Jest dla mnie jasne, że dyktatura nie rodzi się z dnia na dzień. To proces, który trwa latami. Od momentu objęcia władzy przez Hitlera w 1933 roku do zagłady Żydów, upłynęło przecież trochę czasu. Mam też pełną świadomość, że Kaczyński demontuje poszczególne elementy demokracji, jak trójpodział władzy czy Trybunał Konstytucyjny. Przyzwala na łamanie Konstytucji i likwidowanie niezależności mediów
— powiedział w wywiadzie dla PAP Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Chamski atak Schetyny na Prawo i Sprawiedliwość i wyborców: „Musimy strząsnąć ze zdrowego drzewa PiS-owską szarańczę”
PAP: Jest pan prezydentem już 4 lata i w mijającej kadencji niektóre z pańskich decyzji oceniane były jako bardzo kontrowersyjne. Poparł pan Marsz Równości – jedni byli wdzięczni, drudzy zaczęli nazywać pana Tęczowym Jackiem. Otworzył pan całodobowy gabinet ginekologiczny „bez klauzuli sumienia” – jedni panu gratulują, drudzy zarzucają nawet walkę z Kościołem. Nie miał pan takiej myśli, że może nie warto ubiegać się o kolejną kadencję i po prostu żyć spokojniej?
Jacek Jaśkowiak: Porównam to do maratonu. Zaliczyłem około 50 biegów narciarskich i wiem, że czasem przychodzi gorszy moment. Ale takie chwile, nawet jakieś przeciwności, tak naprawdę mobilizują, sprawiają, że biegnie się dalej. Oczywiście są jeszcze kwestie rodzinne, opinia bliskich. Syn mi mówi: po co to ciągnąć, możesz wrócić do biznesu, do spokojniejszego życia. Będziesz miał więcej czasu dla wnuczki, będziesz więcej zarabiał. Natomiast dla mnie to kwestia odpowiedzialności. Podjąłem się pewnego zadania, a nigdy w życiu mi się nie zdarzyło, żebym się z czegoś wycofywał. To zadanie jest najważniejsze. Nie wyobrażam więc sobie, żebym w jakimś stopniu oddał to walkowerem.
Prezydentura to ciężar, zapewniam. Ale z drugiej strony mam przekonanie, że to dzieło trzeba kontynuować, że mogę zrobić coś pozytywnego. Na przykład mój udział w Marszu Równości i sprzeciw wobec wykluczeniom był ważny, potrzebny. W tym przypadku nie mam żadnych wątpliwości. A że wiążą się z tym jakieś konsekwencje – komentarze, hejt w internecie, czy nawet napisy na płocie – to osobna kwestia.
Były prezydent Poznania Ryszard Grobelny powiedział w ub. roku: „zawsze wydawało mi się, że Poznań powinien być liderem polskich miast, a nie miastem innym”. Uważa pan, że Poznań – jak sugeruje Grobelny – ściga się z innymi miastami, ale niekoniecznie w tej konkurencji, w jakiej powinien?
Akurat w kategoriach dotyczących zarządzania, podczas mojej kadencji Poznań zmienił się bardzo in plus. Zamiast mówienia, że jesteśmy „miastem know-how”, pokazujemy kompetencje. Pojawiły się zwycięskie nagrody w ogólnopolskich rankingach: Perły Samorządu „Gazety Prawnej” i Deloitte, Najlepszy Samorząd „Rzeczpospolitej”, czy inne wyróżnienia, które dowodzą, że zarządczo jesteśmy najbardziej sprawnym z największych miast w Polsce. Ryszarda Grobelnego bardzo boli to, że spadł z piedestału, a teraz – nie potrafi sobie poradzić w biznesie. Przez jakiś czas udało mu się wykreować wizerunek sprawnego zarządcy miasta, ale to była tylko iluzja. Jego duma cierpi, więc cały czas ma problem z akceptacją sukcesów odnoszonych teraz przez Poznań. Mentalnie nie jest w stanie odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Sam bał się wyjść do ringu w tej kampanii, wystawił więc substytut w postaci Jarosława Pucka.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński skrytykował pana mówiąc, że zamiast dbać o komfort życia mieszkańców miasta, uprawia pan „krucjatę ideologiczną”. Na ile pana zdaniem kwestie ideologiczne powinny determinować i wpływać na zarządzenie miastem?
Punkt profilaktyki intymnej, czy kontynuacja rządowego programu in vitro to nie są kwestie ideologiczne. Kaczyński podzielił naród, więc część odrzuca różnorodność. A ją trzeba zrozumieć i zaakceptować. My wspieramy różnego rodzaju inicjatywy, jak choćby wiele wspólnych z abp. Stanisławem Gądeckim: 1500 posiłków wydawanych codziennie bezdomnym i ubogim, noclegowania i łaźnia, darmowy ambulans, zbiórka „Poznań dla Syrii”, akcja „Tytka Charytatywna”. Te wszystkie działania pokazują, że można bardzo dobrze współpracować z Kościołem. I to – patrząc przez pryzmat Pisma Świętego – stanowi istotę rzeczy, w przeciwieństwie do obecności na trzech niedzielnych mszach w kampanii wyborczej i siadaniu w pierwszej ławce.
