Żeby zagłosować na Koalicję Obywatelską trzeba mieć dosyć specyficzną motywację.
Dla żartu, a trochę nie, wpisałem na Twitterze:
Pomóżcie! Mam problem! Głowię się i głowię i nic. Czy ktoś zna jedną porządną i uczciwą osobę z Platformy Obywatelskiej?
I co? Mimowolnie wyszedł niezwykle symptomatyczny test. Nawet tak chętnie wypominający mi różne rzeczy, trollowaci podglądacze konta, zamilkli. Padło parę nazwisk historycznych lub osób niezwiązanych obecnie z PO, ale z aktualnej czołówki partii podszywającej się pod ruch obywatelski nie wymieniono ani jednego nazwiska.
Powtórzę, ani jednego.
Wniosek jest prosty i smutny. Nawet elektorat Platformy wie, że ma do czynienia z politykami kompletnie zdegenerowanymi, wyzutymi z jakichkolwiek ideałów, niemających żadnej wizji Polski, ochoczo donoszącymi na własny kraj, by zaszkodzić nam na form europejskim, a i światowym też z przyjemnością.
Kim więc są ludzie optujący za Platformą? Oczywiście pomijając tych, którzy się w szemrany sposób wzbogacili i boję się utracić zgromadzonych majątków lub mają zacne posady z nadania.
Najczęściej motywacją popierania Platformy jest organiczna nienawiść do PiS. Działający przez lata przemysł pogardy znalazł grono wyznawców. Ludzi, którzy kupując Gazetę Wyborczą myśleli, że wydając parę złotych będą należeć do elity intelektualnej. Jaka to elita widzimy dziś, gdy odsłaniają swoje prymitywne osobowości skryte często za profesorskimi tytułami. Niejaki Matczak, straszy blogera, że jego koledzy prawnicy odpowiednio potraktują jego córka na Uniwersytecie Wrocławskim, niejaki Sadurski określa elektorat PiS plebsem, niejaki Nurowska robi lalkę voodoo posła PiS, a niejaka Janda ma niemiło pachnące życie:
Czuję się, jakby ktoś na mnie s..ł cały czas!.
I tutaj mamy swoistą kumulację. Byle jacy politycy Koalicji Obywatelskiej, wspierani przez zdemoralizowanych i wyzbytych przyzwoitości celebrytów, mają stworzyć formację atrakcyjną dla swojego elektoratu.
Na szczęście dla nich, żelazny elektorat Koalicji Obywatelskiej nie jest wybredny. Nie interesują go realia. Nie patrzy obiektywnie na to, że w Polsce za rządów dobrej zmiany dzieje się lepiej. Także im.
Jak narkoman działki potrzebują codziennej dawki nienawiści. Codziennych sloganów poniewierających od lat Kaczora, Macierewicza, a teraz Morawieckiego, Glińskiego, Ziobrę czy Jakiego.
Propeowski ćpun musi mieć świeżą pożywkę, by czuć tę nieskrępowaną rozumem wyższość nad „pisiorami”.
Dlatego trudno się dziwić, że ktoś kto sięgnął w polityce cmentarnych knowań, jak Grzegorz Schetyna, wspina się na troglodyckie wyżyny:
Musimy strząsnąć ze zdrowego drzewa PiS-owską szarańczę.
On doskonale wie, jaką radość tym określeniem sprawia w wielu redakcjach i jaką euforię wlewa w serca swoich zwolenników.
I nawet ludzie, którzy w wielu sferach życia są pozytywni, dają się uwieść tej demolującej demokrację narracji.
W najbliższych wyborach będziemy mieli swoiste zderzenie, Polski najlepiej opisanej przypadkiem prezydenta Legionowa Smogorzewskiego i Polski ambitnej i uczciwej reprezentowanej choćby przez Patryka Jakiego czy Małgorzatę Wassermann.
Miarą tego w jak osobliwym kraju żyjemy jest to, że wcale nie ma pewności, która Polska wygra?
Niestety spustoszenie jakie zrobiła III RP w duszach Polaków jest porównywalne z zaborami czy latami komuny.
Jedno co cieszy, że mamy szansę zbudować lepszą Polskę. I nie zmarnujmy jej. Szczególnie w setną rocznicę odzyskania Niepodległości.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/416482-schetyna-topornie-mobilizuje-swoj-skorumpowany-elektorat