To nie jest manifest z okazji okrągłej rocznicy powstania Układu Warszawskiego, choć mogłoby się tak wydawać. 8 listopada 2018 r. na Placu Piłsudskiego w Warszawie generał dywizji Straży Granicznej Dominik Tracz odczytał apel. Podobno miał to być element świętowania setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Apel jest dziełem tajemniczej inicjatywy „100 generałów na 100-lecie niepodległości”. Podpisało go ponad dwustu emerytowanych generałów i admirałów i zaadresowało do władz Rzeczypospolitej.
Wśród sygnatariuszy są m.in. kosmonauta i członek WRON Mirosław Hermaszewski; ostatni dowódca WSI Marek Dukaczewski; szef sztabu generalnego z czasów prezydentury Lecha Wałęsy i Aleksandra Kwaśniewskiego – Tadeusz Wilecki; oficer Służby Bezpieczeństwa, a w III RP wiceminister w MSW i szef Straży Granicznej Andrzej Anklewicz; oficer wywiadu PRL i SB oraz były szef UOP Gromosław Czempiński; szef BOR w czasie katastrofy smoleńskiej Marian Janicki; szefowie sztabu generalnego w III RP Mieczysław Cieniuch i Mieczysław Gocuł; dowódcy generalni rodzajów sił zbrojnych III RP Lech Majewski i Mirosław Różański; oficer UOP, a potem szef ABW Krzysztof Bondaryk; były milicjant, a potem zastępca komendanta głównego policji i wiceminister MSW Adam Rapacki; były milicjant, a później zastępca szefa policji Kazimierz Szwajcowski czy były milicjant, a potem komendant główny policji Tadeusz Budzik.
Odczytany przez gen. Tracza manifest nazwano „Apel generałów i admirałów Rzeczypospolitej Polskiej z okazji 100. rocznicy odzyskania niepodległości w 1918 r.”. To jeden z najbardziej kuriozalnych tekstów, jakie powstały w kręgach dowódczych w historii III RP i chyba najbardziej niestosowny, jaki można do kogokolwiek adresować w związku z setną rocznicą odzyskania niepodległości. Przede wszystkim, gdy generałowie, nawet emerytowani, biorą się za pisanie apeli, brzydko to pachnie politykowaniem, samowolką, a nawet rokoszem, co mundurowi nie przystoi i jest sprzeczne ze składaną przysięgą. Apel rozpoczyna się od „gimnazjalnych”, a może nawet jeszcze mniej zaawansowanych refleksji nad odrodzeniem niepodległej Polski. Próbka: „Ustanowiono polski porządek prawny, jednolite wojsko polskie, polską policję, wymiar sprawiedliwości, administrację i szkolnictwo, powstała polska narodowa świadomość i jedność terytorialna”. Kwiatki zaczynają się, gdy autorzy apelu dochodzą do czasów po II wojnie światowej. Otóż wtedy „zostaliśmy oddani w strefę wpływów naszego wschodniego sąsiada”. Czyli nie było sowieckiej okupacji wprowadzonej na bagnetach Armii Czerwonej, tylko „zostaliśmy oddani w strefę wpływów” – tak jakbyśmy się znaleźli pod wpływem jakiegoś pogodowego niżu. Ot, taka obiektywna przypadłość. A skoro było tak pięknie, to „odbudowano kraj z ruin, zlikwidowano analfabetyzm, wdrożono wiele działań rozwijających naszą Ojczyznę”.
Ze słów apelu wynika, że PRL była fajna, co by o niej nie mówić. A skoro była fajna, trudno zrozumieć, że „jednak Polacy nigdy nie zrezygnowali z marzeń o pełnej niezależności”. Nie zrezygnowali, a traf chciał, że nastąpiło „bankructwo idei komunizmu”. Takie słowa o własnej przeszłości w partii komunistycznej części sygnatariuszy apelu może dziwić, bo gdy byli komunistami wcale nie chcieli bankructwa „idei komunizmu”. No, ale skoro się zdarzyło, a w dodatku przyszło „wsparcie demokratycznego świata”, udało się „ponownie odzyskać całkowitą suwerenność i odbudować niepodległe państwo”. Wszyscy odbudowali, a komuniści chyba nawet stali na czele tej odbudowy: „I znowu, jak przed laty, z różnych życiorysów, doświadczeń, często zwaśnionych obozów politycznych, ale zaangażowanych we wspólny cel, powstała Polska Niepodległa”. I ta Polska „jest Ojczyzną wszystkich Polaków. I tych urodzonych, tworzących Ją przed 1989 rokiem i tych po 1990 roku”. To oczywiste, że szczery komunista, mimo „bankructwa idei komunizmu” może być bardzo użyteczny w odbudowie i budowie demokratycznej ojczyzny, gdyż komuniści to chłopaki szczere i zaangażowane w sprawy wspólne, tylko trzeba im dać szansę. A III RP tę szansę im dała. Nic dziwnego, że efekt jest wspaniały: „Odbudowana III RP i ostatnie dwudziestoośmiolecie to najlepszy okres w historii Polski od ponad 300 lat”. Wprawdzie za komuny wielu sygnatariuszy apelu generałów mówiło to samo, ale kto by nie zmienił zdania, gdy nowszy wspaniały świat jest lepszy od nowego wspaniałego świata.
