Państwowa Komisja Wyborcza mówiła, że zawinił ustawodawca, który zapisał zbyt krótki termin na odpowiedź. Minister cyfryzacji mówi, że zawiedli urzędnicy dzielnic. A burmistrzowie dzielnic, że specjalna komórka urzędnicza podlegająca bezpośrednio prezydentom miast.
46 tys. osób próbowało dopisać się do list wyborczych na wybory samorządowe 21 października. Znaczna część odbiła się od drzwi lokali wyborczych. Wróciła do domów bez możliwości zagłosowania, pomimo że w świetle przepisów zrobiła wszystko, co było trzeba.
Kto w takim razie zawinił? Platforma ePUAP nigdy nie cieszyła się dobrą sławą, ale w tym wypadku winnych jest kilku. Kodeks wyborczy jasno mówi o tym, co należy zrobić, aby dopisać się do listy wyborczej. Należy wylegitymować się dowodem osobistym i podpisać oświadczenie o miejscu swojego zamieszkania na terenie, w którym chce się oddać głos.
I to zapewniała platforma ePUAP. Logując się na stronie Obywatel.gov.pl użytkownik mógł załączyć swój dowód osobisty i podpisać (profilem zaufanym) oświadczenie o miejscu zamieszkania. Nie wymagane były żadne dodatkowe dokumenty.
Kodeks wyborczy nie mówi jednak o tym, że należy dostarczyć jakiekolwiek dodatkowe dokumenty. Mówi jednak o tym, że urząd gminy, czy dzielnicy, ma obowiązek zweryfikować, czy dana osoba rzeczywiście zamieszkuje pod zadeklarowanym adresem. Nie napisano, w jaki sposób. Ale platforma ePUAP miała dostarczać obywatelom pełnej usługi. Bez konieczności jej uzupełniania.
Czego mogły wymagać urzędy? Deklaracji PIT za ubiegły rok, umowy najmu, czy aktu własności mieszkania. Ale także szeregu innych informacji, do których dostęp mają urzędnicy, np. informacji o posiadaniu karty miejskiej, aktu urodzenia dziecka, czy innych dokumentów, do których wgląd mają urzędy.
W części przypadków urzędy odzywały się do mieszkańców z prośbą o uzupełnienie dokumentów, także drogą mailową. Ale znaczna część nie dostała ani informacji, ani decyzji o dopisaniu do listy wyborczej. Pomimo tego, że na odpowiedź urzędy miały 3 dni. Często decyzja przyszła, ale w poniedziałek, dzień po wyborach.
W telewizji wPolsce.pl o wyjaśnienia poprosiliśmy i Marka Zagórskiego, ministra cyfryzacji, Józefa Orła, koordynatora Ruchu Kontroli Wyborów, ale także Michała Grodzkiego, burmistrza Bemowa. Kto zawinił?
Część osób mogła trafić na moment, kiedy strona profilu zaufanego pz.gov.pl była bez ważnego certyfikatu bezpieczeństwa. Ważność dokumentu skończyła się 29 września. Ministerstwo Cyfryzacji przedłużyło już kontrakt z inną firmą, ale mogło to stanowić problem dla części użytkowników.
Wnioski prawidłowo złożyli wszyscy. W znacznej części urzędów panowało przeświadczenie, że wnioski, że należy je odrzucać, jako niekompletne. Albo utrudniać obywatelom procedurę. Weryfikacją tych wniosków zajmowała się konkretna komórka w urzędzie miasta, podległa bezpośrednio prezydentowi, jak tłumaczył burmistrz Bemowa. Telefony do mieszkańców winni wykonywać urzędnicy dzielnicowi.
Co teraz? Co z obywatelami, którym odmówiono, konstytucyjnie zagwarantowanego prawa do głosowania w wyborach w demokratycznym państwie?
Po otrzymaniu decyzji można się od niej odwołać w ciągu 3 dni do prezydenta miasta. Jeśli urzędy nie przesłały decyzji, także można sprawę zaskarżyć. Sprawę można także skierować do sądu. Najlepiej byłoby jednak, żeby poszkodowani zebrali się w większą grupę i złożyli pozew zbiorowy. Wówczas mają większe szanse na wyrok nie tylko przyznający im rację, ale i zasądzający ewentualne zadośćuczynienie.
Możliwości głosu obywatelom nic już jednak nie wróci. Czy urzędnicy mogli porozumieć się lepiej z Ministerstwem Cyfryzacji? Mogli, ale resort twierdzi, że nie odpowiada za nich. To Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Urzędy od lat znają jednak platformę ePUAP i wiedzą już, jak z niej korzystać. Wyborów nie mamy jednak w Polsce codziennie.
Jak obiecuje minister cyfryzacji Marek Zagórski, i jak ma nadzieję Józef Orzeł, sprawa powinna być załatwiona do następnych wyborów. Czyli do następnego roku.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/418054-o-tym-jak-epuap-odebral-obywatelom-prawo-do-glosu