Mariusz Rusiecki, doradca prezydenta Andrzeja Dudy do spraw społecznych, osiem lat temu był w łódzkim biurze PiS, gdy były działacz PO Ryszard Cyba zabił Marka Rosiaka i ranił inne działacza partii. W rozmowie z „Faktem” wspomina tamten tragiczny dzień.
CZYTAJ WIĘCEJ: Ósma rocznica wstrząsającego mordu politycznego. Pracownik biura PiS Marek Rosiak został zabity przez byłego członka PO
W dniu zamachu w łódzkim biurze PiS było oprócz Rusieckiego jeszcze cztery osoby, Marek Rosiak, Paweł Kowalski, Sebastian Bulak i Marcin Mastalerek. Morderca zjawił się tuż po godz. 11. Wpuszczono go po rozmowie przez wideodomofon. To był czas kampanii wyborczej do wyborów samorządowych. Do biura przychodziło mnóstwo osób.
To nie był wariat, działał z planem, a nie w emocjach. On przyszedł nas wszystkich pozabijać
— mówi polityk.
Jego i kolegów uratowało to, że byli w pokoju, do którego drzwi były zamknięte.
-Może pomyślał, że skoro pokój jest zamknięty, to nikogo tam nie ma?
— zastanawia się.
Nagle usłyszeliśmy huk wystrzałów. Dopiero po chwili dotarło do nas, że strzały padły w naszym biurze! Sebastian wyleciał pędem na ulicę i na szczęście wpadł na strażników miejskich. My z Marcinem zamknęliśmy się w pokoju od środka i rzuciliśmy się na ziemię
- wspomina.
Opowiada tę historię „Faktowi”, żeby przestrzec przed nienawiścią i agresją w polityce.
Ku przestrodze. Nienawiść nie bierze się znikąd. Niepostrzeżenie narasta, a potem jest już za późno. Chcę zaapelować, abyśmy się nie powstrzymywali przed sianiem agresji
— podkreśla.
ems/”Fakt”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/417308-doradca-prezydenta-wspomina-zabojstwo-marka-rosiaka