Wydawało się, że to tylko kiepski kabaret, ale rzecz wymaga chyba poważnej diagnozy psychiatrycznej i terapii. Mamy tu bowiem do czynienia z manią prześladowczą, urojeniami (paranoja indukowana, zespół Fragoliego, zespół Capgrasa, zespół Cotarda), omamami, lękami (zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, zespół lęku uogólnionego, napady paniki, fobie), zaburzeniami adaptacyjnymi, zaburzeniami dysocjacyjnymi, zaburzeniami osobowości (osobowość histrioniczna, osobowość anankastyczna, osobowość borderline). To wszystko znajdziemy w dziele prof. Wojciecha Sadurskiego „Projekt uchwały o Obywatelskim trybunale Stanu).
CZYTAJ WIĘCEJ: Ale odjazd! Autorytet „totalnych” chce własnego sądu. Prof. Sadurski zapowiada powstanie Obywatelskiego Trybunału Stanu
Zaczyna się ostro, bo od zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych i silnego ataku manii wielkości. Wojciech Sadurski zaczyna swoje wypracowanie od preambuły, jakby to była konstytucja państwa. Pomijając grafomańskie skłonności autora („nawiązując do szczytnych tradycji”, „działając w poszanowaniu”, „przekonani, że w demokratycznym państwie”, „świadomi faktu”, „powodowani wyłącznie dobrem publicznym”, „kierowani chęcią zachowania w pamięci”, „ku przestrodze przyszłych pokoleń”) mamy do czynienia z zadęciem sięgającym gdzieś Pasa Kuipera. Ta preambuła nie jest już nawet śmieszna. Ona jest tak infantylnie egzaltowana i pretensjonalna, że budzi wyłącznie litość i pożałowanie. Nawet pensjonarka powinna się wstydzić takiej dawki żenady, gdyby wpadła na pomysł, na jaki wpadł Wojciech Sadurski. Ale pensjonarki są chyba jednak znacznie rozsądniejsze – przy wszystkich swoich wadach i ograniczeniach.
Grafomańska uchwała powołuje Obywatelski Trybunał Stanu (OTS), ale de facto jest to Odjazdowy Trybunał Stanu Zidiocenia (OTSZ). Odjazd polega na tym, że naczelny grafoman wśród polskich prawników chce osądzić: „Prezydenta Rzeczypospolitej, Prezesa Rady Ministrów, Prezesa Najwyższej Izby Kontroli, członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, członków Rady Ministrów, Prezesa Narodowego Banku Polskiego, osoby, którym Prezes Rady Ministrów powierzył kierowanie ministerstwem, Naczelnego Dowódcę Sił Zbrojnych, sędziów Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego, członków Krajowej Rady Sądownictwa oraz posłów i senatorów RP w zakresie niepodlegającym ograniczeniu określonemu w Art. 198 ust. 2 w zw. z Art. 107 Konstytucji RP, jak również prezesów TVP i Polskiego Radia i członków Rady Mediów Narodowych”. Żeby było bardziej groteskowo, można by jeszcze wymienić przywódców innych państw i szefów organizacji międzynarodowych.
Wszystkie wymienione wcześniej osoby miałoby osądzić „pięć osób, wyróżniających się wiedzą prawniczą i wybitnymi kwalifikacjami moralnymi”, czyli w pierwszym rzędzie ktoś taki jak Wojciech Sadurski. Wystarczy, że byliby przekonani o własnym geniuszu, a wśród prawników nie ma chyba osoby bardziej męcząco, uprzykrzająco, groteskowo i komicznie to głoszącej niż Sadurski. Owych geniuszy wybierałoby „Kolegium Elektorów OTS”, złożone z „byłych prezydentów RP; sędziów Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku; byłych sędziów Europejskiego Trybunału Praw Człowieka i Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości/Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, mających obywatelstwo polskie; byłych rzeczników praw obywatelskich; dziekanów wszystkich wydziałów prawa w Polsce; dyrektora Instytutu Nauk Prawnych PAN; prezesa Zrzeszenia Prawników Polskich; prezesa Naczelnej Rady Adwokackiej; przedstawicieli Instytutu Spraw Publicznych, Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, Fundacji Stefana Batorego, Instytutu Sobieskiego, Klubu Jagiellońskiego, Fundacji Ordo Iuris, Forum Obywatelskiego Rozwoju, Fundacji Polska-Wielki Projekt; przedstawicielki wszystkich partii, mających swe reprezentacje w Sejmie (po jednej osobie z każdej partii), a także każdej partii, która w wyborach parlamentarnych bezpośrednio poprzedzających powołanie OTS, uzyskała minimum 1 procent głosów w skali kraju”. To ewidentna strata czasu, bowiem wystarczyłby jeden Sadurski, mający takie poglądy jak 99 proc. wymienionych osób, czyli prawnicze i okołoprawnicze towarzystwo wzajemnej adoracji oraz samouwielbienia.
Odjazdowy Trybunał Stanu Zidiocenia miałby regulamin (może dałoby się zaadaptować jakiś gotowiec z konkretnego oddziału zamkniętego), posiedzenia (niektóre zakłady zamknięte mają niezłe ogrody, a nawet małe parki), akty oskarżenia (na grafomanów zawsze można liczyć). I OTSZ gwarantowałby prawo do obrony, czyli prawo do uczestniczenia w teatrze groteski, niedościgłym dla mistrzów gatunku, czyli Alfreda Jarry’ego, Samuela Becketta, Eugene’a Ionesco, Jeana Geneta, Harolda Pintera, Toma Stopparda, Friedricha Dürrenmatta, Fernando Arrabala, Edwarda Albee’go czy Sławomira Mrożka. „Werdykty OTS(Z) przyjmowane są przez OTS(Z) w pełnym składzie”, bo jak już ktoś trafił na oddział zamknięty, nie powinno mu się ograniczać ekspresji, choćby z powodu spodziewanych postępów w terapii. Ponieważ rzecz się dzieje w specyficznej rzeczywistości i społeczności, uwzględniono różne szczegóły proceduralne, żeby każdy „pacjent” mógł się wykazać. Tylko dlaczego ma się o tym informować „Trybunał Stanu, Prezydentaa RP, Prokuratora Generalnego i Prokuratora Krajowego, Marszałków Sejmu i Senatu, Prezesów Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego i NSA, Rzecznika Praw Obywatelskich”? Chyba jednak wystarczyłby tylko ordynator albo lekarz prowadzący. Tym bardziej że uchwała zakłada „samorozwiązanie”, czyli opuszczenie oddziału, co chyba nie jest możliwe bez zgody lekarza prowadzącego bądź ordynatora.
Nie używam w swej publicystyce analogii psychiatrycznych, ale tym razem inna metoda może być zawodna. I nie ma aż takiej mocy eksplanacyjnej. Wszystkich prawdziwych pacjentów i lekarzy bardzo proszę o wybaczenie, ale autor uchwały o OTSZ ich bezczelnie parodiuje, więc postanowiłem to odwrócić.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/418861-janecki-wojciech-sadurski-i-oddzial-zamkniety