Chcę być prezydentem, który będzie rozwiązywał zwykłe, ludzkie problemy, bo myślę, że na tym polega władza w mieście - mówi PAP Małgorzata Wassermann, kandydatka zjednoczonej Prawicy na prezydenta Krakowa. Kandyduję, aby pokazać krakowianom, że może być lepiej, sprawiedliwiej, z wielką werwą - dodała.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: I to jest konkret! Wassermann: Daję gwarancję apartyjności prezydentury Krakowa. Ufam, że mieszkańcy podejmą właściwą decyzję
PAP: Finał kampanii przed pierwszą turą wyborów skłania do podsumowania - czy może pani powiedzieć, że zdołała przekonać krakowian do swojej kandydatury?
Małgorzata Wassermann: To czy udało mi się przekonać krakowian, okaże się w najbliższą niedzielę przy urnach wyborczych. Zawsze pozostaje takie poczucie, że można było zrobić więcej, szybciej, mocniej. Przy znacząco ograniczonych możliwościach, w stosunku choćby do urzędującego prezydenta myślę, że zrobiliśmy kawał bardzo dobrej roboty, dotarliśmy w wiele miejsc, byliśmy w każdej dzielnicy, w niektórych wielokrotnie. Mamy pełen przekrój problemów, ale też recept na problemy krakowian, wiemy co ich najbardziej boli.
Bardzo przykre jest to, że krakowianie mają poczucie, zwłaszcza ci, którzy znajdują się poza centrum, poza „grupą wybraną”, że obecny prezydent i urząd ich lekceważą, nie słucha, że składane przez nich wnioski i postulaty spotykają się ze ścianą, a konkretne obietnice pojawiają się dopiero w kampanii wyborczej. Ja nie zamierzamy być takim prezydentem. Chcę być prezydentem, który będzie od razu rozwiązywał zwykłe, ludzkie problemy. Myślę, że na tym polega władza w mieście, aby być dla ludzi i rozwiązywać ich najbardziej bolące problemy.
Przedstawiła pani swój program dla Krakowa obejmujący różne dziedziny funkcjonowania miasta: edukację, bezpieczeństwo, transport, zdrowie, tzw. smart city, poprawa jakości powietrza. Czy któryś z tych tematów uważa pani za bardziej priorytetowy podczas swojej, ewentualnej, prezydentury?
M.W.: Każde z zaprezentowanych przeze mnie zagadnień jest równorzędnie ważne. Kraków jest ogromnym miastem, drugim co do wielkości w kraju, posiadającym rozbudowany magistrat, z ogromną liczbą wydziałów i urzędników. Nie ma więc takiej potrzeby, żeby problemy były rozwiązywane po kolei, ale mogą być rozwiązywane równocześnie. Poza sprawami, które są dla nas krakowian oczywiste od lat, jak korki, miejsca parkingowe, słupki, bardzo duży nacisk położę na wszystko, co jest związane ze zdrowiem i życiem, poczynając od walki z zanieczyszczeniem powietrza. Nadam temu odpowiednią rangę w ten sposób, iż powołam osobę w randze wiceprezydenta ds. walki ze smogiem, aby pozycja tej osoby była na tyle mocna, żeby rzeczywiście te działania bez zbędnej zwłoki wdrożyć i przyspieszyć, a także skoordynować z działaniami podejmowanymi przez gminy ościenne i programami, które proponuje rząd.
Bardzo istotna jest dla mnie sprawa lepszego funkcjonowania miejskich szpitali, trzeba je dofinansować. Chcę też, by powstał trzeci miejski szpital, w miejscu gdzie dzisiaj działa SOR Szpitala Uniwersyteckiego, a przeniesiony będzie do Prokocimia. Nie możemy pozwolić by takiej placówki w tym miejscu nie było. Moim marzeniem, które mam nadzieję będzie szybko zrealizowane, jest stworzenie sieci domów senioralnych.
