W Polsce nie ma politycznego klimatu na tak otwarte przyjmowanie migracji z całego świata. Tym, bardziej, że zachowujemy się solidarnie, ponieważ otworzyliśmy nasze granice dla dużej rzeszy Ukraińców, których nie włącza się w bilans migracyjny w Europie, a powinno się to robić
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Witold Waszczykowski, były minister spraw zagranicznych.
wPolityce.pl: Niemieckie MSZ zapowiedziało, że będzie bronić globalnego paktu migracyjnego ONZ, który chce podpisać w grudniu w Marrakeszu. Wiemy natomiast już, że Austria i Chorwacja go nie podpiszą. Jak powinna zachować się strona polska?
Witold Waszczykowski: Minister Brudziński zapowiedział, że będzie rekomendował negatywne podejście do tego paktu, także premier Morawiecki na dzisiejszej konferencji zapowiedział, że jeszcze nie wie, czy taki podpis złożymy. Sam będąc niedawno pytany na ten temat, dałem również negatywną rekomendację. To nie jest bowiem tak, jak mówią zwolennicy tego paktu, że to jest niezobowiązujące porozumienie, deklaracja polityczna. Niestety tendencja jest taka, iż takie deklaracje polityczne, podpisane w ramach ONZ, czy poza nią są potem często instrumentem nacisku na rządy, aby je realizować jak zobowiązania rządowe i prawne.
Może Pan podać jakiś przykład?
Pamięta pan, że przed wielu miesiącami rozmawialiśmy o kwestiach mienia pozostawionego w czasie wojny przez polskich obywateli narodowości żydowskiej. Wtedy organizacje żydowskie, izraelskie twierdziły, że podpisując w 2009 roku tzw. deklarację teresińską zadeklarowaliśmy, że będziemy przeznaczać część tego mienia dla organizacji żydowskich na świecie, które walczą z kłamstwem Holocaustu. Inny przykład, to są porozumienia antyprzemocowe, które gdzieś tam były podpisywane, a później środowiska np. genderowe, czy feministyczne domagały się, by traktować je jako prawne zobowiązanie. Więc mnie nie dziwi tutaj ostrożność rządu, aby tego porozumienia nie podpisywać.
Liczy więc Pan na to, że strona polska wycofa się z tego definitywnie?
Nie biorę w tej chwili udziału w pracach rządu, ale myślę, że atmosfera w Polsce jest taka, iż dostrzegamy negatywne zjawiska tej wielkiej fali emigracji, która przez ostatnie kilka lat dotarła do Europy, szczególnie Zachodniej. W Polsce nie ma politycznego klimatu na tak otwarte przyjmowanie migracji z całego świata. Tym bardziej, że zachowujemy się solidarnie, ponieważ otworzyliśmy nasze granice dla dużej rzeszy Ukraińców, których nie włącza się w bilans migracyjny w Europie, a powinno się to robić. Mimo, że są to w większości emigranci zarobkowi, to jednak są przymuszeni do migracji poprzez sytuację polityczna i wojskową na terenie Ukrainy.
Czym groziłoby podpisanie pakietu migracyjnego? Zatarciem różnic między legalną i nielegalną migracją?
Tak. To trzeba łączyć z koncepcją, rozpowszechnianą w tej chwili w Europie na temat paktu Europa-Afryka. Zgoda, my możemy przystąpić do tego paktu, ale pod warunkiem, że będziemy tworzyć programy pomocowe dla Afryki, natomiast nie będziemy otwierać Europy dla Afryki i Afrykanów. Natomiast tego typu podpisywane deklaracje mogą służyć jako instrument nacisku na państwa, ażeby przyjmować coraz większą liczbę ludności z Afryki: „Jeśli nie możemy im tam pomóc, to zaimportujmy ich do Europy i pomagajmy tutaj”. To jest absurdalna sytuacja, bo doprowadzi do całkowitej zmiany struktury etnicznej, kulturowej, a w końcu i politycznej. Wiadomo, że część tych migrantów pozostanie przez wiele lat wyborcami lewicy, która zapewni im socjal i będą głosować na wiadomo jakie partie. To jest też element rozgrywki politycznej w Europie, nie tylko społecznej, kulturowej, czy religijnej. Nie dziwi mnie więc ostrożność rządu polskiego, który ma doświadczenia z rożnymi innymi konwencjami, które miały nas tylko politycznie wiązać, a były wykorzystane jako instrument do ich realizowania.
Wygląda na to, że prawdopodobnie Czechy pójdą śladem Austrii, Chorwacji czy wcześniej Węgier i nie podpiszą paktu. Jak jednak komentować stanowisko Niemiec, które chce nawet prowadzić kampanię informacyjną, w której ma prostować rzekome fake newsy AfD nt. paktu?
To jest konsekwencja stanowiska przyjętego w 2015 roku, z którego rząd pani Merkel się w zasadzie nie wycofał. Brnął w to uzasadniając, że była to decyzja prawidłowa. Rozumiem, że z punktu widzenia jakichś aspektów historycznych i postrzegania tego rządu przez pryzmat II wojny światowej, to rządowi niemieckiemu jest niezręcznie być tutaj strażnikiem Europy i zapobiegać falom emigranckim. Ale z drugiej strony ten rząd nie może też namawiać, czy wymuszać na innych krajach europejskich, takiej postawy dlatego, że nie wszystkie kraje na to stać. Nie wszystkie też są w stanie asymilować tak odrębne kultury. Jak się okazało nawet Niemcy mając wiele dekad doświadczenia z asymilacją Turków nie poradziły sobie z tą asymilacją przez ostanie 3 lata. Więc rozumiem, że oni bronią tej decyzji, która zapadła w 2015 roku. Ale efekt jest taki, że społeczeństwo ich rozlicza, również i politycznie i koalicja niemiecka traci w tej chwili wpływy.
Rozmawiał Piotr Czartoryski- Sziler
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/419387-nasz-wywiad-waszczykowski-nie-dziwi-mnie-ostroznosc-rzadu