Hanna Gronkiewicz-Waltz na znak pożegnania z prezydenturą Warszawy wydała Manifest Polityczny – „Zakazuję Marszu Niepodległości w setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości w dniu 11 listopada 2018 roku”. Manifest, który równie dobrze można nazwać „Wielką Prowokacją”. Nie mylić z „Wielką Improwizacją”. Bo jest czymś odwrotnym. Antypolskim. Antynarodowym. Prowokacją wymierzoną w środowiska patriotyczne. Ale też w miliony ludzi, którzy z różnych powodów w Marszu udziału wziąć nie mogą, ale się z jego ideą utożsamiają. Z daniem wyrazu swojego przywiązania do Polski i jej obywateli. Ale także jej dziejów i historii jej zrywów do wolności i niezależności. A także świata wartości, mających swoje źródła dalekiej przeszłości połączonej ze współczesnością poprzez życie i działalność najwybitniejszych postaci XX i XXI wieku.
To, co HG-W zrobiła na cztery dni przed jedną z najwspanialszych dat naszych dziejów nie jest , jak niektórzy sądzą kaprysem starszej pani rozczarowanej życiem oraz świadomością, że odchodzi w niebyt polityczny w niesławie. Z piętnem polityka, za którego kadencji prezydenta Warszawy miały miejsca kompromitujące ją zjawiska, ale także przypadki auto kompromitacji. Zawsze wynikające z zacietrzewienia politycznego, a czasami z nienawiści do politycznej konkurencji.
Tak jest i tym razem w przypadku wydania decyzji o zakazie Marszu Niepodległości. To nie jest jedna z niepopularnych decyzji. Takich, po wydaniu których część opinii publicznej będzie się dziwić, że prezydent mogła takiego stopnia bezczelności się posunąć, ale o których po jakimś czasie wszyscy zapomną. Zaś niezainteresowani nawet nie zwrócą na nie uwagi.
W tym przypadku chodzi o rzecz poważną. Którą wszyscy zapamiętają, a przynajmniej powinni na dziesięciolecia. Dlaczego? Bo z powodów czysto politycznych, a ściślej w utorowaniu własnej partii drogi do odzyskania władzy, HG-W podeptała wszystkie zasady politycznej rywalizacji. Sięgnęła do najbrudniejszych narzędzi, za jakie zawsze uchodziły szantaż i prowokacja.
Aby osiągnąć ten cel HG-W gotowa zbezcześcić najważniejsze święto narodowe w jego setną rocznicę. A jakie ma dla niej to znaczenie, 72, 94 czy 100? A właśnie, że ma i to spore. Cała ohyda postępowania prezydent Warszawy, sprowadza się do tego, że doskonale zdaje sobie ona sprawę, w jaką specjalną rocznicę wywołuje napięcia, które mogą łatwo doprowadzić do wybuchu awantur i bijatyk na ulicach Warszawy. Ataków policji na demonstrantów. Ale też wściekłych i podburzonych przez tajnych współpracowników policji politycznej (udających gorących patriotów z biało czerwonymi sztandarami) demonstrantów na policję. To tylko jeden z celów pośrednich, jakie zamierzał osiągnąć HG-W swoim manifestem.
Czy jej plan się powiedzie? Prawdopodobnie ma dobrych doradców od spraw prowokacji, jak i rozsadzania Marszu Niepodległości od środka.
Zakładając nawet – na co szanse są niewielkie – że sąd uchyli obecną decyzję zakazującą odbycie Marszu. I organizatorzy doprowadzą do jego rozpoczęcia. Jestem raczej pewien, że HG-W zgodnie z zapowiedzią sprzed kilku dni – to był pierwszy krok do stworzenia napięcia i wywołania chaosu w obozie władzy – rozwiąże Marsz pod byle jakim pretekstem. A że taki błahy powód się pojawi jest prawie na sto procent pewne. Każdy wie, jak łatwo taki pretekst np. w postaci transparentu lub koszulki z napisem o treści rasistowskiej przemycić do stutysięcznego tłumu. A jak kontrola do tego nie dopuści, to jeszcze prowokatorzy mają do dyspozycji przygotowane wierszowane hasła
Bez względu na wysiłek organizatorów – a także obozu władzy – HG-W jako wysunięta „samodzielna” placówka Platformy do walki z PiS osiągnie swój cel. W świat pójdzie przekaz o odrodzeniu się pod skrzydłami rządzących neofaszyzmu, natężeniu w Polsce homofobii, rasizmu i antysemityzmu. Namacalnym nośnikiem renesansu tych antydemokratycznych poglądów był warszawski Marsz Niepodległości – będzie brzmiało w europejskich mediach liberalno-lewicowych. - To zmusiło władze Warszawy, reprezentujące środowisko polskich liberalnych demokratów i zwolenników silniejszej integracji z Unią Europejską, do rozwiązania Marszu – krzyczeć będzie w parlamencie europejskim Franz Timmermans.
A część Polaków odetchnie z ulgą. - Dobrze, że przerwano ten marsz barbarzyńców – skwituje nie jeden zwolennik Platformy. - Tam maszerowała sama dzicz pisowska – dorzuci ktoś słyszący pierwsze zdanie.
I o to chodzi HG-W.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/420151-zamysl-hanny-gronkiewicz-waltz-czyli-testament-polityczny