Postanowienie TSUE wiąże polskie państwo w zakresie swej treści, ale nie jest przecież źródłem polskiego prawa.
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (a właściwie jego wiceprezes) wydał postanowienie tymczasowe w którym zawiesił część przepisów ustawy o Sądzie Najwyższym. I nakazał przywrócenie na stanowiska sędziów, którzy na podstawie zawieszonych przepisów przeszli w stan spoczynku. Opozycja i antyrządowi prawnicy wpadli w ekstazę, a nawet doznali zbiorowego orgazmu, że już za chwilę wszystko wróci do poprzedniego stanu. Jak zwykle ekstaza odbiera jasność widzenia spraw, żeby nie powiedzieć, że odbiera rozum. Postanowienie zabezpieczające więcej spraw komplikuje niż rozwiązuje, o czym opozycja tradycyjnie nie ma pojęcia, a antyrządowi prawnicy są w stanie upojenia domniemanym sukcesem, więc realia od siebie odpychają.
Jak się rzeczy mają? Otóż każde postanowienie Trybunału Sprawiedliwości UE oznacza dla każdego z państw członkowskich nakaz postępowania zgodnie z jego treścią. Na to nic nie da się poradzić. Ale jednocześnie nie sposób stwierdzić, że ustawa o Sądzie Najwyższym jest przynajmniej częściowo nieważna, zatem sędziowie zaraz wrócą do pracy, a prof. Małgorzata Gersdorf do zarządzania Sądem Najwyższym. To nie jest takie proste. Orzeczenia TSUE mają wszak swoich adresatów. W procedurze o naruszenie unijnego traktatu, a w ramach tej procedury zostało wydane postanowienie zabezpieczające, orzeczenie TSUE jest adresowane do państwa polskiego, a nie do sędziów Sądu Najwyższego. I wiąże polskie państwo w zakresie swej treści. Ale to orzeczenie nie jest przecież źródłem polskiego prawa. Rząd reprezentujący polskie państwo przed TSUE nie jest w stanie sam nic zrobić. Nałożone nań przez TSUE zobowiązanie musi zostać poddane wewnątrzpaństwowemu działaniu stosownych organów, żeby zostało zrealizowane. Powrót do orzekania sędziego w stanie spoczynku, który już nie jest sędzią czynnym, nie oznacza tylko powrotu na sędziowski fotel i do opuszczonego gabinetu. Przecież sędziom, którzy przeszli w stan spoczynku, nawet gdy zabezpieczenie nakazuje to cofnąć, w obowiązującym stanie prawnym nie wolno nawet wypłacać pensji czynnego sędziego. Mogą pobierać tylko świadczenie z tytułu stanu spoczynku. Dlatego stan prawny musi się zmienić.
Konieczne są stosowne działania odpowiednich organów państwa tworzące pozytywne, krajowe podstawy prawne, umożliwiające zmianę statusu tych sędziów, którzy przeszli w stan spoczynku. A zatem musi się pojawić inicjatywa ustawodawcza właściwych podmiotów, projekt musi zostać poddany stosownym konsultacjom, przejść ścieżkę legislacyjną, zostać podpisany przez prezydenta. A potem ogłoszony w dzienniku ustaw. Ale to nie wszystko. Projekt musi być zgodny z polską konstytucją, a więc może wprawdzie iść na pewne skróty, lecz tylko częściowo. I tu otwiera się wielka puszka Pandory.
Na początek muszą zostać uwzględnione konstytucyjne kompetencje niektórych organów. Oznacza to, że sędziowie w stanie spoczynku mogą zostać ponownie sędziami orzekającymi, kiedy na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa prezydent powoła ich ponownie. Sytuacja będzie zabawna, bowiem niektórzy z tych sędziów wcześniej określali KRS jako organ nielegalny. A teraz będą musieli przełknąć wniosek tego nielegalnego organu, bo inaczej nie wrócą do statusu sędziego orzekającego. Z kolei prof. Małgorzata Gersdorf, gdy już wróci ze stanu spoczynku, może zająć stanowisko I prezesa SN w jakiejś skróconej procedurze, na bazie ustawy, ale i ten ustawowy skrót nie może naruszać konstytucji. Prof. Gersdorf musi więc zostać zgłoszona przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego jako jeden z kandydatów prezydentowi RP, który ją wybierze i powoła.
Nawet jeśli prezydent uzna, że jest związany zabezpieczeniem TSUE, pojawia się inny problem natury konstytucyjnej. Otóż I prezesem Sądu Najwyższego można być przez dwie kadencje. Nawet jeśli druga kadencja Małgorzaty Gersdorf została przerwana, i nawet jeśli uznamy, że było to nielegalne. Powołanie na trzecią kadencję albo na dokończenie kadencji nie jest znane polskiemu porządkowi konstytucyjnemu. Z tego wszystkiego wynika, że realizacja warunków zabezpieczenia będzie nie lada wyzwaniem dla organów polskiego państwa. A nawet może się okazać częściowo niewykonalna. Może wręcz zmusić do zmiany konstytucji. I tu pojawia się zasadnicze pytanie o suwerenność państwa członkowskiego w Unii Europejskiej. Ale to już zupełnie inna historia.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/417432-zabezpieczenie-tsue-oznacza-wielkie-klopoty-sedziow