Część publicystów prawicowych jest skłonna obciążać prezydenta i rząd za obecny chaos związany z Marszem Niepodległości. Czy jak ostatnie godziny wskazują, Marszem Narodowym pod patronatem i udziałem prezydenta Andrzeja Dudy oraz premiera Mateusza Morawieckiego. A więc wspólnego marszu organizowanego tak naprawdę przez rząd i jego agendy. Zaś głównie przez MSW, szefa tego resortu Joachima Brudzińskiego , zabezpieczanego dodatkowo przez MON i jego szefa Mariusza Błaszczaka. Organizatorzy tradycyjnego Marszu Niepodległości próbują dogadać się z przedstawicielem rządu, aby odbył się jeden wielki wspólny marsz wszystkich, którzy chcą w ten sposób uczcić stulecie odzyskania niepodległości przez Polskę. Jednakże wynik tych rozmów w piątek wieczorem, a więc na niecałe dwa dni przez zaplanowanym Marszem Narodowym, nie jest znany. Stąd poczucie niewiadomej i zrozumiała frustracja wśród tych, którzy są zainteresowani udziałem w Marszu. Nie wiedzą, czy będzie jeden Marsz, czy też może dwa osobne. I winą za tę sytuacji niepewności, a dla niektórych być może rozterki obarczają stronę rządową i prezydenta.
Gdyby pół roku temu prezydent ogłosił Marsz Narodowy nie byłoby teraz tych wszystkich zawirowań. Jednocześnie pozbawiłby możliwości dokonania prowokacji ze strony Hanny Gronkiewicz-Waltz, która jak wiemy, na kilka dni przed 11 listopada wydała zakaz przeprowadzenia Marszu Niepodległości.
Również z tego samego zarzutu o braku odpowiednio wcześniejszej inicjatywy ze strony prezydenta bądź rządu, korzysta opozycja totalna, tłumacząc powód swojej odmowy wzięcia udziału we wspólnym Marszu Narodowym z prezydentem Andrzejem Dudą, władzami państwa i mieszkańcami Warszawy oraz przybyłymi mieszkańcami innych regionów kraju.
Zacznę więc od rzeczy najważniejszej. Wprawdzie raczej powszechnie znanej, ale zawsze wartej przypomnienia. Otóż, bez względu na to, kiedy by prezydent ogłosił Marsz Narodowy, nawet gdyby zrobił to rok wcześniej, gdyby podano wszystkie szczegóły związane ze sposobem obchodzenia uroczystości, podano trasę, warunki, jakie będą obowiązywać (np. zakaz wnoszenia jakichkolwiek haseł na transparentach, dopuszczalny byłby jedynie las biało czerwonych sztandarów, postawiono by bariery metalowe wzdłuż trasy pochodu, oddzielające uczestników Marszu od wiwatujących na ich cześć ludzi stojących na chodnikach, zapewniono obecność wolontariuszy, roznoszących kanapki, ciepłe dania i napoje, obecne byłyby karetki pogotowia, wreszcie podano by prognozę pogody), opozycja i tak odmówiłaby by udziału w Marszu.
Przypomnę, że premier Mateusz Morawiecki 1 września podczas uroczystości na Westerplatte zaprosił wszystkich , w tym opozycję do udziału w uroczystościach związanych z setną rocznicą odzyskania niepodległości. Wcześniej, bo dokładnie rok temu, w przemówieniu pod Zamkiem Królewskim z takim samym apelem wystąpił prezydent Andrzej Duda. Jak była rekcja na to zaproszenie?
Nie będziemy świętować z prezydentem, który łamie konstytucję, ani z rządem, który niszczy demokrację – odpowiedzieli liderzy Platformy i Nowoczesnej.
Nie łudźmy się też, że Hanna Gronkiewicz –Waltz nie próbowałaby storpedować w ostatniej chwili, pod byle jakim pretekstem jakiegokolwiek marszu ze spontanicznym udziałem społeczeństwa.
Nie zapominajmy, jakich ma w Ratuszu specjalistów od spraw bezpieczeństwa i porządku w stolicy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/420501-opozycja-nie-zrezygnuje-z-bojkotowania-wszystkiego