Im dłużej trwa kampania wyborcza w Warszawie, tym dziwaczniej wygląda kandydowanie Rafała Trzaskowskiego. Kandydata tego po prostu… nie ma. Nie ma go jako żywego człowieka, który - co powinno być normą w demokratycznej walce - konfrontuje się z wyborcami.
Zamiast tego mamy istny zalew billboardów Trzaskowskiego, na każdym niemal autobusie, na każdym stojaku reklamowym. Wedle ekspertów - ta skala akcji propagandowej jest nie do rozliczenia przy założeniu normalnych stawek i uczciwych limitów.
Co jednak najważniejsze, większość obrazków „kampanijnych” wrzucanych do internetu przez ekipę Trzaskowskiego, to relacje ze spotkań zamkniętych lub przynajmniej niedostępnych dla normalnych warszawiaków. „Spontaniczne” pogawędki z „mieszkańcami” często sprawiają wrażenie zagranych aktorsko ustawek z partyjnymi kolegami. Plan odwiedzania „door-to-door” (od drzwi do drzwi) mieszkańców też najwyraźniej został haniebnie porzucony.
A więc może media, twarde starcia na żywo, nawet na nieprzychylnym gruncie? Tu również słabo. Kiedy kandydat prawicy Patryk Jaki ma odwagę zmierzyć się z agresywnymi pytaniami np. w TVN, Trzaskowski nawet tego ostatnio unika, ograniczając się do uczestnictwa w programie, który… zorganizował mu jego sztab. Cyrk jakiś.
Słowem - plastikowy kandydat, pełna reżyseria. Miał być Trzaskowski na mobilnej ławce, została tylko pusta ławka. Powstaje silne wrażenie, że kandydat, którego realną aktywność wyznaczała wpadka za wpadką, który z prostej wizyty w domu wyborcy (a i ten okazywał się działaczem KOD) robił głośną na całą Polskę historię próby naprawienia szyby za pomocą taśmy klejącej, został jakby otoczony szklaną szybą, odcięty plastikowym kordonem PR od… wyborców.
Trzeba przyznać, że to osiągnięcie nieznane w demokratycznym świecie, możliwe tylko w krajach, gdzie jedna ze stron ma pełną kontrolę nad mediami i zdolność dowolnego stosowania polit-technologii. A może i u nas tak, w Warszawie w każdym razie, właśnie jest?
Sprawa ma jednak wymiar bardzo poważny. Jeśli kandydat dziś swój plan kampanii musi opierać na uciekaniu od prawdziwych, wolnych spotkań z prawdziwymi mieszkańcami, jeśli nie ma odwagi naprawdę poznać miasta, któremu ma przewodzić, jeżeli się w tym mieście, mimo korzystnych sondaży, nie odnajduje, to jakim będzie prezydentem? Czy będzie w stanie zarządzać, pilnować, nadzorować i narzucać wizję? Czy też znowu za kilka lat dowiemy się, że bardzo Platformie przykro, ale ta mafia, która okradła miasto na miliardy, to bez ich wiedzy działała? Że może i w Sofii więcej się metra buduje, ale u nas się nie da? Że te szczury to wokół Miasteczka Wilanów muszą biegać stadami?
Ponuro to wszystko na tym etapie wygląda. Szkoda miasta.
OBEJRZYJ NASZĄ DYSKUSJĘ PO DEBACIE KANDYDATÓW NA PREZYDENTA STOLICY:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/417095-gdzie-jest-trzaskowski-dziwna-kampania-z-dala-od-ludzi