Nie byłem podsłuchiwany, bo pracowałem. Nie miałem czasu spotykać się w restauracjach
— mówi portalowi wPolityce.pl Janusz Piechociński, wiceprezes Rady Ministrów i minister gospodarki, prezes PSL w latach 2012-2015.
wPolityce.pl: Pojawiły się kolejne taśmy. Tym razem z udziałem czołowych polityków PSL. Jak pan je skomentuje?
Janusz Piechociński: W tej kwestii należy zwrócić uwagę na dwie sprawy. Pierwsza, należy w trybie pilnym ustalić, skąd się wzięła odpowiedź na taśmy Onetu. To jest kluczowe. Wokół tego toczy się mój spór z telewizją kłamczuchów, zwaną kiedyś publiczną, a teraz TV Propaganda. Żaden z dziennikarzy, którzy do mnie dzwonili, a później udostępnili materiał w różnej pociętej formie i emocjonalnie wykorzystali, nie był w stanie odpowiedzieć mi na pytanie, czy te taśmy są w dyspozycji sądu, czy należą do polskiej prokuratury i czy zostały w trybie prawnym przejęte przez telewizję przejęte. Czy może są to taśmy spoza zestawu sądu? Z ostrożności kodeksowej, poinformowałem jako były funkcjonariusz publiczny, a dziś zwykły obywatel, że jeżeli nie ma jasnej i klarownej odpowiedzi na pytanie zachodzi domniemanie łamania prawa. W związku z tym, każdy obywatel, który powziął o tym informację powinien powiadomić o tym prokuraturę. Zaapelowałem też do dziennikarzy, żeby ustalili po wyjaśnieniu z panem Kurskim i z panem Pereirą skąd mają te taśmy. Wskazałem dziennikarzom, że jeżeli taśmy nie są w zasobach polskiej prokuratury i sądów oraz nie zostały legalnie udostępnione, powinni złożyć doniesienie o przestępstwie.
A druga sprawa?
Ponieważ ktoś nie zweryfikował kim jest Mateusz Morawiecki, człowiek, który ciągle mija się z prawdą, nie tylko w deklaracjach co do polskiej elektromobilności albo nieuchronnej, bardzo wysokiej podwyżki cen energii, to trzeba było znaleźć jakąś odpowiedź na taśmy, na których pojawia się premier. Chciano to zrobić na zasadzie: jak dostaliśmy w skórę, to teraz znajdźmy coś, co pokaże, że nie tylko my dostaliśmy w skórę. M. in. nagle okazało się, że prawicowa strona robi z Jana Kulczyka autorytet. Ten autorytet podczas spotkania na szczycie energetycznym Polska-Niemcy, w którym uczestniczył polski rząd i ministerstwo gospodarki, pojawił się razem z wicekanclerzem i ministrem gospodarki i zaproponował zbudowanie przez Polenergię gazociągu Bernau-Szczecin. Przekonywał, że byłaby to kapitalna alternatywa dla rosyjskiego gazu. Tylko nie powiedział, że wybudowanie takiego gazociągu spowodowałoby, że rozprężony gaz w terminalu w Świnoujściu nie mieściłby się do rur. Nie odpowiadał wydolności większości gazociągów w Polsce. Nie było to na żadnym spotkaniu w małym gronie, ale w czasie rozmów na których obecny był także obecny wiceminister energii pan Tomasz Dąbrowski, ówczesny dyrektor Departamentu Energii.
Jak pan zareagował na propozycję pana Kulczyka?
Odpowiedziałem, że nie jesteśmy zainteresowani pomysłem, który utrudni przesył gazu. I to był jeden z powodów dla których pan Kulczyk w warszawskich salonach wydawał mało pochlebne opinie o mnie. Zarzucenie mi skłonności do prorosyjskich zachowań miało działać tak, żeby politycy PO przekonywali Tuska czy Kopaczową, że oto dzieje się dziwna krzywda.
Przed każdymi wyborami pojawiają się nowe taśmy i raczej będą się pojawiać.
Proszę zwrócić uwagę na szerszy kontekst sprawy. Panu F., który obalał poprzedni rząd dlatego, że nie pozwalał mu importować węgla z Rosji niedawno sąd w Białymstoku zredukował wyrok. Zmieniono mu wyrok na wyrok w zawieszeniu.
Ale ten wyrok dotyczył nie afery taśmowej, ale nagrywania podlaskich przedsiębiorców.
Sądzi pan, że pan F. pójdzie do więzienia?
Sądzę, że nie.
Więc ma pan odpowiedź. Nie tylko w sprawach rozgrywających się na styku polityki i ekonomii należy dochodzić prawdy w myśl zasady, zrobił to ten, komu przyniosło to korzyść. Między innymi z tych powodów mówiłem dziennikarzom tzw. mediów publicznych, którzy wyrwali to z kontekstu, że będzie taki czas, że spotkamy się w innych warunkach i będzie można wyjaśnić tę sprawę.