Nie ma już wprawdzie miłującego pokój i gwarantującego nam bezpieczeństwo Układu Warszawskiego, ale „żyjemy w pokoju, w bezpiecznych granicach w ramach wspólnoty Unii Europejskiej i Sojuszu Północnoatlantyckiego”. A w związku z tym „nikt, kto myśli po polsku nie może zaprzeczyć, że nasza obecność w NATO i UE to fundamenty polskiej niepodległości”. Zupełnie jak Układ Warszawski i RWPG były fundamentami niepodległości PRL. Wszystko było pięknie, a wręcz sielankowo, bo „mieliśmy wspólne cele, wspólne priorytety. Przez 28 lat, mimo zmian rządów, mieliśmy stabilną politykę zagraniczną, jednolitą armię, administrację, służby specjalne, rozwijaliśmy samorządność i przedsiębiorczość”. I wszyscy, łącznie z komunistami dobrze się w tej Polsce czuli. Ale w 2015 r. do władzy doszli ludzie, którym sielanka i zgoda, szczególnie z komunistami oraz kursantami KGB i GRU, nie były w smak. Nie rozumieją oni i nie doceniają wspólnej pracy dla Polski, zasady, że „nikt, kto służył i pracował uczciwie nie może być wykluczony z polskości, nie wolno mu odmawiać patriotyzmu. Nie wolno dzielić obywateli na różne ‘sorty’”. Oczywiście, że nie wolno, jeśli komunista, esbek czy kursant KGB i GRU ciężko pracuje dla Polski i bardzo się dla niej poświęca.
Nie wolno dzielić Polaków na „plemiona”, grzebać w życiorysach ludzi naprawdę oddanych Polsce, nawet jeśli to była PRL, a pracą obecnych stachanowców demokracji trzeba się było wtedy dzielić z Łubianką. Dlatego sygnatariusze apelu grzmią: „Nie pozwólmy zniweczyć dorobku Polski. Nie zgadzajmy się na naruszanie praw gwarantowanych w naszej Konstytucji”. Chyba powinno być „nie pozwolimy”, wszak to mundurowi, wiec sami wystarczą, nawet w dwustu, by demokrację obronić. Sygnatariusze sami to zresztą po chwili rozumieją, więc stwierdzają: „Na żołnierzach, oficerach Wojska Polskiego i innych polskich formacjach mundurowych, na pracownikach polskiej administracji, na nas spoczywa odpowiedzialność za państwo i jego niepodległość”. To oczywiste, skoro to oni współtworzyli nowy wspaniały świat, mają prawo, a nawet obowiązek go bronić. Wszelkimi sposobami.
Emerytowani generałowie i admirałowie, niewątpliwie ludzie kryształowego charakteru i szczerze oddani Polsce, słusznie apelują do „oficerów Wojska Polskiego, Policji, Straży Granicznej, Państwowej Straży Pożarnej, Służby Więziennej, służb specjalnych i oficerów innych formacji mundurowych” – jako „byli dowódcy i przełożeni”. Nie wolno „zaprzepaścić osiągnięć III RP”. Te osiągnięcia nie byłyby możliwe bez nawróconych komunistów, esbeków i kursantów KGB oraz GRU. Dlatego słusznie nie wolno zgadzać się „na unieważnienie życiorysów, wielu lat ciężkiej służby dla zapewnienia bezpieczeństwa i obronności naszej Ojczyzny”. To przecież nie ich wina, że zbankrutowała idea komunizmu. Znakomicie się odnaleźli w świecie postkomunistycznym i współtworzyli „najlepszy okres w historii Polski od ponad 300 lat”. Dlatego mają pełne prawo pisać apele, a nawet je czytać przed świętym dla Polaków Grobem Nieznanego Żołnierza.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/420523-dwustu-generalow-i-admiralow-pomylilo-epoki