Zaakcentowała pani problem zanieczyszczenia powietrza w Krakowie zapowiadając powołanie wiceprezydenta ds. walki ze smogiem. Czy rzeczywiście obecne władze miasta nie zrobiły w tej sprawie „nic lub prawie nic”, jak mówił w niedzielę na konwencji premier Mateusz Morawiecki?
M.W.: Faktem jest, że smog dusi nas co roku i problem zanieczyszczenia powietrza nie został u nas do końca rozwiązany. Ponadto szereg rozwiązań jest wdrażanych w tym momencie. Prawdą jest również, że wiele działań w Krakowie zostało wymuszonych i nadano im bieg w wyniku działania organizacji pozarządowych. Premier Morawiecki mówił też, że po raz pierwszy powstała sytuacja, w której to rząd walczy o czyste powietrze z pozycji Warszawy, że daje do tego narzędzia, w tym pieniądze i przepisy prawne, uprawniające np. do kontroli. Pan prezydent Jacek Majchrowski zrobił wiele ruchów, ale smog w Krakowie nadal jest i niestety liczba dni kiedy przekroczone są normy powietrza wciąż się nie zmniejsza. To jedna trzecia roku. Może za mało było robione? Ja bym się chwaliła gdyby smog rzeczywiście zniknął z Krakowa.
Czy przed ewentualną drugą turą przedstawi pani swoich najbliższych współpracowników, w tym kandydatów na wiceprezydentów?
M.W.: Nie zrobię tego, taką decyzję podjęłam już kilkanaście tygodni temu. Moje zaplecze jest bardzo szerokie, nie tylko na te wybory, ale ta współpraca trwa już od trzech lat. Są z nami wszystkie środowiska, począwszy od prawników, przez lekarzy, środowiska naukowe, nauczycielskie. Kilka osób ujawniło fakt, że mnie wspiera i stopień szykan, które je dotknęły jest niespotykany - są obrażani, wyzywani, pojawiają się wpisy, ataki na formach internetowych. Jest to dla mnie bardzo przykre i krzywdzące, bo jeżeli ktoś z moich znajomych postanawia np. wesprzeć KOD, albo inną partię czy organizację, to ja mogę się z nim nie zgadzać, ale z tego powodu nie zrywałabym znajomości, ani nie obrażała. Poza tym ci ludzie pracują, nie chciałabym, aby odium kampanii wyborczej przeszło na ich codzienną pracę, często bardzo odpowiedzialną. W związku z tym jeśli wygram wybory, dopiero wtedy będziemy ten skład po kolei pokazywać. Na pewno będą to fachowcy, eksperci w każdej z dziedzin.
Wicepremier Jarosław Gowin zadeklarował, że w przypadku Pani wygranej będzie postulował, aby powołała pani specjalnego pełnomocnika ds. zrównoważonego rozwoju miasta w randze wiceprezydenta – jak pani odnosi się do tej inicjatywy?
M.W.: Mówiłam o tym samym już kilka tygodni temu w czasie spotkań w Nowej Hucie, apel wicepremiera Gowina jest zbieżny z moimi pomysłami. Uważam, że Kraków nie rozwija się w sposób zrównoważony i nie dotyczy to tylko Nowej Huty, ale wszystkich dzielnic, które – jak różnie nazywają je ich mieszkańcy – peryferyjnych, dalej od centrum, obrzeży. Wystarczy przejść ulicami centrum miasta, zobaczyć jak one wyglądają, jakie mają chodniki, zieleń, oświetlenie. Potem trzeba pojechać na koniec Nowej Huty, do Toń, na Złocień, do Bieżanowa i zobaczyć, że są miejsca, gdzie chodnika się nie uświadczy, nie ma latarni, a ulice są wyboiste i dziurawe. To już trwa latami, w związku z tym na pewno rozdział środków, bo do tego się to sprowadza, będzie bardziej sprawiedliwy.
Pojawiają się opinie, że Kraków podobnie jak inne miasta turystyczne zaczyna mieć problem z tzw. najmem krótkoterminowym, który – zdaniem przeciwników – powoduje wyludnianie się centrum z mieszkańców i wzrost cen czynszów. Czy Kraków, podobnie jak np. Barcelona, Paryż czy Berlin powinien wprowadzić restrykcje i ograniczenia dotyczące takiego wynajmu?
