Hanna Gronkiewicz-Waltz wzięła się za podsumowania swojej 12-letniej prezydentury w Warszawie. I trzeba przyznać, że wychodzą z tego niezłe „kwiatki”. Oczywiste jest, że sukcesami trzeba się chwalić, ale styl, w jakim robi to wkrótce była prezydent Warszawy, jest tak żenujący, że ie przyprawa o zakłopotanie, a o niekontrolowany wybuch śmiechu. Wszystko to na łamach stołecznej „Gazety Wyborczej”
CZYTAJ RÓWNIEŻ: A to dobre! Ile dla Warszawy robiła Gronkiewicz-Waltz? Sama przekonuje, że bardzo dużo: Mój program będą realizować kolejni prezydenci
I tak o to, dowiedzieliśmy się, że w Warszawie mieliśmy na tronie niemal samego Kazimierza Wielkiego. Ale o tym smaczku za chwilę, bo nie brakowało też ataków w kierunku rządu i kontrkandydata jej pupila Rafała Trzaskowskiego - Patryka Jakiego.
Gronkiewicz-Waltz postanowiła zostać samozwańczą recenzentką kampanii wyborczej Patryka Jakiego. Oczywiście nie całej, a tej bardziej fotograficznej, bo zdjęcie jest obśmiać łatwiej, niż przeczytać program.
Wynajął pokój na planie filmowym z regałem, na którym stały książki o niemieckich parowozach, składa podpisy, postawił sobie obok biurka dwie flagi, zmieściła mu się nawet flaga Unii Europejskiej. To działanie podprogowe. Reaguję i prostuję, bo żłobków czy metra nie buduje się podpisem. On opowiada rzeczy nieprawdziwe na temat naszych działań
— stwierdziła Gronkiewicz-Waltz.
Było tego więcej. Ot chociażby stwierdzenie, że Jaki nie ma żadnej strategii, czego potwierdzeniem ma być jej dalsza wypowiedź.
Ostatnio zrezygnował z hasła radykalnej zmiany w Warszawie Widocznie uznał, że nie uda mu się powtórzyć manipulacji z 2015 roku „Polska w ruinie”. Jego dotychczasowa narracja, że wszystko w Warszawie jest złe została zablokowana po pozytywnej ocenie mojej pracy przez mieszkańców
— dodała.
Okazuje się również, że skromność i Hanna Gronkiewicz-Waltz nie idą w parze.
Jestem pierwszym prezydentem miasta, który zadbał o lokatorów z reprywatyzowanych budynków. Ponad 3,5 tys. rodzin dostało mieszkania zamienne. Żaden rząd, także PiS, który krzyczy najgłośniej, nie uchwalił ustawy reprywatyzacyjnej. Jedyną, która ogranicza zwroty, jest jest ustawa przyjęta przez koalicję PO/PSL
— oznajmiła Gronkiewicz-Waltz.
Sama stwierdziła, że lokatorów wyrzucanych z kamienic przepraszała dwa razy - na nadzwyczajnej sesji Rady Warszawy i przeprosiła za urzędników.
Skąd mogłam wiedzieć, że osoby zatrudnione w ratuszu, okażą się nieuczciwe
— powiedziała.
Co więcej, Hanna Gronkiewicz-Waltz przekonywała, że ona w sprawie prywatyzacji kamienic zrobiła bardzo dużo, a z drugiej strony miała agentów CBA, kolegów Mariusza Kamińskiego, zatrudnionych w ratuszu. Dodała, że z racji tego, że sama nie jest agentem, nie umiała przewidzieć, co się stanie.
Ale na tym nie koniec. Prezydent Warszawy stwierdziła, że osoba odpowiedzialna za podpisanie zgody na budowę Pomnika Ofiar Katastrofy Smoleńskiej mogła zostać przekupiona, bowiem teraz, Tomasz Myśliński jest dyrektorem ds. inwestycji w Orlenie.
Wychodziłam z założenia, że status urzędnika nie wiąże się z pełnieniem funkcji politycznych. Inaczej uważa PiS. Ja się kieruję kompetencjami podwładnych, a nie ich poglądami
— próbowała przekonywać wkrótce była prezydent Warszawy.
Pytana o to, dlaczego nie wypłaca odszkodowań lokatorom, którzy ucierpieli w skutek reprywatyzacji, Gronkiewicz-Waltz powiedziała, że decyzje te nie mają podstawy prawnej, a PiS nie jest zainteresowany przygotowaną w tej sprawie ustawą, bo „liczą się igrzyska”.
Tyle o wściekłym ataku Gronkiewicz-Waltz na rząd Prawa i Sprawiedliwości. Czas przejść do prawdziwej wisienki na torcie, a mianowicie do tego, co już wkrótce była prezydent stolicy myśli o zostawionej przez nią Warszawie.
Zastałam drewnianą, a jest murowana
— stwierdziła Gronkiewicz-Waltz dodając, że „nie uważa się za Hannę Wielką, ale kiedy przyszła w 2006 roku, po mieście jeździły stare ikarusy i pojedyncze pociągi SKM”.
Warszawa stała się metropolią europejską. Przyspieszyłam wydawanie pozwoleń na budowę, by ludzie mieli gdzie mieszkać
— dodała.
Na zwróconą jej uwagę, że jej ekipa pogłębiła tylko chaos urbanistyczny, Gronkiewicz-Waltz zaczęła się chwalić, że to za jej czasów wybudowano w mieście 39 przedszkoli i 40 żłobków, że są nowe plany zagospodarowania i otwarte zostały nowe centra kultury. Ale największym jej sukcesem jest… komunikacja miejska.
Ale, żeby nie było tak słodko, padło również pytanie o obietnice, których nie dotrzymała. I tak dowiadujemy się, że obwodnicy Pragi nie ma, bo nie było środków z UE. Ale jest przecież sieć rowerów i rozbudowa bulwarów - no tak, bo przecież to jest ważniejsze, niż dodatkowe parkingi.
Na stwierdzenie, że Plac Defilad dalej wygląda jak pseudodworzec, Gronkiewicz-Waltz odparła, że przecież wybudowała pod nim skrzyżowanie dwóch linii metra.
Zapowiedziała też, że to się zmieni za kadencji kolejnego prezydenta, którym - w jej przekonaniu - zostanie Rafał Trzaskowski.
Patryk Jaki jest w stanie obiecać wszystko, nawet kosmodrom. Jego dzielnica nad Wisłą, z wieżowcami jak w Dubaju oznacza zniszczenie przyrody i miejsca odpoczynku
— dramatyzowała prezydent Warszawy.
Wygląda na to, że Hanna Gronkiewicz-Waltz nie ma sobie nic do zarzucenia. Z jej wywiadu można wywnioskować mocne zapewnienie, że ewentualna prezydentura Rafała Trzaskowskiego będzie kontynuacją jej działań.
wkt/”Gazeta Wyborcza”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/416595-gronkiewicz-waltz-niczym-kazimierz-wielki