W niezbyt bogatym w subtelności umyśle posła Platformy Obywatelskiej Grzegorza Furgo utrwaliły się jakieś majaki z dzieciństwa. Owłosione poczwary, przypominające postaci ludzkie, z rogami na głowie, ogonami z tyłu, trzymające w rękach widły – symbol czegoś najgorszego, co może spotkać człowieka - samego diabła. Za chwilę ta nędzna kreatura nasadzi na widły swoją ofiarę i wrzuci ją do stojącej wprost na palącym się palenisku beczki z gotująca się smołą. Ohydnie wykrzywiona maska czarta z ludzką twarzą, ukazuje chęć zniszczenia swoich ofiar, a jednocześnie zadowolenia płynącego ze swego diabelskiego okrucieństwa.
Dziś już jako 60-letniemu, dojrzałemu mężczyźnie i politykowi opozycyjnej partii w jednej osobie, koszmarny ten obraz z dzieciństwa stanął powtórnie przed oczami. I wtedy pomyślał:- Postraszymy naszych wyborców, pokazując prawdziwego lidera PiS. Zmobilizujemy ich w ten sposób do wrzucenia do urny głosu przeciwko diabłu. A więc za mną, za Grzegorzem Schetyną, Ewą Kopacz, Sławkiem Neumannem. Nie dopuścimy PiS do samorządu, a później wykurzymy ich z parlamentu, z Kancelarii Premiera i na końcu z Belwederu. Idea bez wątpienia szlachetna.
Pozostawmy na chwilę z boku kwestię, czy Grzegorz Furgo umieszczając więcej niż mroczny, bo prowokacyjny plakat, mający zohydzić PiS, wiedział, że pierwowzorem była grafika z czasów goebelsowskiej propagandy niemieckiej, czy też jak mówi, „nie miał o tym zielonego pojęcia”. Aczkolwiek jestem raczej skłonny myśleć podobnie jak Staszek Janecki, że trudno uwierzyć w aż tak głęboką ignorancję człowieka, który przez lata zajmował się malarstwem i grafiką XX wieku. Co innego, wydaje mi się, dla tego ekscesu politycznego, jakiego dopuścił się poseł Platformy istotniejsze. Mianowicie źródło, które popchnęło, czy też jak w przypadku duszy artystycznej bywa, natchnęło tego polityka do zaatakowania PiS takim właśnie malowidłem-paszkwilem.
Jestem niemal pewien, że impulsem do tak wściekłego i bezpardonowego ataku Grzegorza Furgo na PiS, była brutalna inwektywa rzucona poprzedniego dnia przez Grzegorza Schetynę podczas konwencji Koalicji Obywatelskiej – „Pisowska szarańcza”, czyli wedle interpretacji Pawła Rabieja, samozwańczego językoznawcy politycznego - „metafora wyborcza”.
Grzegorz Furgo, nie wymyślił prochu. (Chyba nie ma ku temu potencji). W pewnym sensie można go nazwać, jeśli nie plagiatorem, to co najmniej naśladowcą. Skorzystał nawet z tego samego, co Schetyna hitlerowskiego rezerwuaru propagandy, stworzonej przez Goebelsa.
Jak mógł Furgo nie podążyć tą drogą? Nie skorzystać z tego wspaniałego narzędzia, jeśli zobaczył z jakim aplauzem i wybuchem szalonej radości została przyjęta przez uczestników konwencji „Pisowska szarańcza”, a autor epitetu został nagrodzony wielkimi brawami?
Od dawna Donald Tusk, a w kampanii Grzegorz Schetyna dają zielone światło nie tylko dla takiego prymusa partyjnego, jakiemu stara się sprostać Grzegorz Furgo. To sygnał także dla zwykłych sympatyków Platformy. Choćby takich, jak na przykład Ryszard Cyba.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/416873-kampania-wyborcza-sprzyja-hodowli-cybow