama technika prowokacji jest bardzo prosta.
Na czym polega?
Przygotowujemy sytuację i wciągamy w pułapkę niedoświadczonego człowieka. I Marek Chrzanowski (rocznik 1981) wchodzi w tę pułapkę. Wcześniej pewnie odbyło się kilka innych rozmów, bo Czarnecki szedł na tę prowokację jakby był pewien sukcesu, założył sobie aż trzy nośniki. Ze strony władz jest niefrasobliwe, że powierzono funkcję szefa KNF tak niedoświadczonemu i nieodpowiedzialnemu człowiekowi, bo z tej rozmowy wynika, że taki jest. Ale to jest człowiek, który się nie sprawdził. Wobec niego natychmiast zadziałały odpowiednie mechanizmy, zmuszono go do dymisji. Uważam więc, że państwo działa w tej sprawie, a próba wykreowania histerii wokół tego jest tylko obliczona na obalenie rządu. To samo robi pani ruda z bezzębnym asystentem na ulicy, czy Frasyniuk w mediach. Jest to rozpisane na różne instrumenty, ale gra ta sama orkiestra. Od Fundacji Batorego, po „Gazetę Wyborczą” i TVN.
Czy nie powinno się tak zmienić prawa, by KNF objąć ochroną kontrwywiadowczą?
Oczywiście, że tak. Ale ochrona kontrwywiadowcza nie może być na zasadzie papierowej, tzn. stworzeniu jakiegoś przepisu. Musimy to uczynić na zasadzie praktycznej. Człowiek na tym stanowisku musi mieć kogoś, kto jest doświadczony i wie, jak wyglądają mechanizmy prowokacji, współczesnego szpiegostwa, także gospodarczego. To, że Czarnecki to zrobił, to nic. Martwi mnie zupełnie co innego.
Co mianowicie?
Jak łatwo jest wykraść z Komisji Nadzoru Finansowego informacje wrażliwie dla państwa, jak łatwo dostać się do szefa KNF. To niebezpieczne i należy to naprawić jako mechanizm państwa. Bo wyciek danych wrażliwych ze spółek, organów finansowych, jest dziś dla państwa polskiego największym zagrożeniem. Umożliwia to dewastację gospodarczą naszego kraju. Może Chrzanowski jest człowiekiem z jakimś dużym dorobkiem teoretycznym, ale życiowo jest niedoświadczony, skoro dał się wciągnąć w dziecinną pułapkę.
Jak można było się przed nią obronić?
Będąc dyrektorem instytucji w momencie wątpliwym zawsze prosiłem sekretarkę, by była świadkiem rozmowy. Nigdy nie prowadziłem rozmów w cztery oczy i zawsze puszczałem radio, żeby później było trudno zmontować taką rozmowę i wyciąć słowa. Takich prostych trików jest bardzo dużo. Dlaczego pan Chrzanowski nie został przeszkolony w tych sprawach? No chyba, że ma coś na sumieniu, ale tego nie wiemy. Czarnecki sam wyczuł, albo dostał rozpracowanie sylwetki Chrzanowskiego i wiedział jak go podejść. Trzeba zwrócić uwagę na to, że wysocy urzędnicy państwa są dziś rozpracowywani przez byłych funkcjonariuszy bezpieki, w tym bezpieki wojskowej, tworzone są ich profile psychologiczne, przyzwyczajenia, nałogi. Później przygotowywane są prowokacje. Mówię to dla ostrzeżenia innych.
Co wiemy o samym Leszku Czarneckim, poza tym, że w aktach IPN figuruje jako TW?
Z akt IPN wynika, że w wieku 18 lat zaczynał jako TW o pseudonimie „Ernest”. To były czasy, kiedy trwała transformacja, a on wystrzelił finansowo jako geniusz. To są jakieś „drożdże i sterydy”, które są dla mnie niepojęte, ale wiem na pewno, że są w tym służby. Bo to niemożliwe, żeby zrobić taką karierę finansową w tak krótkim czasie. Potem jego działania były jakoś ochraniane i był w cieniu. Wyszedł z niego, gdy zaczął mieć kłopoty. Uważam, że mechanizmy wprowadzone przez PiS doprowadziły go do desperacji. I to bardzo dobrze, bo okazuje się, że oligarchowie republiki Okrągłego Stołu, która czasem zwana jest III RP, zaczynają być zdesperowani. To oznacza, że mechanizmy kontroli ich dociskają i nie mogą już bezkarnie doić państwa, mówiąc kolokwialnie. W Polsce zaczyna być normalnie, bo ci oligarchowie tracą władzę. To bardzo dobry prognostyk. Broniłbym rządu i uważam, że to zdarzenie jest na jego korzyść.
Rozmawiał Piotr Czartoryski- Sziler
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/421132-nasz-wywiad-gadowski-nie-ma-zludzen-ws-knf-to-prowokacja