To nie Rafał Trzaskowski zwyciężył w Warszawie. Ludzie w znacznej większości głosowali na niego, bo nie chcieli rządów PiS w stolicy.
Największym przegranym tych wyborów, czy to się nam podoba, czy nie, jest Patryk Jaki. Pomimo świetnej, merytorycznej kampanii, dobrych propozycji rozwoju dla miasta, wyliczeń budżetowych i wsparcia rządu, nie udało mu się przekonać warszawiaków do tego, że nie zrobi ze stolicy poletka PiS.
W oczach mieszkańców stolicy stał się paradoksalnie tym mniej wiarygodny, że podpisał deklarację wystąpienia z Solidarnej Polski będącej składową Zjednoczonej Prawicy. To nic, że Patryk Jaki nie należał do samego PiS-u. To nic, że wyszedł spod skrzydeł Zbigniewa Ziobro. Warszawiacy słusznie bardzo silnie kojarzyli go z partią rządzącą.
Rafał Trzaskowski nie robił w kampanii wiele. Po prostu podążał kierunkiem, który wyznaczył mu jego główny konkurent. Były propozycje rozbudowy metra, Trzaskowski też chciał budować. Były spotkania z mieszkańcami, kandydat Koalicji Obywatelskiej rozmawiał na ławce. To nic, że frekwencja diametralnie różna.
Warszawiacy wiedzieli.
W dużej większości wcale nie chcieli chłopaka z bloku, nawet jeśli sami z niego wyszli. Leczyli kompleksy, właśnie dlatego, że tam się wychowali. Warszawskie elity same z siebie chciały prezydentury Trzaskowskiego. A ci z moralnym kręgosłupem, wartościami zaszczepionymi w sercu? To albo te 30 proc., które po morderczej kampanii zdobył Patryk Jaki, albo ci, którzy koniec końców nie chcieli kogoś, kto udaje, że nie jest z partii.
Trudno stwierdzić, czy można było zrobić z tym coś więcej. Ale pewnie można było zrobić mniej. Nie atakować tak zażarcie urzędującej prezydent, która była nad, jak wszyscy wiemy, bo sama to przyznała, funkcjonującą w ratuszu zorganizowaną grupą przestępczą. Ale wielu warszawiakom po prostu żyło się w stolicy dobrze. I nie uważali, że w ciągu 12 lat Warszawa zamieniła się w ruinę.
Nie mówić o Warszawie dla wszystkich, kiedy się tego nie czuje. Nie szukać umiłowania na lewicy, gdzie siłą rzeczy go być nie może. Albo po prostu nie przykuwać tak dużej wagi do kampanii w, zawsze trudnej dla PiS, stolicy.
Bo to prawda, że PiS wygrał wybory po raz czwarty. To prawda, że wynik, jak na wybory samorządowe jest bardzo dobry. To wreszcie wielki sukces premiera Mateusza Morawieckiego, że udało się dotrzeć tam, gdzie wcześniej alternatywą był tylko PSL. Ale nadal nie jest różowo.
W wielu miejscach PiS będzie samodzielnie rządził, ale w wielu województwach wygrały układy, skompromitowani seks-aferami byli prezydenci, jak przechodzący w Olsztynie do II tury Czesław Jerzy Małkowski, czy w wielu miejscach po prostu nie uda się stworzyć koalicji.
Bo Bezpartyjni Samorządowcy w rzeczywistości często bezpartyjni nie są, bo Kukiz ’15 nie zawsze może dojść do porozumienia z PiS i wreszcie, w wielu miejscach trzeba by się dogadać z PSL. A Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiedział już, że takich rozmów nie będzie.
To wszystko trzeba teraz na chłodno przeanalizować. Moje wnioski też mogą być jeszcze zbyt świeże.
-
Brudna kampania opozycji! Polecamy najnowszy numer tygodnika „Sieci”.
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/417874-kac-po-wygranej-w-warszawie-wygral-anty-pis
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.