W Poznaniu jest miejsce zarówno na inicjatywy konserwatywne i takie, które się partii rządzącej nie podobają. Nie ingeruję w to, co robią dyrektorzy instytucji kultury. Dla Kaczyńskiego to wojna ideologiczna, a dla mnie – akceptacja różnorodności. On stawia wszystko na głowie, odwraca porządek rzeczy. Dla Hitlera czy Stalina każdy, kto myślał inaczej był wrogiem ideologicznym, wrogiem ludu. Tak samo dzisiaj Kaczyński, idąc na wojnę z różnorodnością, popełnia – moim zdaniem – duży błąd. I nie godzi się z tym, że w Poznaniu ta różnorodność jest.
Koalicja Obywatelska, której jest pan kandydatem, podkreśla, że to w samorządach ma się rozpocząć „prawdziwa wojna z PiS”, i że to właśnie te wybory zdecydują o przyszłości kraju. Wierzy pan, że w tym kontekście samorządy mogą mieć wpływ na politykę krajową?
Tak. Uważam, że ta bitwa o Poznań, bitwa warszawska – to znacznie więcej niż kwestia wyborów samorządowych. Tak naprawdę przed nami bardzo istotna, decydująca bitwa o przyszłość Polski i o jej miejsce w Europie. Decydująca o tym, czy pozostaniemy w sferze cywilizacji zachodnioeuropejskiej, czy pójdziemy w tym samym kierunku, co Białoruś i Rosja. To sprawa dla losów naszego kraju wręcz strategiczna.
Pod koniec września pańska żona została uniewinniona za wykroczenie, za publiczne użycie wulgarnego słowa. W uzasadnieniu wyroku sędzia skrytykował obecną władzę; teraz rzecznik dyscyplinarny żąda od niego wyjaśnień. Ta sytuacja jest według pana przykładem tego, że Poznań ma swoje zdanie także na temat ogólnej sytuacji w państwie?
To ważny wyrok w błahej sprawie. Przecież wiele osób używa dzisiaj przekleństw – jak choćby premier Mateusz Morawiecki w restauracji „Sowa i Przyjaciele”, czy kibice na stadionach. Jednak z tego tytułu nikt nie wnosi sprawy do sądu. A tu – wręcz kabaret! Postępowanie, oskarżenie, opinie biegłych. Tak naprawdę to dowód na swego rodzaju wybiórczość. Przecież gdyby tak powiedziała jakaś inna demonstrująca wówczas kobieta, a nie żona polityka kojarzonego z PO, ta sprawa nigdy nie trafiłaby na salę rozpraw.
Pana zdaniem Polska zmierza w kierunku rządów autorytarnych? Sądy są upolitycznione?
Jestem prawnikiem, ale interesowałem się też historią, w szczególności historią III Rzeszy, czy komunizmem w Związku Radzieckim. Jest dla mnie jasne, że dyktatura nie rodzi się z dnia na dzień. To proces, który trwa latami. Od momentu objęcia władzy przez Hitlera w 1933 roku do zagłady Żydów, upłynęło przecież trochę czasu. Mam też pełną świadomość, że Kaczyński demontuje poszczególne elementy demokracji, jak trójpodział władzy czy Trybunał Konstytucyjny. Przyzwala na łamanie Konstytucji i likwidowanie niezależności mediów.
W każdym systemie są jednak ludzie, którzy potrafią w trudnych momentach zachować się przyzwoicie. Wydając wyrok w sprawie mojej żony, tak właśnie zrobił sędzia Sławomir Jęksa. Znajdą się i tacy, którzy idą na skróty – dla kariery czy pieniędzy. Jestem jednak przekonany, że demokracja w Polsce się obroni. I tacy sędziowie, jak sędzia Jęksa, będą w przyszłości mieli swoje miejsce jako ci, którzy przyczynili się do obrony tej demokracji. Słyszałem, że na zgromadzeniu sędziów, gdy sędzia Jęksa wszedł do sali, wszyscy wstali i przywitali go brawami. Niezawisłość sądów jest niezwykle istotna. Każdy obywatel powinien mieć świadomość, że państwo może go chronić i nie musi gnębić.
W przyszłej kadencji nie zapowiada pan fajerwerków, ale dalszą, konsekwentną poprawę życia mieszkańców. Wybory to jednak czas obietnic – nie obawia się pan, że poznaniacy skuszą się na jakąś obietnicę pańskiego kontrkandydata? Choćby na nową halę widowiskowo-sportową?