M.W.: Centrum jest już dawno wyludnione, ale turyści i najem krótkoterminowy jest ostatnim akordem tej sytuacji. Prawda jest taka, że w latach dwutysięcznych przetoczyła się przez Kraków ogromnie niesprawiedliwa fala przejęć kamienic przez ludzi, którzy niekoniecznie są rzeczywistymi spadkobiercami. Ja się tym problemem zajmowałam w biurze poselskim w czasie, gdy mój tata (Zbigniew Wassermann - PAP) był posłem przez trzy kadencje. To były niesamowite dramaty, skala tego była bardzo duża. To wtedy doszło w głównej części do wyludnienia centrum, do powyrzucania lokatorów z mieszkań. Później była już zwykła kolej rzeczy – jak te kamienice zostały opróżnione z mieszkańców, można było je dalej sprzedawać, przerobić na apartamenty.
Kraków żyje z turystyki i to są niezaprzeczalne fakty. Bardzo duża część mieszkańców pracuje w różnych usługach związanych z branżą turystyczną, natomiast chciałabym zdecydowanie, aby do Krakowa przyjeżdżali turyści „biznesowi”, a nie tylko „imprezowi”. Abyśmy pokazali im inną ofertę i inne możliwości. Jeżeli najem krótkoterminowy jest problemem, trzeba się zastanowić jakie rozwiązania wprowadzić, aby tę uciążliwość zmniejszyć. Ale najpierw problem trzeba dokładnie zbadać wysłuchując wszystkich zainteresowanych stron.
Prezydent Majchrowski podnosi, że inaczej niż w Warszawie, w Krakowie zwroty kamienic odbywały się na mocy wyroków sądowych.
M.W.: Tak, przyczynę widzę dużo wcześniej i w procesie innym niż w Warszawie, bo w przypadku Krakowa były to głównie orzeczenie sądowe, a nie decyzje administracyjne. Wystarczy wziąć księgi wieczyste i zobaczyć do kogo należą kamienice w centrum Krakowa i na Kazimierzu, i będzie wiadomo, kto był beneficjentem tych zmian.
Te zmiany będą bardzo trudne do odwrócenia, w wielu przypadkach niemożliwe z uwagi na upływ czasu, ale jest jeszcze przed nami wiele do zrobienia w sprawach, które się toczą, trzeba też przeglądnąć te kamienice, które mają wciąż nieuregulowany stan prawny. Pytanie, dlaczego gmina Kraków nigdy nie była gminą działającą bardziej ofensywnie, dlaczego gmina nie występowała nigdy o zasiadywanie kamienic, które mają nieuregulowany stan prawny. Z doświadczenia procesu sądowego w którym uczestniczyłam mogę powiedzieć, że wszystko zależy od dynamiki, zaangażowania i chęci.
Jeżeli się wejdzie do postępowania i ograniczy swoją rolę do stwierdzenia – ja nie chcę, żeby ta kamienica została przejęta, zasiedziana lub przejął ją kurator spadku, to istnieje dużą szansa, że gmina przegra. Należy podjąć się aktywnej walki, a jest ona możliwa tylko w jednym przypadku – przy współdziałaniu z lokatorami, bo żaden urzędnik nie ma tej wiedzy, która mają mieszkańcy. Na pewno będziemy zapraszać mieszkańców do szerokiej współpracy, jeśli nawet sąd ich nie dopuści jako strony, to będą publicznością i naszym „materiałem dowodowym”, aby aktywnie wygrywać te kamienice. Zrobimy na pewno też przegląd, gdzie dałoby się wrócić do tych spraw, choć powiedźmy sobie uczciwie, bo tak chciałabym z krakowianami rozmawiać, tam gdzie doszło do przedawnień, wielokrotnej sprzedaży, być może trzeba przyjąć, że już nic się nie da z tym zrobić.
Zapowiedziała pani reorganizację pracy urzędu miasta i podległych prezydentowi spółek; jak wyobraża sobie pani ich funkcjonowanie, czy dotknie to urzędników?
