Mówię to z ogromną przykrością. Nie łudźmy się, że od dziś za miesiąc nastąpi cud. Że 11 listopada w dniu Święta Niepodległości politycy totalnej opozycji dołączą do społecznego Marszu Niepodległości, pójdą razem z politykami obozu rządzącego, by upamiętnić setną rocznicę odzyskania niepodległości. Nie spełni się więc apel obecnego premiera Mateusza Morawieckiego, wygłoszony 1 września na Westerplatte, aby wszyscy Polacy bez względu na różnice przekonań politycznych, w tym szczególnym dniu i w tak niecodzienną rocznicę, wspólnie obchodzili narodowe święto. Z całkowicie innych powodów zbagatelizowali politycy apel wypowiedziany w minioną niedzielę na krakowskim Rynku przez Donalda Tuska, zawierający podobny postulat, jaki wygłosił Morawiecki na Westerplatte. Nie wierzyli w szczerość intencji Tuska nie tylko jego oponenci, ale i sami zwolennicy Platformy Obywatelskiej. Dlatego ci ostatni nie próbowali nawet wykorzystać apelu swego dawnego lidera w obecnej samorządowej kampanii wyborczej. Z obawy przed narażeniem się na kpiny i żarty.
Swoją pewność o braku możliwości porozumienia się dwóch politycznych obozów opieram na prostej obserwacji, która prowadzi do równie smutnego wniosku, co wyrażony na samym początku: Część Polaków oszalała. Najwyraźniej widać , ż tej drogi nie dadzą się sprowadzić przez najbliższe lata. Takie wariactwa w nich siedzą i są one tak silne.
Kilka przykładów.
W czasie, kiedy w Pałacu Prezydenckim przygotowywano się do uroczystości wręczenia nowych nominacji na sędziów Sądu Najwyższego, pod Pałacem na Krakowskim Przedmieściu grupka działaczy Obywateli RP i KOD wznosiła okrzyki: : „Wstyd!”, „Srebrniki!”, „Targowica!”, „Zdrajcy!”, „Jak wam nie wstyd?!”.
Podobna pikieta w liczbie około 25 osób, głównie pań w wieku po balzakowskim, stała pod gmachem Sądu Najwyższego na Placu Krasińskich. Wznoszono okrzyki w obronie demokracji, a wchodzącym do budynku sędziom rzucano prosto w twarz epitet „Zdrajca”.
Dzięki obecności mediów, aktywny podczas tej pikiety Władysław Frasyniuk mógł wyrzucić z siebie niezwykłej wartości refleksje, które leżą mu na sercu.
— Sąd Najwyższy – stwierdził w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” – jest ostatnim bastionem oporu. - W momencie, kiedy odwołają I prezesa SN, oznaczać będzie, że mamy do czynienia ze współczesnym zamachem stanu, wprowadzeniem współczesnego stanu wojennego. Można się spodziewać, że dojdzie do walk ulicznych takich, jak po 13 grudnia 1981 roku. I że władza zastosuje „takie same represje jak wtedy”. Czyli najwyraźniej jego zdaniem można spodziewać się ofiar śmiertelnych…- bredził były opozycjonista.
Jeden z najbardziej politycznie zaangażowanych przeciwników obecnej władzy sędzia Igor Tuleya wypowiedział znamienne słowa: - „Wali się filar demokracji, jakim jest wymiar sprawiedliwości”. Większość Polaków mówi od wielu lat: - Boże chroń nas od takich filarów demokracji, jak sędzia Tuleya, który podczas uzasadnienia wyroków wygłasza filipiki polityczne.
I na koniec przykład ręki wyciągniętej do pojednania Polaków. Jedna ze znanych dziennikarek wygłosiła opinię w duchu pojednania o swoich kolegach z medium publicznego jakim jest TVP: - Tacy ludzie na pewno nie zasługują na miano dziennikarzy. Nie zasługują także na to, aby podawać im rękę. Bagno!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/416014-duch-pojednania-wyparowal-z-polski-na-dlugie-lata