To będzie decyzja wyborców. Nie mam zamiaru obiecywać monumentalnych inwestycji, leczących jakieś kompleksy - bo tak postrzegam zapowiedzi budowy hali na 20 tys. miejsc, do utrzymania której rocznie będziemy dopłacać 10 mln zł. Mam nadzieję, że te czasy obietnic jeszcze większego aquaparku, stadionu czy właśnie hali widowisko-sportowej już minęły.
Uważam, że poznaniacy wcale nie są zakompleksieni. Mam nadzieję, że docenią pragmatyzm i wydanie kwoty 400 ml zł na zakup 50 nowych tramwajów, a nie na jakieś fajerwerki. Porównam to do biznesu: jeden kupuje jeszcze większy samochód, żeby podkreślić wielkość swojej firmy i buduje sobie jeszcze większy dom. A inny – po prostu inwestuje w to, co dla przedsiębiorstwa najważniejsze. To kwestia przyjętej strategii. Może i na zewnątrz ten z lepszym samochodem wydaje się atrakcyjny, ale ja po prostu wybieram ciężką pracę.
A jak by się pan odniósł do swoich obietnic z poprzedniej kampanii? Niewiele z nich zostało zrealizowanych…
Nie wszystkie obietnice udało się zrealizować w pełni, to prawda. Jeśli chodzi o budownictwo mieszkaniowe, to mamy przygotowany front inwestycyjny. Teraz będziemy w stanie oddawać tysiąc mieszkań komunalnych i socjalnych rocznie. Budowa linii tramwajowej na Naramowice została profesjonalnie przygotowana. A realizując inne inwestycje udowodniliśmy, że potrafimy działać sprawnie i – np. zespół szkolno-przedszkolny – wybudować w 14 miesięcy.
Zrobiliśmy też wiele rzeczy, których w kampanii wyborczej nie deklarowaliśmy, jak partnerskie rozliczenia nieruchomości z Kurią, modernizacja głównej ulicy handlowej, cykle bezpłatnych wydarzeń kulturalnych, jak np. teatr na dziedzińcu Urzędu, czy odzyskanie terenu stadionu im. Szyca. Udało się też doprowadzić do odzyskania w pełni MTP, czyli komunalizacji wszystkich udziałów w Międzynarodowych Targach Poznańskich.
A co by pan uznał za takie kompletne, całkowicie pańskie osiągnięcie tej kadencji?
W polityce nie można mówić o sukcesach na wyłączność, bo polityka – jak zarządzanie miastem – to gra zespołowa. Za bardzo ważne dokonanie uważam uruchomienie Poznańskiej Kolei Metropolitalnej. Po latach analiz i mówienia o tym projekcie, my to wreszcie spięliśmy. Porozumieliśmy się w gronie tak wielu podmiotów - 10 powiatów, 40 gmin, do tego województwo wielkopolskie. Doprowadziliśmy do solidarnego współfinansowania. Ta kolej wreszcie wozi mieszkańców aglomeracji, jest rozbudowywana, powstaną kolejne węzły przesiadkowe. O tym, tak jak o tramwaju na Naramowice, mówiło się latami, ale niewiele się robiło. A nam się udało.
Poza tym, ważna jest dla mnie rewitalizacja ul. Św. Marcin. Nazywam to nowoczesnym patriotyzmem. Ta ulica była kiedyś wizytówką miasta, a my przywracamy jej dawną świetność. Zmodernizujemy jeszcze Stary Rynek i plac Kolegiacki, planujemy Muzeum Powstania Wielkopolskiego. W ten sposób udowadniamy nasz patriotyzm, wyrażając szacunek do tego, co wypracowali nasi przodkowie. Dla mnie liczą się działania i zmiana mentalności mieszkańców, a nie – puste frazesy.
Zachodzące już zmiany widziałem np. obserwując kolejne Marsze Równości w Poznaniu. Idzie w nich coraz więcej osób, ale też inaczej reagują mieszkańcy. Dużo łatwiej jest wybudować tramwaj na Naramowice, niż zmienić mentalność, a to się w Poznaniu dzieje. Stajemy się otwarci na różnorodność, na kulturę, angażujemy w życie publiczne. Jako samorząd wiele rzeczy robimy wspólnie z poznaniakami. Sądzę, że to jest jeszcze większym sukcesem, niż np. odzyskanie stadionu im. Szyca, nie umniejszając oczywiście strategicznej roli tego obiektu w miejskiej polityce rozwoju.
Sondaże dają panu przewagę, ale nie wskazują na wygraną w I turze. Z kim chciałby się pan zmierzyć w tym ostatecznym pojedynku?
To mieszkańcy zdecydują, kto będzie moim przeciwnikiem w drugiej turze, jeśli do niej dojdzie.
Czyli liczy pan na zwycięstwo już w pierwszej turze?
To decyzja poznaniaków. Ja wyjdę na ring z tym, z kim przyjdzie mi walczyć.
Rozmawiała Anna Jowsa (PAP)
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/416450-wywiad-jaskowiak-kaczynski-demontuje-demokracje
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.