M.W.: Przy reorganizacji nie chodzi o to, żeby urzędnicy czegoś się obawiali. Myślę, że oni szybko to odczują i będą mieli powody do radości i zadowolenia, ponieważ ja zdecydowanie uważam, że pracownik, aby dobrze pracował musi być dobrze wynagradzany, a wynagrodzenia w urzędzie są niewystarczające. Wiem na pewno, że są takie wydziały gdzie ludzie są przemęczeni - ich na pewno trzeba wspomóc, ale są też wydziały, w których, mam wrażenie, niewiele się dzieje, niewiele się robi.
Mówiąc o spółkach miejskich mam na myśli dwojakie działania – z jednej strony mówimy o procesie restrukturyzacji spółek gminnych, aby spróbować doprowadzić od tego, że wzrośnie ich dochodowość przy jednoczesnym utrzymaniu zatrudnienia i inwestycjach. Udało się to w przypadku spółek skarbu państwa, w związku z tym nie widzę powodu, dlaczego nie moglibyśmy tego samego mechanizmu wprowadzić w spółkach gminnych. Na pewno premie będą uzależnione od wyników. W przypadku likwidacji mówię o takich spółkach, które nie przynoszą zamierzonych efektów, a tylko generują koszty. Mając tak rozbudowany aparat urzędniczy mogę np. zarządzać terenami poprzemysłowymi w Nowej Hucie przy pomocy urzędu i nie potrzebuję do tego spółki.
Na Facebooku zamieściła pani ostatnio żartobliwy spot wyborczy przedstawiający wizytę „uczonego Męża” u wiedźmy, z dopiskiem „Kampania nie musi być brutalna, kampania nie musi być nudna”.
M.W.: My w ogóle prowadzimy kampanię, która jest niestandardowa. Z naszej strony nie ma ani jednego przejawu agresji, obrażania, chwytów poniżej pasa, personalnych ataków. Cała nasza inicjatywa jest taka, że po prostu chcemy, żeby nam się lepiej, wygodniej mieszkało, żeby to miasto było dla nas. W związku z tym nie jest to walka o władzę dla samej władzy, bo ona nam do niczego nie jest potrzebna. Dla mnie nie jest celem niszczenie Jacka Majchrowskiego, Łukasza Gibały czy kogokolwiek, tylko pokazanie krakowianom, że może być lepiej, sprawiedliwiej, szybciej, z wielką werwą.
Nasz spot pokazuje w sposób dowcipny, tak jak jest. Zarzuty ze strony Jacka Majchrowskiego i jego środowiska, że za mną stoi Prawo i Sprawiedliwość są absurdalne w obliczu tego, że on się wywodzi z SLD, jego radni to w zasadzie SLD albo PSL, nie wspominając o PZPR. Do tego ma PO i Nowoczesną. Jak on może więc wytykać mi fakt, że jestem kandydatką PiS, jak u niego w gabinecie siedzi Schetyna z Lubnauer.
Czy, jako ewentualny przyszły prezydent deklaruje pani współdziałanie z opozycyjną częścią rady miasta?
M.W.: Widzę i mam nadzieję na taką współpracę, bo zakładam, że wśród radnych opozycyjnych są ludzie, dla których dobro mieszkańców jest ważniejsze niż jakiekolwiek spory polityczne. Wierzę w to, że przynajmniej część z nich idzie do rady miasta, żeby zrobić coś fajnego, dobrego dla mieszkańców, w związku z tym będę współpracowała ze wszystkimi, niezależnie z jakiej są opcji. Jeżeli krakowianie zdecydują, że wygra jednak Jacek Majchrowski czy inny kandydat, to ja jako poseł będę współpracować z każdym prezydentem, każdym radnym, bo to jest moje miasto i to są nasze wspólne problemy.
wkt/PAP
-
TO TRZEBA PRZECZYTAĆ!
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/417192-wassermann-chce-pokazac-ze-moze-byc-lepiej-sprawiedliwiej
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.