Ledwo, tuż przed ciszą wyborczą, dotarło zawiadomienie TSUE żądające zatrzymania procesu naprawy polskiego sądownictwa, a komisarze ludowi z Brukseli, jak to zwykle u nich w zwyczaju, próbują odwrócić kota ogonem i udają kogoś z manierami salonu. To raczej kolejna gra w salonowca, która – jak na ogół wiadomo – polega na trzaskaniu po tyłku tak, by represjonowany nie miał pojęcia, kto go trzasnął.
Warto zapamiętać – Viera Jourova, brukselski komisarz Unii do spraw sprawiedliwości już dziś straszy karami, za ewentualne ingerencje zewnętrzne podczas wyborów do Parlamentu Europejskiego w 2019 roku. Jourova grzmi, że w świecie cyfrowym nasze dane mogą być wykorzystywane przeciwko nam. A to stanowi poważne zagrożenie dla wolnych i demokratycznych wyborów. Jej zdaniem ostatnie skandale w sieci stały się wyraźnym sygnałem ostrzegawczym, że czas wyborów jest szczególnie wrażliwy, jeśli idzie o dezinformacje i manipulacje przez prywatne i zagraniczne interesy.
Ludowa komisarz Jourova już zapomniała, jak sama ponaglała Trybunał Sprawiedliwości, by w trybie natychmiastowym zablokował reformę sądownictwa, której domaga się ogromna część polskiego społeczeństwa. Ale co ich tam w Brukseli obchodzi tak potężny głos Polaków! Zmartwieniem brukselników jest przede wszystkim każda próba zmiany czegokolwiek, co mogłoby przyspieszyć przepędzenie z biur ze złotymi klamkami samozwańczych zespołów tych lewaków i leni. I stąd ich drgawki na widok przemian w Polsce i na Węgrzech. Wszak jednoosobowa decyzja jakiegoś sędziego, której nikt zaskarżyć nie może, jest kpiną z zasad prawa, ponoć tak szaleńczo bronionych przez ludowych komisarzy. Oni bardzo dobrze wiedzieli, że nieźle namieszają w Polsce spiesząc się z zatrzymaniem reform. Ale – jak znam Polaków – mogą rzecz opóźnić, lecz zatrzymać nie potrafią. Tylko po co ten perfidny cynizm w napiętnowaniu ingerujących z zewnątrz w wybory? Tuż po bezsprzecznej ingerencji w Polsce.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/417992-komisarze-z-brukseli-kpia-z-siebie