Tylko, czy kiedykolwiek sprawa afery taśmowej zostanie w pełni wyjaśniona?
Myślę, że zostanie wyjaśniona. Tak, jak zostanie wyjaśniona działalność części funkcjonariuszy CBA, którzy przygotowywali się do zmiany rządów.
Dlaczego teraz pojawiły się taśmy z czołowymi politykami PSL?
Wynik w wyborach do sejmików wojewódzkich rozstrzygnie się nie między PO a PiS, ale między PiS a PSL. A PiS idzie fatalnie. Importuje się do ubojni w zachodniej Polsce tysiące żywych świń z Belgii, z kraju skażonego afrykańskim pomorem świń. A na wschodzie Polski każe się rolnikom wycierać gumowce, wydaje się pieniądze na maty. W pierwszym półroczu 2018 r. sprowadzono do Polski tysiące ton mrożonej maliny. W tym okresie czasu trafiły do nas również tysiące ton koncentratu jabłkowego. W drugim półroczu tego roku pozwolono na import na dotąd niespotykaną skalę jabłek z RPA, Chile i Argentyny. Cena świniny na skupach spadła już poniżej 4 zł za kilogram, ceny mleka są na stabilnie bardzo niskim poziomie 1,26 zł za litr. A spółka Eskimos ma kupić w okresie kampanii wyborczej 500 tysięcy ton.
A co PSL robił dla rolnictwa, kiedy rządziliście z PO?
Kiedy Putin ogłosił embargo na polskie jabłka byłem ministrem gospodarki, a pan Sawicki ministrem rolnictwa. Dokonał się wtedy cud. Sprzedaliśmy polskie jabłka co do ostatniego kilograma z najwyższą rentownością w ostatnich pięciu latach. A proszę zobaczyć co się dzieje teraz? Dopiero, kiedy zapytałem duże sieci supermarketów, ile sprzedają polskich jabłek, coś się zaczęło dziać. Lidl nawet uruchomił reklamę, że jest konkurs dla dzieci na temat polskich jabłek. Biedronka po mojej akcji ogłosiła, że 95 proc. jabłek w ich sieci to polskie jabłka. Na moim koncie na Linekdinie odbyła się wielka debata z zatwardziałymi zwolennikami wolnego rynku.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Ciekawe pytanie Piechocińskiego do Lidla: Ile tysięcy ton pozaeuropejskiego jabłka sprowadziliście do UE?
Zastanawiał się pan, dlaczego nie ma pana na taśmach? Był pan przecież członkiem rządu PO-PSL, kiedy powstawały nagrania u „Sowy i Przyjaciół”?
Nie byłem podsłuchiwany, bo pracowałem. Nie miałem czasu spotykać się w restauracjach. Teraz dowiaduję się, że moi koledzy z rządu Belka, Jagiełło, Morawiecki opowiadają, że głupek Piechociński nie zna się na ekonomii. Ktoś inny mówi, że jestem idiotą, bo ciągle mówię, że zamiast Pendolino można było kupić trzy razy więcej pociągów. Pan Kulczyk poruszony tym, że wyśmiałem go, kiedy zaproponował zamiast budowy Opola 5 i Opola 6 import energii atomowej. To obrzydliwe.
Dlaczego pan nie kandyduje w wyborach samorządowych?
Bo mam dosyć takiej polityki. W którymś momencie sobie powiedziałem – Dość! Janusz, żyje się po to, żeby mieć swoją satysfakcję z tego, co się robi. Smutne, że polityka karleje, a w to miejsce wchodzi zwykła chamówa. Proszę się nie dziwić, że teraz przed wyborami wyciągnięto sprawę uchodźców. Jednocześnie po drugiej stronie sceny politycznej rośnie ciśnienie do jeszcze większego rewanżu na dzisiejszym PiSie. Teraz jak w polskiej polityce nie zrobi pan z siebie idioty, nie zwróci pan na siebie uwagi. Kandydaci na idiotów wpierw obniżyli pensje poselskie, bo tego wymaga lud, po czym są rozdrażnieni i na różne sposoby próbują dorobić. Niektórzy nie mając samochodów rozliczają rekordowe kilometrówki. To wszystko jest żałosne. Człowiek po dobrych studiach na SGPiS i na SGH powinien mieć do tego dystans.
I czym się pan teraz zajmuje?
Ruszają trzy pierwsze kontenery polskiego jabłka do Indii. Odmiana Gala po 2,40-2,50 złotych za kilogram. Płatne przed odebraniem kontenera z grójeckiej ziemi.
Rozmawiał Tomasz Plaskota
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Tak go bolą słowa Kulczyka o „ośle”? Piechociński grozi dziennikarce TVP: Kiedyś spotkamy się w miejscu, gdzie nie będzie pani chroniona
-
TO TRZEBA PRZECZYTAĆ!
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/417162-wywiadpiechocinskinie-zgodzilem-sie-na-propozycje-kulczyka