To komentarz pisany na szybko, na gorąco, prawie jak w legendarnym programie satyrycznym „Za chwilę dalszy ciąg programu” - „Tętno pulsu”. Warszawa nie ma jednak powodu do śmiechu. Znów wygrywa formacja, która ponosi odpowiedzialność za patologie, które trawiły stolicę.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: WSZYSTKO o wyborach samorządowych 2018 - komentarze, frekwencja, sondaże, opinie
Cóż, vox populi… Najwyraźniej dla niektórych „rdzennych”, na każdym kroku podkreślających swoją „warszawskość” lepiej czuć się dobrze z „rodowitym” u sterów władzy niż chronić tysiące mieszkańców przed procederem złodziejskiej prywatyzacji. Zresztą pewnie propisowscy warszawiacy „z urodzenia” odbiją piłeczkę twierdząc, że to słoiki wypierające się tożsamości wybrały liberalnego Trzaskowskiego. Mniejsza z tym…
Trudno mówić o zmianie na lepsze, gdy w fotelu prezydenta zasiądzie przyboczny Hanny Gronkiewicz-Waltz odpowiedzialnej za to, co działo się w Warszawie w okresie sprawowania przez nią urzędu. Trudno również oczekiwać, że niemrawy nawet w okresie kampanijnego karnawału Trzaskowski nagle pokaże charakter, uderzy pięścią w stół i zerwie z linią swojej mentorki. Zresztą sam odkrył karty, składając dziękczynienie godne klasowego kujona wdzięczącego się do belfra.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Maski opadły! Trzaskowski: Nie byłoby tego sukcesu, gdyby nie te ostatnie 12 lat ciężkiej pracy PO i Hanny Gronkiewicz-Waltz
Kandydatów było wielu. Liberalni i lewicowi wyborcy mieli na kogo głosować, nie byli skazani na Trzaskowskiego. Wybrali jak wybrali.
Ciekawe tylko, jak dalej potoczy się kariera Patryka Jakiego. Wszyscy liczyli na ostrą walkę do samego końca, a tymczasem batalia zakończyła się już w I turze. Kandydat Zjednoczonej Prawicy zagrał va banque – prowadził wycieńczającą kampanię, zrezygnował z macierzystego szyldu partyjnego, nawet jeśli jego deklarację potraktujemy wyłącznie jako chwyt PR-owy. To była najważniejsza walka w jego politycznej karierze i niestety był to bój przegrany.
Nie miejmy złudzeń. Trzaskowski od początku był faworytem, ale można było podejrzewać, że Jaki w tym politycznym starciu będzie jak Rocky w pierwszej części filmowej sagi. Przegra po długiej walce, w której solidnie oberwie rywal. Wbrew oczekiwaniom, tak się nie stało. Senny Trzaskowski wygrał gładko. Jaki bardziej niż Rocky’ego przypominał Tomasza Adamka w starciu z Witalijem Kliczko. Polski bokser robił wszystko, pokazał wielkie serce do walki, ale to było za mało, żeby przebić ścianę, jaką tworzyła garda ukraińskiego arcymistrza.
Tyle że w tym układzie Trzaskowski nie był Kliczką. To betonowa świadomość ludzi gotowych przymknąć oko na największe patologie, byle tylko zagłosować przeciw PiS-owi.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/417633-triumf-trzaskowskiego-oznacza-kontynuacje-linii-hgw