Polacy coraz częściej doceniają krajowe produkty. Obcojęzyczne nazwy firm straciły swój czar, te swojskie przyciągają dziś najbardziej. Ale patriotyzm gospodarczy wybiega daleko poza proste konsumenckie wybory.
Tylko wczoraj obserwowaliśmy kolejny jego przejaw. Polskie Koleje Linowe, po latach skandali i protestów, wracają w polskie ręce. Firmę przejął Polski Fundusz Rozwoju. Nie tak dawno słyszeliśmy także o braku zgody na całkowite wyprzedanie polskiego potentata na rynku autobusowym – firmy Solaris. A symbolem repolonizacji banków stał się polski żubr z Pekao S.A.
W patriotyzmie gospodarczym, najogólniej rzecz biorąc, chodzi o to, żeby wydawać pieniądze na polski produkt, bo pomnażamy w ten sposób nasz Produkt Krajowy Brutto. Z kolei sięgając w sklepie po zagraniczne produkty, przyczyniamy się do zmniejszania rodzimego PKB. To jeden z powodów, przez które Polacy zarabiają mniej niż pracownicy za zachodnią granicą.
Po upadku komunizmu i zalewie sklepowych półek zachodnimi produktami, zachłysnęliśmy się Zachodem. Myśleliśmy przez długi czas, że „zachodnie znaczy lepsze”. Także gospodarczo. Przez lata poszukiwaliśmy kapitału, więc nie miało znaczenia, czy będzie on polski, czy nie.
Dziś okazuje się, że polska jakość to nie bubel, coraz więcej osób chce wybierać polskie produkty, zwraca uwagę na metkę, bo ten zysk zostanie w naszych kieszeniach, wróci w podatkach.
Zasada patriotyzmu gospodarczego na zakupach jest bardzo prosta – chodzi o wybieranie tego, co polskie zamiast tego, co zagraniczne. Nie każdy jednak rozumie, jaki sens ekonomiczny i znaczenie społeczne mają tego typu decyzje.
Jednak powiedzieć, że jest to kupowanie polskich rzeczy, to jak nic nie powiedzieć. Pojęcie to jest bowiem znacznie szersze. Patriotyzm ekonomiczny to także wiele innych decyzji gospodarczych.
To także korzystanie z usług, wybieranie firmy, która zwycięża w przetargu czy firmy kooperanta, który wykona razem z nami projekt lub dla nas zlecenie. Tak więc patriotyzm ten nie dotyczy wyłącznie konsumentów, ale także firm czy urzędów i jednostek samorządu terytorialnego. Każdy z wymienionych podmiotów może w swoich decyzjach uwzględniać dobro Polski. I dbać o to, by polskie zostało w polskich rękach.
Podstawowym celem owego działania jest powstrzymanie odpływu kapitału za granicę. Cały świat lobbuje dziś za swoimi, nie za obcymi. A kraje, które najmocniej stawiają na patriotyzm gospodarczy, to właśnie te najbogatsze, jak Japonia i Niemcy.
Patriotyzm gospodarczy to dziś program budowy – i odbudowy – rodzimego kapitału. Bo, że kapitał ma narodowość – to już wiemy bez cienia wątpliwości. Bo tę lekcję przez ostatnie lata odebraliśmy. Dziś niewielu ma już wątpliwości, że kapitał ma narodowość. Polacy przez lata mieli za mało swoich pieniędzy, żeby oszczędzać. A nasz państwowy majątek został wyprzedany.W zapomnienie odchodzą dawne elity głoszące, że to nie ma znaczenia.
Zdaniem premiera Mateusza Morawieckiego gospodarczy wyścig na arenie międzynarodowej wygrają właśnie ci, którzy postawią na patriotyzm gospodarczy.
Jak podkreślał, daliśmy sobie wmówić, że kapitał nie ma narodowości, a państwo to nocny stróż i piąte koło u wozu i w związku z tym inni, którzy sprytniej realizowali swoje interesy narodowe i państwowe byli przed nami w wielu sprawach. Dlatego, zdaniem rządu, tak ważna jest rola państwa we wspieraniu polskich firm. Nie tylko małych i średnich ale też i tych dużych, które są kluczowe dla rozwoju gospodarczego państwa.
Duże firmy i ich poszerzanie działalności czy skali, mają kluczowe znaczenie przy torowaniu drogi dla mniejszych firm w ekspansji zagranicznej. Niejako na plecach, w ślad za tymi pionierskimi, większymi firmami, małe firmy mogą mocniej zaistnieć na zagranicznych rynkach, podkreślał Morawiecki.
Jednak, aby tak się stało, niezbędne jest skuteczne wsparcie ze strony państwa również dużych firm za granicą. I większa rola placówek zagranicznych w promocji polskich firm za granicą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/415887-kolejka-gorska-polski-zubr-czyli-repolonizacja