Przez trzy lata rządów dobra zmiana umocniła niechętne sobie środowiska trzymające się w wielkich miastach.
Nawet jeśli były błędy w kampaniach kandydatów PiS w dużych miastach, a były, to nie one zdecydowały o tak dotkliwej ich przegranej. Zwyczajnie szkoda wartościowych kandydatów dobrej zmiany, którzy musieli uznać wyższość postaci niekoniecznie wielkiego formatu. W Polsce mamy kasty, którym świetnie się żyje w III RP i one za wszelką cenę starają się utrzymać zdobyte status quo. I nie liczy się żadna przyzwoitość. Nam jest dobrze i tego nie oddamy.
A to właśnie ci ludzie żyją przede wszystkim w dużych miastach, bo tam są najważniejsze instytucje.
1. Wymiar sprawiedliwości ze szczególnym uwzględnianiem sędziów. Są to ludzie nastawieni wręcz wrogo do PiS i swoim ostentacyjnym działaniem z wyrachowaniem paraliżują działanie państwa. Niestety przez niedokończoną reformę mogą oni w zasadzie, tak jak pani prezes Gersdorf śmiać się w nos rządzącym. Czują się bezkarni. Kto ich osądzi? Koledzy?
2. Media. To właśnie w miastach są skoncentrowane redakcje atakujące fejk niusami PiS. Też mogą czuć się niezagrożone. PiS przecież zapowiedział, że ewentualne zmiany na rynku medialnym mogą nastąpić w następnej kadencji. Mogą, ale też nie muszą. Mamy przykład TVN. Stacja jest nie do ruszenia. Ponoć właścicielami są Amerykanie czyli teoretycznie przyjaciele naszego rządu, ale przekaz stacji jest jednoznacznie jadowity jeśli chodzi o PiS. Zmiany w mediach publicznych są niestety kosmetyczne. Choćby w „Trójce” siedzi towarzystwo, ostentacyjnie dającę słuchaczom do zrozumienia jak tu są męczeni. Ale przetrwają i wrócą normalne czasy. Trwają bohatersko.
3. Uczelnie wyższe. Tutaj mamy lewactwo często zakorzenione jeszcze w PRL. Brak lustracji, dekomunizacji i kompletne rozpasanie ideologiczne powodują, że profesorowie są na poziomie niejakiego Matczaka, straszącego, że jego koledzy odpowiednio potraktują córkę blogera na Uniwersytecie we Wrocławiu, za to, że ten mu się naraził w internecie. Czy jest jakaś znacząca reakcja ministerstwa? Jakieś konsekwencje?
4. Środowisko artystyczne. Przez lata III RP udało się wyselekcjonować dzięki dotacjom i preferencjom w obsadzaniu ról czy stanowisk odpowiednie grono filmowców, reżyserów, aktorów, piosenkarzy, scenarzystów, pisarzy, malarzy, rysowników i wszelkich ludzi sztuki. Są to często artyści znani i popularni na wysokim stopniu zawodowym. I oni są też arogancko antypisowscy. Ich płatnikami są właśnie miasta. Teatry są w większości miejskie, domy kultury też podlegają pod miasto, dużo imprez robią tzw. estrady zarządzane przez miasto, a festyny też są z budżetu miast. Do tego tych wykonawców chętnie dotują instytucje państwowe, a media publiczne też stoją dla nich otworem. I potem mamy takie kwiatki jak poniewierająca nasze świętości „Klątwa”. Ponoć prokuratora prowadziła w tej sprawie śledztwo. I co? I nic.
5. Biznesmeni. Na styku sektor prywatny, sektor miejski ustaliły się od lat odpowiednie powiązania. I wszyscy są zadowoleni. Po co to ruszać?
6. Środowisko lekarskie. Tutaj może jest trochę większe zróżnicowanie światopoglądowe, ale też jest zakorzeniona antypisowść i pamięta się skutego kajdankami doktora Garlickiego. Za coś, co było w tym środowisku powszechne, czyli przyjmowanie dodatkowych gratyfikacji od pacjentów.
7. Dyrektorzy i pracownicy licznych instytucji miejskich. To jest ewidentne, że każdy pilnuje swojego stanowiska i nie zagłosuje inaczej niż na dotychczasowe władze.
8. Pracownicy korporacyjni. Tam też panuje przekonanie, że PiS jest partią zacofaną, niepraktycznie konserwatywną, a my tu jesteśmy nowocześni, proeuropejscy, światowi, otwarci na zawiązki partnerskie i takie tam wspaniałe sposoby na życie.
9. Należy jeszcze dodać, często już emerytowane, komuchowo z rodzinami, niezwykle zawzięte na inną Polskę, niż ta, która ich przez lata dopieszczała.
Taki układ elektoratu miejskiego nie został w najmniejszym stopniu naruszony przez ostatnie lata. I trudno się dziwić, że wyniki wyborów są takie jakie są.
PiS rządząc owszem zrobił bardzo dużo w sferze ekonomicznej i gospodarczej, ale jednocześnie stracił impet ideologiczny. Podstawowym błędem PiS, a także prezydenta, jest niemrawe poszukiwanie centrowego elektoratu, niestety kosztem tych środowisk, dzięki którym partii Jarosława Kaczyńskiego udało się wygrać wybory w 2015 roku.
Duża cześć żelaznego elektoratu PiS jest rozczarowana. Powodów jest wiele.
Jeśli PiS chce zacząć wygrywać w dużych miastach powinien zatrudnić agencję PR, przygotować strategię na dłuższy okres, ale przede wszystkim mieć kandydatów na dwa lata przed wyborami, a nie rzucać w ostatniej chwili ludzi na głęboką wodę. Jak widać wodę, szczególnie mętną w dużych miastach.
Bez odzyskania dużych miast przez ludzi uczciwych, cały czas będziemy żyć w państwie, w którym moralność to będzie tylko puste słowo, atrakcyjne wyłącznie dla ludzi niepraktycznych.
Bo te wybory samorządowe w dużych miastach to był szydera z przyzwoitości. A na to poważne państwo nie może sobie pozwolić.
Wojna hybrydowa właśnie polega na tym, żeby wróg był osłabiony charakterologicznie. Żeby system wartości był zupełnie zdemolowany. A jak pokazują wyniki w Warszawie czy Gdańsku tak właśnie u nas się dzieje.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/419611-przegrana-pis-w-duzych-miastach-to-efekt-okopania-sie-kast