O tym, jak wygląda ściganie przestępców finansowych widzieliśmy już na przykładzie Amber Gold. Przymykanie oczu na wyłudzenia VAT przez Ministerstwo Sprawiedliwości potwierdza znany obraz niemocy wymiaru sprawiedliwości w sprawach finansowych i gospodarczych.
W Polsce od 1989 r. funkcjonuje rygorystyczne postępowanie cywile odrębne tzw. postępowanie w sprawach gospodarczych. Zarządzane przez Zbigniewa Ćwiąkalskiego ministerstwo sprawiedliwości nie wiedziało jednak problemu.
Przesłuchiwany wczoraj przed komisją śledczą ds. VAT były minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski w pewnym momencie beztrosko stwierdził, że wyłudzanie VAT-u to nie kradzież z włamaniem, więc sprawy trwały o wiele dłużej. To prawda. Sprawy gospodarcze są skomplikowane. Tak bardzo, że wymiar sprawiedliwości często nie był w stanie osądzić przestępców. Pomagają biegli, ale ich opinia może być przez sąd wzięta pod uwagę, albo nie. Zrozumiana, albo nie. A nawet jeśli się już udawało osądzić przestępców finansowych, kara była właściwie żadna.
Doskonałym przykładem jest tu sprawa Amber Gold, gdzie prokuratura czekała na działania Komisji Nadzoru Finansowego, Narodowy Bank Polski umywał ręce, bo spółka nie prowadziła działalności kantorowej, premier i jego syn wiedzieli, że sprawa to „lipa”, ale nikt nie zawracał sobie głowy szukaniem winnych. I ukaraniem ich.
Co może grozić za wyłudzenie podatku VAT? Za kradzież z budżetu państwa, czyli kradzież z kieszeni każdego Polaka, który płaci podatki, dajmy na to, 5 milionów złotych? Do tej pory odpowiedzialność za takie przewinienie była właściwie żadna. A prawdopodobieństwo, że przestępca zostałby złapany była szacowana przez NIK na poziomie 1-2 proc.
A kara? Jeśli już wina zostałaby przestępcy udowodniona, to kara wynosiłaby kilka lat więzienia. Nic zatem dziwnego, że panowało poczucie bezkarności. Było nawet ciche przyzwolenie na wyłudzanie podatku, bo kwalifikacja takiego czynu była celno-skarbowa, a nie karna.
I kiedy rząd PiS postanowił zreformować te przepisy wprowadzając karę do 25 lat więzienia za fałszowanie dokumentów na duże kwoty, wielu podniosło larum. Że przecież to tak wysoka kara, jak za zabójstwo. Że to przecież za dużo. I że można się najzwyczajniej w świecie pomylić.
Tylko nikt nie zauważył, że pomylić się można, ale nie na kwotę 5 mln zł. W takim wypadku naprawdę trudno o pomyłkę.
Tym bardziej, że wyłudzanie podatku VAT nie jest kradzieżą z włamaniem, ale nie jest też zwykłym chochlikiem na maszynie do pisania. To przemyślanie działanie przestępców. Chodziło o całe grupy osób, które, jak mafia, organizowały się, by wyłudzać pieniądze. Zakładały firmy, prowadziły działalność, wystawiały faktury na grube pieniądze. Po czym działalność kończyły.
A urzędy skarbowe, jeśli nawet zorientowały się, że coś jest nie tak, nie dość że dawno już pieniądze trafiły do rąk przestępców, to firmy dawno też już przestawały istnieć. I urzędy nic nie mogły już z tym zrobić.
Teraz, kiedy za wyłudzanie pieniędzy grożą srogie kary, przestępcy przejmą się nieco bardziej. A przynajmniej zastanowią się dwa razy, czy warto narażać się na ćwierć wieku w więzieniu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/417337-wyludzenia-vat-to-nie-kradziez-z-wlamaniem