Piotr Grzymowicz wygrał wybory prezydenckie w Olsztynie. Obecny prezydent uzyskał 34 444 głosów, co dało mu 54,46 proc. poparcia. Na Czesława Małkowskiego wskazało z kolei 28 791 głosujących. To ponad 45 proc głosów. Radość? Tak, bo upiór został przepędzony. Co to jednak za radość skoro na taką osobę jak Małkowski głosuje prawie połowa aktywnych politycznie mieszkańców Olsztyna?
Tym razem się udało. Tak jak cztery lata temu udało się ponad ideologicznymi podziałami ratować Olszyn przed hańbą i kompromitacją. Nie można jednak zamilczeć tego, że ten okropny koszmar powtarza się co cztery lata. Koszmar jak przystało na sequele jest jeszcze straszniejszy i jednocześnie bardziej żałosny. Upiór z tego koszmaru wszedł do drugiej tury wyborów prezydenckich. Ostatecznie przegrał 6 tysiącami głosów. Przy wielkiej pracy kilku osób wznoszących się ponad polityczne podziały.
Były listy protestacyjne ludzi ponad podziałami ideologicznymi, był apel znanego satyryka Piotra Bałtroczyka. Było poparcie dla jego kontrkandydata większości politycznych ugrupowań. Ledwo się udało. Po czterech latach te same działania dały trochę lepszy wynik. A przecież olsztyniacy uznali, że te wybory są plebiscytem, w którym miano zdecydować, że Małkowski jest niewinny gwałtu i molestowania seksualnego.
Sąd przez dekadę nie udowodnił mu prawomocnie gwałtu i molestowania. Wyrok wydali się mieszkańcy Olsztyna, którzy emocjonalnie odnoszą się do jego prezydentury w latach 2001-08, gdy chodząc codziennie po Olsztynie, ściskał ręce i organizował „darmowe” koncerty Maryli Rodowicz. Miasto się nie rozwijało. Było zapyziałe. Zupełnie nieporównywalne do dzisiejszego. Jednak Małkowski był na wszystkich przysłowiowych spotkaniach kółek gospodyń domowych. Było za niego super. Jak za Gierka. Januszowy elektorat takie rzeczy pamięta. Nie zwraca uwagi na to, że program wyborczy Czesława Małkowskiego to erupcja populizmu. Zasiada on w radzie miasta od ośmiu lat i do dziś nie zrealizował swoich obietnic z poprzednich kampanii. Należy też do najbardziej biernych radnych. To dla prawie połowy olsztyniaków nieistotne.
I co teraz mam czuć jako mieszkaniec Olsztyna? Wyłącznie radość? Nie potrafię. Czuję potworną gorycz tego zwycięstwa. Wszystko przez patologię polskiego wymiaru sprawiedliwości. Mija dekada od wybuchu seks afery w olsztyńskim magistracie. Prawomocnego wyroku sądowego nie ma, więc wyborcom nie przeszkadza, że jedna z instancji go skazała na 5 lat więzienia. Wyrok został uchylony.
Udało mu się prawie połowę wyborców przekonać, że został wrobiony w gwałt i molestowanie. A może po prostu degeneracja moralna jest tak wielka, że nikogo te zarzuty nie obchodzą? Do drugiej tury wszedł na ostatniej prostej kampanii. Były komunistyczny cenzor przyrzekał w sponsorowanym wywiadzie, że jest niewinny. Przyrzekał na Pismo Święte!
Kto zawinił, że ten człowiek był atak blisko wygranej? Oczywiście sądy III RP zawiniły. To kompromitujące, że nie umiały przed 8 lat udowodnić Małkowskiemu prawomocnie winy. Zawiniły olsztyńskie feministki, które ( poza Aleksandrą Drzał- Sierocką, która przed drugą turą wyborów zorganizowała petycję przeciwko Małkowskiemu) gremialnie nie protestowały przeciwko jego kandydaturze. Ba, czołowa olsztyńska feministka Monika Falej, która startowała w wyborach prezydenckich z komitetu Wspólny Olsztyn nie wyszła w ramach protestu podczas żadnej debaty z Małkowskim. Nie drążyła w debacie z nim kwestii #MeToo. Gdy mogła po przegranych wyborach oddać poparcie na jego kontrkandydata, powiedziała, że jej komitet popiera nikogo. Tak zdecydowano kolegialnie w jej lokalnym komitecie? Ok, to ona mogła dać odrębny głos. Świadectwo feministki broniącej zawsze kobiet. Jej podpis pod jednym z apeli to stanowczo za mało na twarz olsztyńskiego feminizmu. Pytanie o #Metoo zadał za to facet. Tylko on.
Zawiniła bardzo niemądra gra olsztyńskiego PiS, którego lider Jerzy Szmit na Facebooku atakował wyjątkowo mocno w drugiej turze Piotra Grzymowicza, nie odnosząc się słowem do Małkowskiego. Nie rozumiem politycznie tej strategii. Ten sam polityk całe swoje polityczne życie walczył dzielnie z Małkowskim, w czasie gdy reszta niż widziała nic złego we współpracy z nim. Teraz zabawił się w polityczną grę „o pietruszkę”. Koalicji PiS w radzie miasta zbudować z ludźmi Małkowskiego nie może przez arytmetykę. Chodziło więc o to, że po skazaniu prezydenta Małkowskiego ( potrwa to pewnie kolejne kilka lat aż zarzuty się przedawnią) rząd mógłby przysłać komisarza. Co jednak jak sprawa będzie trwała kolejne 3 lata? Czy warto było oddawać Olsztyn takiej osobie do rąk? Teraz jednak powstało inne fatalne wrażenie. Łatwo zarzucić, że PiS zawarł pakt o nieagresji z osobą o tak marnej reputacji. Na dodatek z osobą przegraną. Czy warto tracić cnotę, nie zarabiając rubelka?
Małkowski zdobył tak duże poparcie również dzięki głosami prawicowego elektoratu. Ten były Sekretarz Gminny Komitetu Gminnego PZPR, dyrektor Okręgowego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk w Olsztynie i były polityk SLD chętnie odwoływał się do elektoratu konserwatywnego. Nie jest to trudne, skoro w apogeum jego prezydentury katolickie pismo „Posłaniec Warmiński” ( za PRL czytał go wyjątkowo dogłębnie jako szef komunistycznej cenzury) robiło o nim ciepłe artykuły („Wigilie to skarb”). W końcu to ten były cenzor przywoził radnym z Watykanu różańce. Krótko po upadku SLD, do którego należał.
Olsztyn to bardzo specyficzne miasto. Kocham to miasto i dlatego tutaj mieszkam. Nie mogę jednak pozbyć się złości i wstydu, na to co stało się ponownie w ostatnich tygodniach. Cieszę się jednak, że kilku ważnym osobom spadły maski. To bardzo ważne w pracy publicysty w 180 tysięcznym mieście.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/419651-malkowski-przegral-ale-wielka-gorycz-pozostala