Bosak dla wPolsce.pl: To nie są negocjacje polityczne. Obie strony zdają sobie sprawę, że trzeba te marsze pogodzić. WIDEO

Nie ma fundamentalnego sporu, jeśli chodzi o warunki, to nie są negocjacje typu politycznego, jak mogłoby się wydawać. Stan prawny jest taki, że mamy formalnie dwa legalne wydarzenia w jednym miejscu o jednym czasie, czyli Marsz Biało-Czerwony i Marsz Niepodległości. Obie strony, również strony porządkowe, zdają sobie sprawę, że trzeba te wydarzenia pogodzić

— mówił w telewizji wPolsce.pl Krzysztof Bosak, wiceprezes Ruchu Narodowego - współorganizującego Marsz Niepodległości.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Przerwa w negocjacjach ws. marszu 11 listopada! Winnicki: Obie strony wróciły do swoich wewnętrznych narad

CZYTAJ TAKŻE: Bliżej wspólnego marszu 11 listopada? KPRM ujawnia kulisy negocjacji z narodowcami. „Są konstruktywne, łączy nas wspólny cel”

Bosak zwrócił uwagę, że warunki musiałaby zostać zaakceptowane przez wszystkie strony - nie tylko Stowarzyszenie Marsz Niepodległości, rząd, ale także policja, wojsko. Podkreślił, że to jest skomplikowane wydarzenie.

Rozmowy toczą się w konstruktywnej atmosferze. Jeżeli nie zostanie zablokowana na najwyższym szczeblu politycznie, to sądzę, że będzie dobrze

— powiedział.

Mam tutaj na myśli prezesa PiS. Nie mam potwierdzonej informacji, że jest akceptacja dla porozumienia z narodowcami. (…) Czekamy na to ostateczne potwierdzenie

— dodał.

Po decyzji sądu wiemy, że wydarzenie Marsz Niepodległości jest legalne i będzie je zabezpieczać Straż Marszu Niepodległości. (…) To wszystko będzie, nie można temu przeszkodzić, gdy jest to legalne prawnie. Tylko jest kwestia jak to uzgodnić co do planu

— mówił dalej.

Przypomnę tylko, że apelowaliśmy do polityków PiS, aby poczekali 24 godziny na decyzję sądu. Widać, że ta akcja była przygotowana wcześniej

— stwierdził.

Gość Edyty Hołdyńskiej był pytany, czy jest szansa, aby uchronić masz od rasistowskich transparentów, które mogłyby się pojawić w tłumie.

Jest na to szansa, natomiast nie ma 100 procentowej gwarancji, mówimy o tłumie, który będzie miał kilkadziesiąt tysięcy. Ani strona rządowa nie przedstawiła pomysłu, aby zapanować nad wszystkimi uczestnikami, ani nasze doświadczanie nie podpowiadają, że jest to możliwe. Można zareagować tylko na to, co jest już widoczne. (…) Liczmy na dojrzałość i mam nadzieję, że wszyscy wyciągnęli lekcję z poprzedniego rojku

— odpowiadał wiceprezes Ruchu Narodowego.

ZOBACZ CAŁĄ ROZMOWĘ:

kpc